Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dostojne kominy

wald
Niejednego zdziwić może obecność w środku głogowskiego rynku imponującej budowli. Zwłaszcza że samo miasto jest... powiedzmy: niespecjalnych rozmiarów, choć rynek ma całkiem, całkiem: ponad sto metrów w każdym boku. W istocie jednak nic w tym dziwnego - to po prostu pamiątka ambicji właściciela sprzed lat.

Małopolskie ratusze

     Janowi Kazimierzowi Lubomirskiemu otóż, który władał miastem w XVIII wieku, marzyło się uczynienie z Głogowa miasta znacznego. Aby podnieść więc jego prestiż, zburzyć kazał drewniany ratusz, ufundowany w 1635 przez Mikołaja Spytka Ligęzę, i wzniósł na jego miejscu obiekt murowany, mieszczący - ówczesną modą - na parterze zajazd i szynk, pokoje zaś magistrackie - na piętrze. W podziemiach ulokowano - to też tradycja - miejski areszt, w którym na karę oczekiwali nie tylko rozmaici obwiesie, ale i osoby z różnych powodów skazane na hańbę pod pręgierzem.
     Taka "kohabitacja" przetrwała aż do 1905 roku. Ówczesny właściciel miasta, Adam Jędrzejewicz, oddał ratusz w wyłączne władanie samorządowi - który z daru zresztą nie skorzystał, przeznaczając cały gmach na szkołę, która wcześniej korzystała tylko z pomieszczeń na piętrze.
     Ratusz był wielokrotnie rozbudowywany, m.in. w 1822, 1929 i 1952 roku. Jego najoryginalniejszy element - prostokątna wieża - powstał najprawdopodobniej w 1822 dzięki obudowaniu czterech narożnych kominów drewnianymi ścianami i przykryciu czworoboku dachem z gontów ozdobionym latarnią. Od 1929 roku ściany te są trwałe - murowane - a strome poszycie, pobite blachą, zdobi metalowa chorągiewka opatrzona datą, upamiętniającą rok budowy najstarszego ratusza. Podczas tego samego remontu oczyszczono siedzibę miejskich władz z licznych, szpetnych przybudówek: murowanych kramów, zwanych "jatkami cechowymi", zewsząd doklejonych do jego ścian. Były one paskudne, jednak przez stulecia trwały. Pieniądz jednak nie śmierdzi, a właściciele ich czynsze opłacali dworowi.
     Szkoda tylko, że nie zachował się, tkwiący kiedyś przed ratuszem od południa, pręgierz, pod którym chłostano nieraz - tak przynajmniej wspominają akta - cudzołożnice...
     A może to i dobrze? Bo kto miałby takie kary ferować - burmistrz, urzędujący dziś po staremu w ratuszu? Kata - fachowca - przecież Głogów nie zatrudnia, a kat byłby osobą niezbędną. Bo chłosta, to nie były przelewki, chłosta wymagała nie lada krzepy. Zdarzało się bowiem, że - cudzołożnice zwłaszcza - karano 200 uderzeniami bata; ileż to się więc musiał kat namachać...
(wald)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski