Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Minister z Łodzi odchodzi z rządu po aferze hazardowej

Marcin Darda
Ani jedno pytanie podczas wczorajszego spotkania Mirosława Drzewieckiego z dziennikarzami nie doczekało się odpowiedzi
Ani jedno pytanie podczas wczorajszego spotkania Mirosława Drzewieckiego z dziennikarzami nie doczekało się odpowiedzi fot. Wojciech Barczyński
Mirosław Drzewiecki złożył wczoraj przed południem dymisję z funkcji ministra sportu i turystyki. Wystąpienie łódzkiego polityka Platformy Obywatelskiej nie trwało nawet trzech minut, nie odpowiedział na żadne pytanie. Tak skończyła się rządowa kariera jednego z najbardziej wpływowych polityków i zaufanego człowieka premiera Donalda Tuska.

Jeszcze wiosną, dokładnie 30 maja, premier Tusk goszcząc w Łodzi na konwencji przed wyborami do europarlamentu nie mógł się Drzewieckiego nachwalić. Nazywał go autorem cywilizacyjnego projektu [orliki - przyp. red.], który zmieni Polskę na zawsze.

Komplementy szefa rządu pod adresem Drzewieckiego padły 2,5 miesiąca po tym, jak - według ustaleń CBA - "Mirek" spotkał się z "Grześkiem", by się dogadać w sprawie odłożenia na półkę przepisów, które na automaty hazardowe nakładałyby dodatkowe opłaty, łącznie blisko 470 mln zł. Te pieniądze mogły zasilić fundusz na inwestycje Euro 2012.

Spekulacje, który minister będzie kolejny: Szejnfeld? A może Czuma?

O lobbingu Drzewieckiego premier dowiedział się w drugiej dekadzie sierpnia. Nie podjął wtedy żadnej decyzji, chociaż był świadomy, że to z resortu sportu wyszło pismo sygnowane nazwiskiem Drzewieckiego o konieczności zrezygnowania z dopłat od automatów do gier hazardowych. Drzewiecki w momencie wybuchu afery wypoczywał w swym apartamencie w Miami na Florydzie, wrócił w piątek wieczorem i to wtedy - zdaniem większości polityków opozycji, politologów i publicystów - albo powinien złożyć dymisję, albo sam Tusk powinien go zdymisjonować. Zamiast decyzji była kunktatorska sztuczka Tuska i wicepremiera Schetyny: zostaniesz, jeżeli przekonasz do siebie opinię publiczną. Jak doniósł wczoraj "Dziennik Gazeta Prawna", w naradzie i przygotowywaniu tez do sobotniej konferencji Drzwieckiego brali udział spece z Kancelarii Premiera. Nie pomogło, Drzewiecki plątał się w zeznaniach, nie był wiarygodny, winę zrzucał na pracowników. W niedzielę już nawet koledzy z PO wieszczyli, że Drzewiecki nie zaczeka do wtorku, kiedy miała zapaść decyzja o jego przyszłości. Zrezygnował.

W łódzkiej PO, gdzie Drzewiecki miał jako członek dworu Tuska szczególny status, sprawy nie komentowano, choć niektórzy nieoficjalnie przepowiadali, że nic się nie zmieni, bo składający dymisję ani z partii, ani z jej zarządu nie wyleciał, nawet nie został zawieszony, "bo za długo zna się z Tuskiem".

- W Łodzi będą się z nim obchodzić trochę jak ze zgniłym jajem, ale nikt mu nie podskoczy, on w partii ma długie ręce - mówi jeden z członków łódzkiej PO. - Ale jedno dziś można stwierdzić na pewno: Cezary Grabarczyk może otwierać szampana, bo Drzewiecki już mu jedynki na żadnej wyborczej liście nie zgarnie.

Kalkulacje biorą się stąd, że Drzewiecki będzie się musiał ze swego lobbingu i wynikających z niego decyzji, które podjął (a na pewno podpisał), tłumaczyć w prokuraturze i CBA. Jeśli do tego dojdzie darmowy show, jaki przyniesie komisja śledcza, nikt przy zdrowych zmysłach nie wstawi go na listę wyborczą w przedterminowych wyborach do Sejmu.

Wczoraj jeszcze polityczna "warszawka" spekulowała, kto w związku z aferą hazardową podzieli los Drzewieckiego. Najczęściej pojawiało się nazwisko Adama Szejnfelda, wiceministra gospodarki, który zgłosił do "ustawy hazardowej" kilkanaście poprawek na korzyść branży. Łaska premiera miała także wyczerpać się wobec ministra sprawiedliwości Andrzeja Czumy, który przedwcześnie przesądził o niewinności zamieszanych w aferę. Wicepremier Waldemar Pawlak stwierdził jednak, że Szejnfelda nie zdymisjonuje, bo przestrzegał procedur, a Czuma wydał wczoraj oświadczenie, że "został źle zrozumiany".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki