Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Seks i sexting rządzą w internecie

Barbara Sobańska
Młody naukowiec Michał Wanke bada internet i nieustannie jest online. Offline chyba tylko wtedy, kiedy śpi
Młody naukowiec Michał Wanke bada internet i nieustannie jest online. Offline chyba tylko wtedy, kiedy śpi archiwum
Upokarzanie przez internet jest dużo łatwiejsze. Ukryci za nickiem, czyli pseudonimem, nie doświadczamy społecznych konsekwencji łamania norm tak mocno jak w życiu poza siecią. Sądy stają się bardziej kategoryczne, gdyż brakuje nam kontekstu, jaki daje komunikacja między ludźmi - mówi Michał Wanke, socjolog internetu, w rozmowie z Barbarą Sobańską

Niedawno 21-letni Marcin ze Strzegomia, którego dziewczyna w filmie zamieszczonym na Youtube opowiadała o swoim życiu seksualnym, popełnił samobójstwo. Dlaczego nastolatki wrzucają do internetu wulgarne filmy o najintymniejszych sferach życia?
Nie jestem ekspertem w dziedzinie młodzieży, ale nawet osobiście, okiem urwisa, który pamięta psoty na podwórku i w szkole, mogę powiedzieć, że świat, w którym żyjemy, ulega w pewnych obszarach nieznanej wcześniej wulgaryzacji. Rozluźniają i zmieniają się normy społeczne. To jedno. Natomiast w sferze internetu procesy te zyskują dodatkowy wymiar. Ludzie w relacjach, w których pośredniczy komputer, ze względu na ograniczoną liczbę kanałów komunikacji, jakimi dysponują, są na przykład skłonni podawać o sobie więcej informacji niż w innych sytuacjach.

Dlaczego?
Bo brakuje nam kontekstu, którego uczymy się od dziecka: mimiki, ubioru, sposobu mówienia i zachowywania się, wszystkiego, co nazywamy komunikacją niewerbalną. Nie bardzo przy tym wiemy, co jak odczytywać i podawać.

Ale skąd bierze się ekshibicjonizm?
Skandalizowanie sprzedaje się: rzeczy straszne i tragiczne są bardziej chwytliwe niż fakt, że ktoś utrzymuje przez internet kontakt z mamą. Seks i przemoc zapewniają uwagę. Uwaga to natomiast jedna z najważniejszych walut w internecie. To kapitał, który można zamienić, na przykład na wsparcie społeczne. I na pieniądze.

Czy my, użytkownicy internetu, zdajemy sobie z tego sprawę?
Doskonale wiedzą o tym właściciele portali, którzy robią w ten sposób dobry biznes. Znacznie mniej orientują się w tym użytkownicy internetu.

Dlatego ten film był na Youtube tak długo? Przecież na każdym forum i portalu są moderatorzy, którzy powinni go usunąć.
Moderatorzy moderatorami, a interesy interesami. Moderatorzy mogą przymykać oko na pewne sprawy, aby zwiększać popularność serwisu. Powszechnie też spycha się odpowiedzialność na użytkowników, no przecież zaznaczyliśmy, że zgadzamy się z warunkami serwisu...

Dziś nie być w internecie, szczególnie w najpopularniejszych, a więc najbardziej dochodowych serwisach, to nie istnieć w pewnych ważnych sferach życia.
To wręcz rodzaj wykluczenia. Internet jest nową przestrzenią życia społecznego. Nieistnienie w internecie ma dużo negatywnych konsekwencji praktycznych. Będąc w internecie łatwiej znaleźć pracę, zdobyć kapitał społeczny - nawiązać znajomości, które niosą wiele korzyści w realnym życiu. Internet to także sfera życia towarzyskiego. Sieci społecznościowe, Facebooki, blogi, Myspace'y, Youtube'y i Nasze Klasy zostały bardzo szybko zaadaptowane przez młodzież jako "miejsca" spędzania czasu i prowadzenia życia towarzyskiego, tworzenia i próbowania tożsamości, tak jak na korytarzu szkoły, podwórku, w klubie i w innych przestrzeniach, które młodzież "kolonizuje" i "wykrawa" dla siebie ze świata dorosłych. Tam po prostu się bywa, żeby być w grupie. To zupełnie normalne.

Czy więzi "internetowe" są zagrożeniem dla tych w życiu? Czy je zastępują?
To mit. Im dłużej zajmuję się socjologią internetu, tym więcej badań przynosi kolejne do-wody na to, że zastępowanie więzi rodzinnych czy przyjacielskich jest stereotypem, powstałym na bazie sensacyjnych informacji o odczłowieczeniu sieci i zatracaniu się w wirtualnej rzeczywistości. Dziś ludzie najczęściej komunikują się z tymi, których już zna-ją spoza sieci, podtrzymują relacje towarzyskie ze znajomymi z pracy czy szkoły.

Te relacje są bardziej powierzchowne niż w życiu?
Inne. W internecie mamy dwa rodzaje więzi. Nawiązujemy dużo więzi słabszych. Z ludźmi, do których znacznie trudniej byłoby nam dotrzeć, gdyby nie sieć. Podobna panika zanikania więzi towarzyszyła choćby wprowadzaniu telefonii. Jedna z form takich "słabszych" więzi to taka bliskość wytłumiona, w tle. Możemy obserwować życie innych, nie angażując się w nie, oglądając kolejne zdjęcia codzienności i ważniejszych wydarzeń, czytając blogi. Jednocześnie podtrzymujemy i umacniamy te więzi, które w życiu są silne i znaczące. Komunikujemy się z tymi, których znamy i lubimy. Np. studenci przez Skype rozmawiają z rodzicami, wysyłają im zdjęcia akademika. Wymieniają się treścią, która może mieć duże emocjonalne zaangażowanie. Z kolei przesyłanie intymnych tekstów i fotografii w romantycznych związkach w rytualny sposób podtrzymuje więź. Więzi rodzinne i przyjacielskie zmieniają po prostu swą formę.

Wśród nastolatków panuje jednak moda na przesyłanie sobie przez telefon komórkowy i publikowanie w internecie wulgarnych filmów z kimś po to, aby go zniszczyć. To zjawisko dorobiło się nawet swojej nazwy: sexting.
Sexting to z jednej strony zupełnie zwyczajna forma podtrzymywania bliskości. Sprawy komplikują się natomiast, kiedy np. związek się rozpada, a pliki potrafią łatwo wyciec, zdjęcia stracić pierwotne znaczenie i nabrać nowego, potwornego charakteru. Michel Foucault powiedziałby, że wraz z rozpowszechnieniem tanich aparatów cyfrowych, zwłaszcza w telefonach, staliśmy się dla siebie nawzajem agentami Wielkiego Brata. Upokarzanie przez internet jest dużo łatwiejsze, ukryci za nickiem (pseudonimem - przyp. red.) nie doświadczamy społecznych konsekwencji łamania norm. Sądy stają się bardziej kategoryczne, ponieważ - wracamy do wątku z początku rozmowy - brakuje nam kontekstu. Jest tylko "pośmiewisko Strzegomia" i setki komentarzy, "za" albo "przeciw".

Internet niesie też takie zagrożenia, jak pornografia, uzależnienia.
Internet tak bardzo przenika się z życiem codziennym, że patologie przenikają do niego w podobnym procencie, w jakim występują w życiu społecznym. Tym łatwiej, że internet daje pewne złudzenie anonimowości. Ludzie mają też ciągle kłopoty z tym, jak się "zachować" w sieci. Jesteśmy uczeni życia w społeczeństwie, a w internecie nie. Norm społecznych uczymy się małymi kroczkami, np. oceniając reakcje innych. Socjalizacji do życia społecznego w internecie mamy dużo mniej, a debaty zwykle się polaryzują: "internet to zbawienie świata i demokracji" kontra "sieć to siedlisko zła, pornografii i nieprawości" - i niczego nie wnoszą.

Z czym sobie nie radzimy?
Nowe przestrzenie społeczne w internecie mają kilka nieznanych nam wcześniej właściwości. Po pierwsze, nagle każdy może "nadawać" do ogromnej rzeszy ludzi, która ciągle się powiększa. Ale "najstraszniejsze", że zasoby internetu są niemalże nieusuwalne - wciąż dostępne, archiwizowane i kopiowane. Film o nastolatce ze Strzegomia z Youtube usunięto, ale można go obejrzeć na innych stronach, gdzie został skopiowany. Mamy więc do czynienia z sytuacją, w której każdy może wyjść na scenę, przebić się, walczyć o uwagę a konsekwencje mniej lub bardziej koszmarnych wygłupów są nieporównywalne z tymi, które groziły za "występ" przed grupą znajomych za garażami na podwórku.
Nie zawsze mamy wpływ na to, co jest zamieszczane w sieci, nawet jeśli jesteśmy głównymi bohaterami.
I o to chodzi! Nasza prywatność i tożsamość jest zależna od innych, którzy łatwo mogą ujawniać informacje o nas, nawet jeśli my sami pilnujemy swojej reputacji. Przypinanie pinezek do zdjęć na Naszej Klasie to pierwszy z brzegu przykład. Nasza anonimowość w sieci jest tylko pozorna, a tożsamość internetowa bardzo powiązana ze światem poza internetem. Podajemy przecież informacje o sobie, zdjęcia, nie myśląc o konsekwencjach. Do tego dochodzi skomercjalizowanie sieci. Takim koncernom jak Facebook zwyczajnie zależy, żeby najpierw uzależniać użytkowników od korzystania z serwisu, a potem zmieniać w nieprzejrzysty sposób reguły prywatności tak, żeby cała ich osobista aktywność stała się publicznie dostępna.

Czyli buszując po internecie, trzeba się bardzo pilnować?
Trzeba przyjąć do wiadomości, że internet stał się przestrzenią życia społecznego i zająć się konsekwencjami tego faktu - zwłaszcza edukacją medialną. W sieci trzeba nowej socjologii, nowej psychologii, a przede wszystkim nowej edukacji do zarządzania audytoriami, które niczego nie zapomną i nie okażą uprzejmej nieuwagi, jak w autobusie, gdy zrobimy coś niestosownego. Nikt jeszcze nie zareagował na to, że młodzież wysyła wulgarne filmiki na Youtube, dziewczęta swoje półnagie zdjęcia na Fotka.pl. Trzeba zebrać wszystkie konsekwencje korzystania z internetu, i pozytywne, i negatywne, w jeden program. W USA uczy się alfabetyzmu cyfrowego - właściwości internetu i konsekwencji, jakie niesie korzystanie z niego. Trzeba podkreślać też ogromne możliwości, jakie niesie korzystanie z sieci, powracać do ideałów otwartej dyskusji, współpracy, zaufania, kreatywności itd. Pozytywna edukacja jest też bardzo potrzebna.

Cenzurować pewne treści, na przykład pedofilskie, czy nie?
Nie. Oczywiście - przestrzegać prawa, zdjęcia z dziecięcą pornografią czy nawoływanie do nienawiści jest nielegalne niezależnie od tego, czy na ekranie czy drukiem. Zmienił się natomiast model kultury, więc potrzebne są nowe metody prawne rozprawiania się np. z problemem własności intelektualnej i piractwa. Odgórne cenzurowanie internetu nie ma sensu, bo jego siła polega właśnie na tym, że jest to medium, które tworzy się oddolnie.
Co w sieci czyha na dzieci?

- 75 proc. dzieci w Europie korzysta z internetu i liczba ta stale rośnie
- zanikają różnice w korzystaniu z internetu związane z płcią, ale nierówności wynikające z czynników socjo-ekonomicznych utrzymują się w większości krajów
- nastolatki z różnych krajów w internecie narażone są na te same zagrożenia
- nnajpowszechniejsze ryzykowne zachowania w sieci to: ujawnianie osobistych informacji, kontakt z treściami pornograficznymi, z treściami przesyconymi przemocą lub nienawiścią, zastraszanie (cyberbullying) i otrzymywanie niechcianych komentarzy o podtekście seksualnym
- 15-20 proc. nastolatków ma uczucie nękania lub zastraszenia w sieci
- ryzyko zależy od płci: u chłopców stwierdzono większe prawdopodobieństwo napotkania lub stworzenia zagrożeń związanych z działaniem, aktywnością w sieci, a dziewczynki są bardziej zagrożone ryzykiem związanym z niepożądanymi treściami i kontaktami
- dzieci różnie reagują na internetowe zagrożenia - od zignorowania problemu do zgłoszenia go online, poinformowania przyjaciela lub (rzadko) rodzica, albo też zaostrzenie problemu przez wrogą reakcję lub przesłanie zagrażającej treści dalej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska