Udane małżeństwo

Renata Bożek
Zrezygnować z meczu, żeby razem z żoną oberjzeć romantyczną komedię? Nigdy! tak powie większość mężczyzn. Ale jeśli chcą być dobrymi mężami, powinni pomyśleć o tym, co sprawia radość bliskim - mówi Wojciech Stefaniak, psychoterapeuta.

Renata Bożek: "Pogląd, że mężczyźni i kobiety są w równym stopniu odpowiedzialni za problemy małżeńskie, jest bzdurą. Najczęściej winien jest mężczyzna" - tych słów nie napisała sfrustrowana kobieta, ale amerykański psychoterapeuta Robert Mark Alter w książce "Dobry mąż, udane małżeństwa". Doszedł do tego wniosku po wielu latach prowadzenia terapii par.
Wojciech Stefaniak: Unikałbym tak radykalnych sądów, ale coś w tym jest. Współcześni mężczyźni nie nadążają za zmianami i w domu zachowują się tak, jakby żyli w latach 50. XX wieku. Wchodzą w rolę patriarchy, który po powrocie z pracy musi mieć ugotowane, posprzątane i uprane. No i mieć święty spokój, więc żona i dzieci powinny chodzić na paluszkach.Nawet jak raz na miesiąc odkurzy, to uważa, że żona powinna mu być dozgonnie wdzięczna. "Taki był mój dziadek, mój ojciec i wszystko było dobrze" - słyszę w gabinecie, gdy pytam, co robią, żeby ich rodzina była szczęśliwa. Gdy drążę temat: "A chciałby pan, tak jak dziadek, jeździć syrenką albo, jak ojciec, małym fiatem?". Wtedy dopiero dochodzi do nich, że jest XXI wiek i zmieniły się nie tylko samochody, ale też oczekiwania kobiet i normy dotyczące tego, jak powinien zachowywać się mąż.

A jednak wielu mężczyzn upiera się, że dom to sprawa kobiet.
Jeśli w dzieciństwie napatrzyli się na matkę, która po przyjściu z biura pędziła do kuchni, zmywała, prała, a w weekendy robiła większe porządki, i na ojca, który czas spędzał w garażu lub przed telewizorem, to w swoim domu będą trzymali się tego wzoru. Zmiana byłaby trudna, bo wypadając z utartych kolein, poczuliby się niepewnie. Dlaczego? Wyobraźmy sobie średniowieczny zamek. Łatwo bronić go rycerzom, gdy są za murami. Gorzej, gdy go opuszczają, bo na zewnątrz czeka niewiadoma. Tu oczy muszą mieć szeroko otwarte i być czujni. Dlatego mężczyźni czują się bezpieczni za murami tradycyjnej roli. Gdy wychodzą poza nią, muszą się wysilić: pomyśleć, jak się zachowywać wobec żony i dzieci. Zastanowić się, jak zbudować autorytet nie na krzyku i sile, ale na partnerstwie i współpracy.

A jeśli współczesny rycerz chce być dobrym mężem, to od czego ma zacząć?
Moim pacjentom mówię: bądźcie bardziej w rodzinie, a wszyscy na tym zyskają. Badania pokazują, że mężczyzna, bawiąc się z dziećmi, wchodzi całym sobą w zabawę: klęka na podłodze, rozkłada klocki. Kobiety raczej mają oko na dzieci, niż z nimi szaleją. Dlatego dzieci wolą się bawić z tatą, bo czują, że on jest całkowicie zaangażowany, nie kontroluje, nie poucza i tak samo jak one odczuwa radość. Dla mężczyzny to też zastrzyk energii i okazja do budowania relacji z tymi, których kocha. Dla dzieci taki ojciec to skarb. Jego zachowanie przekonuje je, że są dla ojca najważniejsze, że mają w nim oparcie. Kiedy mogą prosić: "Tato, pobaw się
z nami", dostają też sygnał, że zawsze mogą mu się zwierzyć z kłopotów. Mężczyzna ma dzięki temu szanse poczuć się prawdziwym ojcem: kochanym, lubianym i słuchanym. Moi pacjenci szybko się orientują, że zejście z piedestału nieobecnego męża i karzącego ojca wiele im daje. Mogą rozwijać te cechy, na które nie ma miejsca w pracy czy w pubie. Odkryć w sobie wrażliwość, radość, opiekuńczość. Mogą popatrzeć na siebie z całkiem nowej perspektywy: nadal jestem odpowiedzialny za finanse rodziny, ale też dzieci skaczą z radości, gdy wraca po pracy do domu. Mężczyzna, który w pełni jest ojcem, nie widzi też problemu, gdy trzeba pozmywać czy ugotować dla tych, których kocha. I nie trzeba chyba tłumaczyć, że rodzina tego mężczyzna jest szczęśliwa.

Może niektórym trzeba. Moja 24-letnia studentka podzieliła się ze swoim chłopakiem obowiązkami w ten sposób, że on gotuje, bo to lubi, a ona sprząta. Ale znajomi na widok Maćka stojącego przy kuchni zaczęli się podśmiewać, że jest pantoflarzem.
Takie komentarze są dla mężczyzny trudniejsze do zniesienia niż odszyfrowanie instrukcji obsługi pralki. Tymczasem gdy koledzy, teść, brat trzymają się tradycyjnego modelu, mężczyzna, który postępuje inaczej, musi się liczyć z krytyką. Teść mu powie: "Tego u nas jeszcze nigdy nie było! To nie do pomyślenia, żebyś ty na swoich imieninach zmywał! Co z ciebie za chłop?". A potem taki teść weźmie jeszcze córkę na stronę i postraszy: "Musisz się zmienić, bo sam go namówię, żeby cię zostawił". Skąd te reakcje? Być może krytycy sami niedobrze czują się w roli nieobecnego męża. Woleliby więcej bliskości i ciepła w domu, ale nie potrafią się do tego przyznać ani zrobić cokolwiek, by to zyskać. Mężczyzna, który w domu zachowuje się inaczej niż oni, pokazuje im, ile tracą. A więc musztrując go, wyśmiewając, udowadniają samym sobie, że ich styl życia jest lepszy.

Czy prawdziwie męskie byłoby przeciwstawienie się presji kolegów i przyznanie: "Zależy mi na tym, żeby moja żona dobrze się ze mną czuła"?
Do tego potrzebna jest pewność siebie. Świadomość: "Co jest dla mnie ważniejsze: opinia kolegów czy żony?". Tylko pozornie odpowiedź jest prosta. Bo każdy z nas gra wiele ról. Mężczyzna jest mężem i ojcem, ale też kolegą z pracy, kumplem z boiska, synem. We wszystkich tych rolach musi się sprawdzić. Jeśli rola dobrego kumpla kłóci się z rolą dobrego męża, ma problem. Wydaje mu się, że musi wybierać. A wystarczy powiedzieć, bez tłumaczenia się: "Ale ja lubię kąpać synka, odrabiać lekcje z córką, gotować". Złośliwe komentarze nie będą dla niego problemem, jeśli uświadomi sobie, że dzięki temu, co robi dla domu, ma wpływ na to, jak wygląda jego związek. Chce, żeby partnerka była czuła i troskliwa? Będzie, jeśli po przyjściu z pracy nie zastanie góry brudnych naczyń, ale czysty zlew i kolację. Bo wtedy zamiast zakasać rękawy, a wieczorem paść nieżywa ze zmęczenia na łóżko, będzie miała siłę, żeby porozmawiać o jego pracy, pokochać się.

Ciekawe, jak teść krytykant zareagowałby na radę Altera: "Przez tydzień rób to, czego chce twoja żona. Poddaj się temu. Mów jej: »Ty wybierz«, »Na co masz ochotę?«, »Chcę robić to co i ty«".
Zaskoczę panią: na taką propozycję panowie reagują bardzo dobrze. Jedną z technik terapeutycznych, która się sprawdza w terapii par, jest tzw. dzień dobroci dla żony. Przez 24 godziny to ona wyraża swoje życzenia, a mąż je spełnia, rezygnując z tego, na co sam miał ochotę. Gdy potem o tym rozmawiamy, okazuje się, że dzięki temu mężczyźni po raz pierwszy dowiadują się, na czym zależy ich żonom, co one lubią. Mogą się też przekonać, jak sami się czują, gdy spełniają ich życzenia. I często okazuje się, że sprawia im to radość: "Dawno się tak dobrze nie bawiłem", "Nie myślałem, że spacer może być taki miły" - słyszę często. Zdarza się mąż, który się irytuje, że nie obejrzał meczu, bo ona chciała iść do kina. Ale wtedy mówię mu: "Zastanów się, co jest ważniejsze - zadowolenie bliskiej osoby czy mecz. Dlaczego tak trudno dopasować ci się do niej? Czy zawsze musisz być najważniejszy?". Mężczyźni są tak wychowani, że uważają swoje sprawy za ważniejsze. Ale jeśli chcą mieć szczęśliwą rodzinę, muszą spuścić z tonu. Dlatego dużo prawdy jest w tym, że dobry mąż to dobry związek.

A gdy to partnerka zawsze stawia swoje sprawy na pierwszym miejscu?

Mężczyzna nie powinien dać się wciągnąć w wymianę zażaleń i pretensji. Postawić na opanowanie i racjonalność. Spokojnie usiąść i się zastanowić: "O co nam chodzi? Dlaczego cię to irytuje, że ja wolę obejrzeć »Bonda« niż Woody’ego Allena? Dlaczego nie chcesz się ze mną bawić?". Pamiętajmy, że codzienne utarczki budzą złość, ale nie zmieniają tego, co złe w związku. Dlatego warto znaleźć czas na rzeczową rozmowę: "Czego od siebie nawzajem oczekujemy? Do czego zmierzamy? Jaki mamy plan na wspólne życie?". Z takiej rozmowy powinno wynikać, co jest dla nas ważne, np. dla niego dziecko za dwa lata, dla niej studia podyplomowe. Następny etap to wpisanie celów indywidualnych w cele wspólne. Dobry mąż, zamiast wypominać egoizm żonie, która chce się uczyć, powinien pomóc jej wpleść ambicje we wspólne życie. To dla mężczyzn łatwiejsze niż dla kobiet, bo to oni od pokoleń są przyzwyczajeni do życia w dwóch sferach: publicznej i prywatnej. Emancypacja kobiet jest historycznie nową kwestią, więc kobietom trudno znaleźć równowagę między budowaniem pozycji zawodowej a tradycyjną kobiecością. Gdy np. zależy jej, by zrobić studia podyplomowe, rozsądny mąż powie: "Dobrze, zobaczmy, co nas czeka, gdy zaczniesz studiować. Co się wtedy zmieni w naszym życiu. Co zrobić, żeby te zmiany nie wpłynęły źle na nas?". Może postawić rozsądny warunek: "Przez te dwa lata przejmę część obowiązków, ale potem ja skoncentruję się na karierze i będę oczekiwał pomocy od ciebie".

Żeby to zrobić, mężczyzna musi przestać myśleć w kategoriach "ja", a zacząć myśleć: "my".
Znów panią zaskoczę: panowie częściej niż panie mówią "my", bo poczuwają się do roli opiekuna rodziny, kogoś, kto jest za nią odpowiedzialny. To kobiety częściej twierdzą: "Ja chcę mieć więcej czasu dla siebie". Męskie poczucie wspólnoty z żoną i dziećmi to potencjał, który mężczyzna może wykorzystać do budowania dobrego związku. Zamiast wypominać żonie: "Myślisz tylko o sobie", powiedzieć: "Rozumiem, że zależy ci, żeby osiągnąć pozycję w pracy. Jak mogę ci pomóc?". Gdy kobieta przekona się, że jemu na niej zależy, że szanuje jej wybory, zwykle odwzajemnia się tym samym. Jeśli mężczyzna popatrzy na żonę jak na wyjątkową osobę, która go fascynuje, jest szansa, że ona też zobaczy w nim supermena. Dawanie sobie nawzajem poczucia, że jesteśmy dla siebie najważniejsi, to siła spajająca małżeństwo.

Alter pisze, że gdy jeden z pacjentów poskarżył się mu, że żona nie chce się z nim kochać, popatrzył na niego i powiedział: "Kiepsko się prezentujesz, Wayne. Prawdę mówiąc, wyglądasz beznadziejnie. Pijesz za dużo piwa, obżerasz się byle czym, ciało masz sflaczałe. Żadna zdrowa na umyśle kobieta nie chciałaby iść z tobą do łóżka. Jeśli chcesz jeszcze myśleć o seksie z żoną, musisz wziąć się za siebie. Zacznij ćwiczyć! Musisz dobrze wyglądać - dla niej".
Przez lata panował pogląd, że wystarczy, jeśli mężczyzna będzie ładniejszy od diabła. To kobieta miała dbać o to, aby być atrakcyjna. Dla panów takie myślenie jest wygodne. Jeśli ona mówi: "Lubię zapach tego płynu po goleniu", warto go kupić, żeby sprawić jej przyjemność. Pokazać, że zależy nam na tym, żeby się jej podobać. Wtedy żona chętnie przytuli się wieczorem. Przez lata panował pogląd, że kobiety mają dbać o związek i że tylko one to potrafią. I rzeczywiście, statystycznie znacznie częściej kobiety starają się, próbują rozmawiać o problemach, łagodzić konflikty, namawiają męża na psychoterapię. Jeśli im się nie udaje, to często dlatego, że mężczyzna mówi "nie". Gdy więc to on spróbuje być lepszym partnerem, związek ma szansę na szczęście.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl