Mordercy Papały zabijają nadal. Co jest kluczem do tej sprawy?

Dorota Kowalska
Zadeptane ślady na miejscu zbrodni, umierający w tajemniczych okolicznościach świadkowie i ludzie, którzy mogą coś wiedzieć o zabójstwie generała. Dwanaście lat po śmierci Marka Papały wciąż więcej jest pytań niż odpowiedzi - pisze Dorota Kowalska

To był dla nas szok - mówią policjanci, którzy 25 czerwca 1998 r. pracowali w komendzie stołecznej. Nigdy wcześniej nikt nie odważył się w Polsce podnieść ręki na komendanta głównego policji, w ogóle stosunkowo rzadko strzelano do gliniarzy. Bandyci wiedzieli, że "martwy pies" ściąga na głowę kłopoty, bo koledzy zabitego szukają mordercy ze zdwojoną energią. - Pamiętam, że kilka razy sprawdzaliśmy tę informację - opowiada jeden z warszawskich śledczych. I kiedy okazało się, że gen. Marek Papała nie żyje, któryś z policjantów mruknął: "Jak szybka kariera, tak szybka śmierć".

Po dwunastu latach od zabójstwa generała napisano już kilkaset artykułów i kilkanaście książek, i pewnie każda następna rozeszłaby się w sporym nakładzie. Bo w tej historii jest wszystko, co utrzyma czytelnika w napięciu: służby specjalne, gangsterzy, kochanki, wielkie pieniądze, wreszcie historia człowieka z małej podkarpackiej mieściny, który stał się jedną z najważniejszych osób w państwie, i do dziś niewyjaśniona zagadka jego śmierci.

Papałę zastrzelono 25 czerwca na parkingu pod blokiem na warszawskim Mokotowie. Ciało znalazła żona Małgorzata, akurat wyszła na spacer z psem. Próbowała nawet reanimować męża. Ale strzał był śmiertelny, oddany z małej odległości prosto w głowę. W ciągu kilku minut na miejscu zbrodni pojawiły się ekipa śledcza i tłum ludzi. Małgorzata Papała tak opowiadała w wywiadzie udzielonym w czerwcu 2005 r. Pawłowi Biedziakowi dla branżowej gazety "Policja 997": "Do samochodu, gdzie trwały oględziny, bez przerwy zbliżali się jacyś politycy, wysocy rangą policjanci, fotografowie, dziennikarze. Tłum ludzi. Byłam w szoku".

Jak później ustalono w śledztwie, dwie godziny przed śmiercią Marek Papała był w Wilanowie u emerytowanego generała MSW Józefa Sasina. W mieszkaniu był generał Sasin, jego żona Janina, syn generała Jacek z żoną. Świętowano imieniny. Był też amerykański biznesmen polskiego pochodzenia Edward Mazur. Papała zjawił się na ul. Wiktorii Wiedeńskiej około godziny 20. Właściwie trochę przez przypadek, bo tego dnia Mazur miał odwiedzić Papałę w domu, ale kiedy około godziny 19.30 zdzwonili się, aby doprecyzować spotkanie, Mazur prosił, by generał przyjechał właśnie do "zatoki świń".

Obaj mieli dograć szczegóły wyjazdu Papały do USA. Według relacji Sasina Papała rozmawiał z Mazurem i wyszedł. Zaraz po nim pożegnał się Mazur. Papała pojechał na Dworzec Centralny, skąd miał odebrać matkę, ale ponieważ pociąg się spóźniał, wrócił do domu. Około godziny 22 podjechał samochodem marki Daewoo Espero pod blok przy ul. Rzymowskiego 17 w Warszawie, tam czekali na niego zabójcy.

Już tego dnia, zdaniem ekspertów i dziennikarzy, którzy przez lata śledzili prowadzone śledztwo, popełniono pierwszy błąd: nie zatrzymano wszystkich, którzy mogli cokolwiek wiedzieć o kilerach i ich zleceniodawcy. Jarosław Sokołowski pseud. Masa, najważniejszy w Polsce świadek koronny, w jednym z wywiadów opowiadał, że świat przestępczy był przekonany, iż po zabójstwie szefa policji wszyscy gangsterzy zostaną zatrzymani na 48 godzin i przepytani na okoliczność tej zbrodni. Pochowali się nawet, ale nikt ich nie szukał.

- Polskie organa ścigania były do tej sprawy nieprzygotowane - uważa Krzysztof Liedel, były policjant, dzisiaj szef Centrum Badań nad Terroryzmem. - W naszym kraju bardzo rzadko dochodziło do zabójstw polityków czy wysokich rangą urzędników. Policja nie zajmowała się do tej pory rozpracowywaniem tych środowisk, a w momencie, kiedy doszło do zabójstwa gen. Papały, te środowiska momentalnie się zamknęły, stały się jeszcze bardziej hermetyczne - ciągnie Liedel.
Podobnego zdania jest Anna Marszałek, dziennikarka "Dziennika Gazety Prawnej", od lat przyglądająca się śledztwu w sprawie zabójstwa generała. - Czego nie zrobi się w pier-wszych miesiącach śledztwa, nie zrobi się już nigdy. Ludziom powoli zamazują się w pamięci obrazy, świadkowie umierają, giną albo znikają w dziwnych okolicznościach - mówi Marszałek. I dodaje, że decydentom zabrakło wyobraźni, jak szeroko ta sprawa może sięgać i jak kompleksowo trzeba się nią zająć.

Śledztwo w sprawie zabójstwa gen. Papały prowadził na początku wydział zabójstw Komendy Stołecznej Policji. Policjanci, nawet jeśli świetni w swoim fachu, to nieprzygotowani do sprawy takiego kalibru. Potem przejęła ją Komenda Główna Policji, w której utworzono specjalną grupę dochodzeniowo-śledczą, nazwaną zresztą Generał. - Ale nigdy do śledztwa na poważnie nie włączyły się służby specjalne, i to był także jeden z decydujących błędów prowadzenia tej sprawy - uważa Anna Marszałek. Nawet jeśli służby nie miały, z powodów o których później, ochoty na grzebanie się w aktach, mogli im to zlecić politycy.

Hipotez stawianych przez grupę Generał było przynajmniej kilka. Ale żeby o nich pisać, trzeba najpierw poznać samego gen. Papałę. Policjanci mają rację: zrobił oszałamiającą karierę. Urodził się w 1959 r. w Pruchniku. Dwadzieścia lat później rozpoczął służbę w Milicji Obywatelskiej. Poszedł ma studia w Wyższej Szkole Oficerskiej w Szczytnie, w której wykładał zresztą potem zagadnienia bezpieczeństwa ruchu drogowego. W 1984 r. trafił do Komendy Głównej Milicji Obywatelskiej, do Biura Ruchu Drogowego, i błyskawicznie piął się w górę: był inspektorem, naczelnikiem wydziału, zastępcą dyrektora, wreszcie dyrektorem biura. W roku 1995 awansował na zastępcę komendanta głównego policji Jerzego Stańczyka, a 3 stycznia 1997 r. minister spraw wewnętrznychi administracji Leszek Miller mianował go komendantem głównym policji. Z tej funkcji odwołał go rok później minister Janusz Tomaszewski.

- Zrobił oszałamiającą karierę dzięki układowi polityczno-towarzyskiemu, w którym tkwił: to byli ludzie służb, i ci związani z lewicą - mówi nam jeden z policjantów. - Ale w czasie, kiedy awansował, nic nie było za darmo, za wszystko trzeba było płacić.

Inny z policjantów podkreśla, że gen. Marek Papała świetnie "się rozprowadzał", jakby to dzisiaj powiedzieć, miał dobry PR. Biegał do tych, którzy rządzili i się umizgiwał. Skutecznie i konsekwentnie.
- To nie była osoba, która szła pod prąd - mówi Anna Marszałek. - Generał karnie wykonywał nakładane na niego zadania. Był człowiekiem zabiegającym o uznanie polityków i bardzo chciał wspiąć się na sam szczyt.

Paweł Biedziak, były rzecznik prasowy KG, podkreśla jednak, że gen. Papała ciężko pracował na to, co osiągnął. - Przychodził do pracy o 7 rano, wychodził o 23. Codziennie organizował nam spotkania, często w sobotę i niedzielę - opowiada. Taki typ człowieka początku lat 90. i wielkiej transformacji: ambitny, skoncentrowany na pracy.

- Miał wiele pomysłów, ale i zwyczaj konsultowania ich, z kim się dało: związkami zawodowymi, prasą, bo wszystko miało odbywać się w dialogu. Tyle tylko, że te konsultacje opóźniały wdrażanie jego pomysłów - opowiada nasz rozmówca.

Niektórzy twierdzą, że generał miał problem z alkoholem, nie stronił też od narkotyków: odpowiadał półsłówkami, chodził blady, by po chwili nieobecności tryskać energią. Jakby sytuacja trochę przerosła skromnego chłopaka z Pruchnika. - To bzdura. Był skrajnie przemęczony, ale nigdy nie ciągnęło go do używek - stanowczo zaprzecza Paweł Biedziak. I podkreśla, że rok, przez który Papała szefował policji, wcale nie był łatwy. Zaczęło się od wydarzeń na Bródnie, gdzie policjant podczas interwencji zabił dwie osoby, a dwie inne ciężko ranił. Potem były przygotowania do pielgrzymki Jana Pawła II, w lipcu 1997 r. wielka powódź stulecia, wreszcie Słupsk, gdzie po tym, jak policjanci zakatowali na śmierć kibica koszykarskiej drużyny Czarni Słupsk, doszło w styczniu 1998 r. do poważnych zamieszek, a na policjantów ruszyli ludzie z koktajlami Mołotowa.

Prywatnie przez lata gen. Marek Papała był związany z Małgorzatą, poznali się w ogólniaku. Jak mówią znajomi Papałów: Marek był dla niej wszystkim.

- Kiedy podczas śledztwa wyszło na jaw, że miał romans, przeżyła to bardzo. Bo to ona poświęciła się rodzinie bez reszty: on robił karierę, ona prowadziła dom i zajmowała się córką. Tak naprawdę wszystko podporządkowane było sprawom Marka. Gosia żyła w jego cieniu - opowiada nasz rozmówca. Cicha, spokojna, zrównoważona, była tłem dla męża. Kiedy do Papałów przychodzili znajomi generała, podawała kawę i ciasto, nigdy nie wtrącała się do rozmowy. Zawsze krok za generałem.

Jedną z pierwszych z wersji sprawdzanych przez śledczych była ta o udziale w zabójstwie męża Małgorzaty Papały. Była pierwszą osobą, która znalazła się na miejscu zbrodni. Podobno generał miał wysokie ubezpieczenie na życie. No i miał kochankę.

- Bardzo przeżyła, kiedy podczas jednego z pierwszych przesłuchań oficer UOP położył przed nią kartkę i kazał spisać przyznanie się do winy - opowiada osoba znająca Papałów. Bo to służby specjalne przez lata forsowały hipotezę, że zabójców generała należy szukać wśród jego najbliższej rodziny, ale śledczy nigdy nie potwierdzili tych podejrzeń.
Brali pod uwagę także inne ewentualności: porachunki policyjne, porachunki służb specjalnych, zemstę kogoś z rodzinnych stron. Najbardziej forsowana wersja i chyba najbardziej wiarygodna była jednak ta, że gen. Marek Papała dowiedział się czegoś, co mogło czynić go niebezpiecznym albo sam wmieszał się w jakieś nieczyste interesy. Jakie? Jedna z hipotez przyjmowana przez prokuraturę mówiła, że sprawa ma swój początek w latach 80. Wtedy Służba Bezpieczeństwa, szukając dodatkowych źródeł pieniędzy, zaczęła produkować i przemycać do Szwecji amfetaminę.

Po 1989 r. wyrzuceni z resortu esbecy przejęli biznes na własny rachunek. Papała mógł odkryć, że osoby z nimi związane zajmowały nadal ważne stanowiska państwowe. Może chodziło o inne brudne interesy? W każdym razie Papała mógł chcieć ostrzec przed tymi ludźmi Leszka Millera, bo niedługo przed śmiercią bardzo zabiegał o spotkanie z nim. Jak twierdzą też znajomi generała, chodził podenerwowany, jakby się czegoś bał. Miał się nawet kontaktować z Ireneuszem Pompą, przeorem Jasnej Góry, i skarżyć, że jest obserwowany.

Kim byli ci, którzy poczuli się zagrożeni przez Papałę? Dowodów nie ma, bo gdyby właśnie ta hipoteza okazała się trafna, znalibyśmy zleceniodawcę zabójstwa generała. Ale wśród śledczych i samych polityków mówiło się o ludziach związanych z tzw. ośrodkiem wiedeńskim, czyli miejscem styku wielkiego biznesu, służb specjalnych i świata przestępczego. Z tym światem, jak podkreślają nasi rozmówcy, był powiązany Edward Mazur. No i w 1999 r. pojawił się Artur Zirajewski, gangster z grupy płatnych morderców, który twierdził, że rok wcześniej spotkał się w gdańskim hotelu z Edwardem Mazurem, Andrzejem Z. pseud. Słowik, jednym z bossów gangu pruszkowskiego, i Nikodemem S. pseud. Nikoś, szefem świata przestępczego na Pomorzu. Gangsterzy szukali kogoś, kto weźmie zlecenia na "głównego psa". Tymi zeznaniami Zirajewski wykreował się na świadka numer jeden w jednym z najważniejszych śledztw prowadzonych przez polski wymiar sprawiedliwości, a Mazur na jednego z głównych podejrzanych o zlecenie zabójstwa gen. Papały.

W 2003 r. zarzuty nakłaniania i współudziału w zabójstwie Papały postawiono Ryszardowi Boguckiemu, w listopadzie 2005 r. Andrzejowi Z. ps. Słowik, obaj są związani z gangiem pruszkowskim. Ten ostatni został już skazany prawomocnie na 25 lat więzienia za zabójstwo domniemanego szefa gangu pruszkowskiego Andrzeja K. "Pershinga". Podejrzewany o zabójstwo Papały Ryszard Niemczyk, także skazany na 25 lat więzienia za zabójstwo "Pershinga", powiedział w styczniu 2006 r. przed bielskim sądem, że nie ma nic wspólnego z zamachem na Papałę. To samo twierdzi Bogucki.

Edwarda Mazura 20 czerwca 2006 r. w Chicago zatrzymało FBI. Ale w lipcu 2007 r. amerykański sąd odmówił wydania go Polsce. Zeznania Zirajewskiego, które były podstawą do wystąpienia o ekstradycję Edwarda Mazura, sąd federalny w Chicago uznał za kłamliwe i mało wiarygodne. Obrońcy Mazura podnoszą, że Zirajewski ułożył sobie w areszcie historię na podstawie doniesień prasy i rozmów z oficerami CBŚ. Dzisiaj niczego już nie wyjaśni, bo w niedzielę 3 stycznia zmarł w przywięziennym szpitalu z powodu zatoru tętnicy płucnej, wcześniej jednak próbował popełnić samobójstwo. Podobno był szantażowany i nakłaniany do zmiany obciążających Mazura zeznań. Jeśli tak, wcale nie musiał kłamać, opowiadając o spotkaniu w gdańskim hotelu.

Po śmierci Zirajewskiego na nowo rozpętała się dyskusja o tym, dlaczego polski wymiar sprawiedliwości nie zdołał rozwikłać sprawy, której rozwiązanie każdy kolejny rząd uznawał za sprawę honoru. I sam Zbigniew Ziobro, który występował z wnioskiem o ekstradycję Mazura, kilka dni temu przed kamerami przyznał, że w śledztwie popełniono błędy.
Przez prawie 12 lat nad sprawą pracował właściwie jeden prokurator, w grupie operacyjnej Generał też nie zmieniali się ludzie. - Zabrakło świeżych głów, świeżych tropów. Prokuratorowi Jerzemu Mierzewskiemu przydzielano do pomocy prokuratorów, ale głównie po to, aby go pilnowali - zauważa Anna Marszałek. I zwraca uwagę na jeszcze jeden ważny aspekt: sprawę od samego początku traktowano politycznie, dlatego wiele osób było nią zainteresowanych. - Zwłaszcza w czasie rządów SLD ze śledztwa wyciekały dokumenty. Edward Mazur wiedział więcej o tym, nad czym pracują grupa i prokuratorzy, niż sami decydenci - opowiada. Ale powiązania biznesmena Mazura zawsze były tematem domysłów i spekulacji.

Poseł Zbigniew Wassermann przypomina, że ludzie służb od początku lansowali hipotezę, iż winnych zabójstwa należy szukać w rodzinie Papały, a gdy w śledztwie pojawiła się osoba Mazura, osobiście za niego ręczyli i wydali pozytywną opinię. - Wiele wskazuje, że Mazur nie był im obojętny - uważa poseł Wassermann.

O tym, że był z jakichś powodów specjalnie traktowany, świadczy choćby narada, w której uczestniczyli prokurator Mierzewski, szefowie prokuratury okręgowej i apelacyjnej w Warszawie i prokurator krajowy Karol Napierski. Doszło do niej w lutym 2002 r., kiedy biznesmen został zatrzymany w Polsce. Prokuratura miała już zeznanie Zirajewskiego, który podczas okazania wskazał Mazura i podtrzymał swoje słowa. Ale po gorączkowych rozmowach w ministerstwie Edwarda Mazura, mimo że Mierzewski naciskał na jego zatrzymanie, wypuszczono. Potem prok. Napierski stwierdził, że była to decyzja kolegialna. - Pytanie dlaczego? - zastanawia się poseł Wassermann. Ktoś zasugerował prokuratorom, aby tego nie robili? Jeśli tak, to kto? Nie ma stuprocentowych dowodów na to, że to Mazur wydał zlecenie na Papałę, choć - jak podkreślają moi rozmówcy - wiele na to wskazuje.

- Tylko brakuje mi motywu - wzrusza ramionami Anna Marszałek. Może więc za zabójstwem generała stał nie tylko sam Mazur. - Jeżeli przyjąć, że na miejscu zdarzenia były dwie grupy przestępcze, to bardzo prawdopodobne - mówi Anna Marszałek.

A wiele wskazuje na to, że oprócz Boguckiego pod blokiem generała był Rafał K. pseud. Gruby, warszawski gangster powiązany z Jeremiaszem Barańskim ps. Baranina, tym samym, który wydał zlecenie zabójstwa ministra sportu Jacka Dębskiego. Jeden ze świadków twierdzi, że "Gruby" podał mu paczkę, w której była broń, i kazał wrzucić do Wisły. I to on mógł strzelać do Marka Papały. - "Baranina" to człowiek nieobliczalny, szalony, jego byłoby stać na takie zlecenie. Potrafił pobić nauczycielkę za to, że skarciła jego syna - opowiada Anna Marszałek. To jego ludzie obserwowali Papałę na kilka miesięcy przed zabójstwem, chodzili za nim do szkoły języków obcych, w której generał uczył się angielskiego.

- Ten, kto strzelał do generała Papały, na pewno już nie żyje - mówi Krzysztof Liedel. Bo zleceniodawcy zawsze pozbywają się niewygodnych świadków, a najniebezpieczniejszym z nich jest ten, który pociąga za cyngiel. Jeśli to "Gruby" zabił Papałę, nie przyzna się do winy, został zabity strzałem w głowę trzy miesiące po zabójstwie generała.

Kto zna scenariusz i głównych bohaterów wydarzeń dnia 25 czerwca 1998 r.? Pewnie znalazłoby się przynajmniej kilka osób. Tą wiedzę może posiadać Andrzej Z. pseud. Słowik, który ponoć bardzo się cieszy ze śmierci Zirajewskiego. Może wiedzieć Edward Mazur, ludzie służb specjalnych, gangsterzy, może politycy. Niektórzy z nich nie żyją, inni nigdy nie zdecydują się mówić. I mało prawdopodobne, abyśmy kiedykolwiek poznali prawdę o zabójstwie gen. Papały.
Dorota Kowalska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 17

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

K
Kcynia
Pewnie był niewygodny dla biznesu który omijał płacenie podatków a widać jak można uciec z kraju z walizką pełną pieniędzy, które idą na przemysł pogardy i dlaczego oficerowie służb zamieszanych w śmierć komendanta policji wykorzystują do tego wolny rynek atakując Polskę po dzień dzisiejszy....tylko tak można uzasadnić zlecenie zabójstwa Marka Papały bo przecież nie wolno nagrywać biznesu zawieranego w pokoju leśniczego... a jak nie ma nagrań to nie ma dowodów a Marek Papała je miał i dlatego go nie ma
K
Kcynia
Pewnie był niewygodny dla biznesu który omijał płacenie podatków a widać jak można uciec z kraju z walizką pełną pieniędzy, które idą na przemysł pogardy i dlaczego oficerowie służb zamieszanych w śmierć komendanta policji wykorzystują do tego wolny rynek atakując Polskę po dzień dzisiejszy....tylko tak można uzasadnić zlecenie zabójstwa Marka Papały bo przecież nie wolno nagrywać biznesu zawieranego w pokoju leśniczego... a jak nie ma nagrań to nie ma dowodów a Marek Papała je miał i dlatego go nie ma
f
fbi
1 działacze niewygodnych ludzi prześladowali was jak kogoś kto ich wczoraj rozpracował.mieliście w domu kamery podsłuchy i telefony oraz wszelkiego rodzaju sprzęt był nawigowany przez morderców, a co najważniejsze zwykli cywile brali w tym udział, to jest dosłownie to samo co chcieli komuś innemu wyrządzić .mrówki polskie rzuciły ię na wieloryba ,po tym jak dowiedzieli się że ktoś za włoś kogoś. ktoś inny by ich dopadł i wymiótł co do nogi ,oznacza to że narodzony czy miał sie narodzić byłby na krześle elektrycznym, to nie papała który dał się zwabić i zabić jak i lapper czy inni a jest ich od 50 do 80 którzy byli niewygodni którzy paplali przez tel jak ich żony czy członkowie rodzin,

wszyscy robili i robią do dnia wczorajszego interesy ,na biliardy ,można było się domyślić że kraj tonie w długach a tutaj takie domy i samochody a zwłaszcza u ludzi typu ....jak i ich rodzin..chłopaki wasze pistoleciki schowajcie na śmingus dyngus jak to się mowi w polsce. zapomniieliście że wasze złotówki usta zamykają a nasze dolary i euro otwierają .w policji sie zarabia grosze ale idzie sie tam robić interesy , butlk pondwinów.asta lawista babys
f
fbi
1 działacze niewygodnych ludzi prześladowali was jak kogoś kto ich wczoraj rozpracował.mieliście w domu kamery podsłuchy i telefony oraz wszelkiego rodzaju sprzęt był nawigowany przez morderców, a co najważniejsze zwykli cywile brali w tym udział, to jest dosłownie to samo co chcieli komuś innemu wyrządzić .mrówki polskie rzuciły ię na wieloryba ,po tym jak dowiedzieli się że ktoś za włoś kogoś. ktoś inny by ich dopadł i wymiótł co do nogi ,oznacza to że narodzony czy miał sie narodzić byłby na krześle elektrycznym, to nie papała który dał się zwabić i zabić jak i lapper czy inni a jest ich od 50 do 80 którzy byli niewygodni którzy paplali przez tel jak ich żony czy członkowie rodzin,

wszyscy robili i robią do dnia wczorajszego interesy ,na biliardy ,można było się domyślić że kraj tonie w długach a tutaj takie domy i samochody a zwłaszcza u ludzi typu ....jak i ich rodzin..chłopaki wasze pistoleciki schowajcie na śmingus dyngus jak to się mowi w polsce. zapomniieliście że wasze złotówki usta zamykają a nasze dolary i euro otwierają .w policji sie zarabia grosze ale idzie sie tam robić interesy , butlk pondwinów.asta lawista babys
d
de
polska jest krajem bardzo ale to bardzo dziwnym.
porównujemy śledztwa w wielu krajach ale czegoś takiego nie ma nigdzie.
same zabójstwa ,mordy w biały dzień, porażka,ludzie wychodzą z domu i nie wracają , wynoszą ich w paczkach itd, do czego to państwo dopuściło, gorzej być nie może,w tym kraju najlepiej być biednym jak mysz kościelna bo inaczej to kulka i do widzenia, ludzie na stanowiskach padają jak muchy pod blokami na obskurnych parkingach itd.w krótce to sami siebie wymordują .
opowiadają w mediach że polska to kraj w którym życie się poprawiło,a jak przyjeżdżasz to jesteś w szoku po zobaczeniu tego wszystkiego.

pamiętam czasy komuny, polacy byli biedni ale nie było tylu mordów i takiego czegoś do czego dopuszczają się dzisiaj.

śledztwa prowadzone są dziwnie,żadnej odpowiedzialności, sumienia.

w innych krajach nawet drobny złodziej tak się boi prawa jak ognia, nie ma takich mordów, takiego rodzaju,takich bredni opowiadania w mediach.

szok i przerażenie.

myślę że niedługo ci mordercy sami będą siebie nawzajem mordować bo społeczność ucieknie z tego kraju i nastąpi partyzancki system walk wzajemnych.

w tak krótkim czasie tyle morderstw, polityków,policjantów biznesmenów, szok
h
hgcv bnm,
wnoisek skorumpowane państwo. miller odpowiedz co robiłeś na miejscu zbrodni?
o
obserwator
Tajni współpracownicy kreujący się na świadków koronnych - a w rzeczywistości nikt nie sprawdza ich udziału w sprawach - bo się wybielają.
Trzeba ich działalność prześledzić dogłębnie i wiele spraw może znależć nagle rozwiązanie.
o
obserwator
Moim zdaniem kluczem są narkotyki płynące strumieniem przez Polskę w puszkach jako owoce,kawa,czekolada w płynie,mleko w proszku itd itp.
Poznał kanały i ludzi z nimi związanych i stał się niebezpiecznym dla narkobiznesu.
Spójrzmy na obecną gospodarkę i handel......co się opłaca w Polsce produkować ????
Najlepiej przywieżć towar z zagranicy i nieważne,że naszpikowany chemią,że zawały,że raki,że cukrzyca....byleby klasa biznesu dobrze się miała i miała co sprzedać..a co sprzedaje? wszystko i nie zwrasca uwagi na choroby...koszty jakie płaci społeczeństwo,bo ktoś sobie wymyślił,że jakoś ten pierwszy milion trzeba zarobić , byle szybko...i many,many,many Stąd tyle morderstw i uprowadzeń.Dochodzą do tego krętactwa związane z nielegalnie zakładanymi polisami na życie i mamy rozwijającą się gospodarkę ????? A kto za to płaci - głupi bo biedny,biedny bo głupi, bo uczciwy Polak.
P
Paw
Nazywanie policjantów psami to obraza ,sam mam psa i czuje się urażony
P
Paw
Nazywanie policjantów psami to obraza ,sam mam psa i czuje się urażony
a
ave
dokładna nazwa tego miejsca to "zatoka CZERWONYCH świń"- to chyba wiele wyjaśnia
B
Buziaczek
yes, yes, yes!
z
zły
Ujawnienie WSZYSTKICH akt IPN-u pozwoliło by wytrącić argumenty szantażu ludziom z dawnych służb UB , SB i wszystkim innym brak tylko woli i co ciekawe wszystkich polityków od Solidarności do obecnej władzy PO niby nic ale nikt nie jest zainteresowany !TYLKO CZEMU ??? a to że Rządy Kwaśniewskiego ,Millera ,i wielu innych Oleksych były uwikłane w afery to pewne ,tylko jak im cokolwiek udowodnić kiedy świadkowie umierają z jakiś przyczyn ,lub wyjeżdżają bądź znikają , w końcu oni mieli wpływy i władzę mogli więc wszystko ,dlatego -spokojny obserwator-ma 100% racji w tym o czym pisze choć jest to tylko czubek góry ! Więc winnych należało by szukać wśród wysoko postawionych i to nawet z obecnego świecznika a partie byłych post-komunistów należało by zdelegalizować ! .
r
rjk
nalezalo szukac wsrod "psow"....
d
dr Hałs
To w końcu kto kazał Napierskiemu podjąć decyzję kolegialną i wypuścić Mazura ?
Wróć na i.pl Portal i.pl