Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Anna Barańska: W czerwcu wyjdę za mąż

Wojciech Koerber
Anna Barańska
Anna Barańska Krzysztof Szymczak
Rozmowa z Anną Barańską, kapitan brązowych medalistek ME w siatkówce.

Właśnie została Pani wybrana przez czytelników wp.pl na Miss ostatnich mistrzostw Europy.

O proszę. Nie wiedziałam. Ale to bardzo miłe, po prostu dziękuję.

Jeden z wpisów internautów był takiej oto treści: "Aniu Barańska, Kocham Cię i bardzo chciałbym z tobą chodzić, jednak wiem, że jest to niemożliwe, ponieważ za wcześnie się urodziłem i jestem już za stary. Pa". Szkoda człowieka...

Ojej. Różne rzeczy się zdarzają, niektórzy wyznawali mi miłość i próbowali wręczyć pierścionek zaręczynowy, inni prosili, bym na niego trochę poczekała. Czasami jest to miłe. Tylko że ja już jestem zajęta.

Kto taki Panią zajął?!

Tajemnica.

Nie zgadzam się. Mój naczelny słyszał, że pozdrawia Pani teściów i kazał sprawdzić, skąd oni są.

No dobra, w czerwcu wychodzę za mąż. Mam narzeczonego, który mieszka pod Kaliszem i jest starszy ode mnie o cztery lata. A więc mam już też pierścionek zaręczynowy na palcu. Od stycznia.

I tak od razu się Pani zgodziła, czy było trochę przekomarzania?

Najpierw to ja pół godziny płakałam. Bo czekałam na to? Chyba każdy czeka, jeśli wie, że znalazł tę drugą połówkę. A ja znalazłam.

Chyba każdy czeka, jeśli wie, że znalazł tę drugą połówkę. A ja znalazłam.

Pytam, bo ponoć na pomeczowych konferencjach prasowych lubiła się Pani przekomarzać z dziennikarzami. Prawda to?

Hmm... Lubię odpowiadać na pytania naszych wspaniałych dziennikarzy, ale czasem bywa śmiesznie. Na głupie pytania padają niekiedy głupie odpowiedzi.

Śmiesznie było podobno wtedy, kiedy dziennikarze zapytali po przegranym meczu, czy Wasze morale spadło. Aleksandra Jagieło miała się wtedy wyrwać słowami - "To chyba Wam coś opadło!". Taka zadziora.
Zgadza się. Bo to prawda, że wielu nam wmawiało, iż nie wytrzymujemy presji itd. My chciałyśmy iść do przodu, grać dobrą siatkówkę, a te głosy nam to uniemożliwiały.
Początkowo faktycznie się męczyłyście. Myślę, że skrzydła rosły Wam właśnie podczas trwania tego turnieju, bo zaczęłyście się przekonywać, że można też wygrać z lepszym. Wcześniej tej pewności nie miałyście.

To prawda, początki były trudne, ale w drugiej fazie grupowej nastąpił przełom. Zwycięstwem z Rosjankami udowodniłyśmy, że gramy dobrze i zasługujemy na czwórkę. Że nie liczy się papier i nazwiska.

Czyli jednak opłaca się grać dla takich chwil w reprezentacji?

Nie powiem, że się nie opłaca. Zresztą zawsze tak twierdziłam, tylko przez problemy z ludźmi różnie wychodziło. Teraz jest bardzo fajna współpraca, wszystko przebiegło super i bez żadnych konfliktów. Nie było tak, że jedna gra, a druga i trzecia krzywo patrzą. To wszystko miało wpływ na to, że zaczęłyśmy się prezentować bardzo dobrze. Pokazałyśmy, że bez polskich gwiazd też można osiągnąć sukces. Dwa lata temu były przecież w drużynie Glinka, Skowrońska i Świeniewicz, a skończyło się na czwartym miejscu.

Tego ducha zespołowości próbował Wam zaszczepiać m.in. drugi trener Piotr Makowski. Psychologicznymi opowiastkami. Jak choćby tą o dwunastu kredkach. Że jeśli zechcemy łamać je po kolei, to nie będzie problemu. Ale jeśli złączy się wszystkie razem, to tak łatwo złamać już się nie dadzą.

Pokazałyśmy, że bez polskich gwiazd też można osiągnąć sukces.

Tak, trener Makowski ma bogaty repertuar. Potrafił nas tym rozbawić.

A jakby miała Pani porównać Jerzego Matlaka z Marco Bonittą, to...

Dwa różne typy, dwa ciężkie charaktery. Tylko że z trenerem Matlakiem można się dogadać, pójść do pokoju, porozmawiać przy kawie. Jeśli miałyśmy jakieś zastrzeżenia, sugestie, to nie było problemu z wymianą zdań. Inaczej niż u Bonitty. Kiedy z nim chciałam porozmawiać, stwierdził, że może tylko po włosku. A, jak się później okazało, po angielsku też potrafił.

W BKS-ie Bielsko-Biała, z Igorem Prielożnym, zgrzytów nie ma. Pracujecie już długo i zgodnie.
Jak na razie bardzo fajna współpraca. Właśnie dziś zaczynamy zgrupowanie przed weekendowym turniejem Szamotuły Cup. Ale po nim dostanę tydzień wolnego.

I co?

I wyjadę sobie do Włoch, zupełnie turystycznie. Trochę tam cieplej niż u nas.
A za chlebem za granicę kiedyś Pani wyjedzie? Bo na razie jest wierność polskiej lidze.

Nie mówię, że nigdy tego nie zrobię. Ale u mnie na pierwszym miejscu jest życie prywatne, a za nim siatkówka. Jestem typem domownika i bardzo mi ciężko, gdy wyjeżdżam na dwu-, trzytygodniowe zgrupowanie w Polskę, a co dopiero na rok czy dwa za granicę. Ale drogi sobie nie zamykam i definitywnie zagranicznych ofert nie odrzucam. Choć przede wszystkim chcę mieć dom, dzieci... Może niekoniecznie po zakończeniu kariery. Mogę przerwać karierę za dwa, trzy lata, urodzić, a później jeszcze wrócić.

A Pani dom gdzie będzie?

Na dziś pod Kaliszem, ale kto wie, co się wydarzy. Może będzie w Warszawie, może we Wrocławiu.
Różnie bywa z tymi polskimi klubami. Winiary Kalisz do dziś są Pani coś winne.
Dokładnie tak. Chodzi o pół rocznego kontraktu, więc niemałe pieniądze. Myślałam, że je odzyskam, ale PZPS zablokował pieniądze. Może zadziałam jeszcze cywilnie, bo na razie wychodzi, że odzyskam tylko koszty sądowe. Prezes Kostera w ogóle nie powinien świadomie podpisywać ze mną umowy, skoro wiedział, że nie ma pieniędzy.

Długo świętowałyście sukces?

Impreza trwała długo, ale ja do końca nie wytrzymałam.

Miałyśmy spotkanie z najbliższymi, ze związkiem i ze sponsorem. Z tego, co wiem, impreza trwała długo, ale ja do końca nie wytrzymałam. Sporo nas ten turniej kosztował.

Jakieś nowe wieści o stanie zdrowia Joanny Matlak?

Mam takie informacje, że otworzyła oczy, chwyciła trenera za rękę. Jesteśmy z nimi całym sercem.

Tak jak i kibice. Opinia panuje taka, że dla nich ten Wasz brąz jest jak złoto.
Wydaje mi się, że można tak powiedzieć. Zresztą, te nasze krążki podchodzą kolorystycznie pod złoto, więc same się śmiałyśmy, że je mamy. Holenderki okazały się trudne do ogrania, no a Włoszki grały fantastycznie. Byłyby dla nas nieosiągalne. Ale utarłyśmy nosa tym, którzy wróżyli nam co najwyżej przedział miejsc 5-8.

Zaczęliśmy od tytułu Miss Europy siatkarek, więc zapytam na koniec, jak się Pani zapatruje na ewentualny udział w jakiejś rozbieranej sesji zdjęciowej? Mogą paść podobne propozycje, skoro takie jest "zapotrzebowanie" tysięcy Polaków.
Rozbierane sesje - nie. Ale takie w stroju plażowym czy - jak to się mówi - lightowe? Nie mówię nie, wszystko jest możliwe.

Zaczynała w Świdnicy i we Wrocławiu
Anna Barańska (178 cm) urodziła się 14 maja 1984 roku w Świdnicy.
Jej pierwszym klubem była miejscowa Polonia, a potem kolejno Gwardia Wrocław (2001-2005) i Winiary Kalisz (2005-2008). Obecnie gra w barwach BKS-u Bielsko-Biała. Jest mistrzynią Polski z 2007 roku, a wcześniej spore sukcesy odnosiła w niższych kategoriach wiekowych (m.in. złoto ME juniorek 2002 i brąz MŚ juniorek 2003). Olimpijka z Pekinu. Jej młodsza siostra Bogumiła występuje w Gwardii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska