Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Brąz siatkarek na wagę złota

Marek Kondraciuk
Polki mają medal! Wspaniałe łódzkie mistrzostwa Europy uwieńczył sukces naszych siatkarek, który oklaskiwało w Atlas Arenie Łódź 13.500 widzów
Polki mają medal! Wspaniałe łódzkie mistrzostwa Europy uwieńczył sukces naszych siatkarek, który oklaskiwało w Atlas Arenie Łódź 13.500 widzów fot. Krzysztof Szymczak
Trzynaście i pół tysiąca kibiców w Atlas Arenie Łódź i miliony przed telewizorami czekało na jedenasty w historii medal polskich siatkarek w mistrzostwach Europy, a piąty brązowy i pierwszy w tym kolorze od 1971 roku. I doczekało się! Polska pokonała Niemcy 3:0 i łódzka hala długo falowała na biało-czerwowo.

Reprezentacja Niemiec wydawała się najsłabsza z czwórki półfinalistów. Niemki przegrały sobotni mecz z Włoszkami jeszcze łatwiej niż Polki z Holenderkami.

- Nikt w Niemczech nie liczył, że zajdziemy tak wysoko, więc wszystko co robimy od drugiej rundy jest już powyżej oczekiwań - mówił Giovanni Guidetti, włoski trener drużyny Niemiec. - Mam zadanie zbudować zespół na olimpiadę w Londynie 2012.

Polki były w podobnej sytuacji jak ich rywalki, bo plan wykonały z nadwyżką, awansując do półfinałów.

Indywidualnościami Niemek są wciąż Margareta Kozuch, czyli Małgosia Kożuch (urodziła się w Hamburgu, ale jej rodzina pochodzi z Polski) oraz Christiane Fuerst. - W tym turnieju uwierzyłyśmy w siebie - mówiła przed meczem kapitan Fuerst. - Wiemy, że stać nas na wiele.

Już początek meczu pokazał, że to może być dzień Polek, które szybko zapomniały o holenderskim laniu w półfinale. Wyszły na parkiet skoncentrowane i po kilku minutach prowadziły 5:1. Świetnie "weszły w mecz" zwłaszcza Agnieszka Bednarek-Kasza i Joanna Kaczor. To one, a nie Fuerst imponowały grą w bloku, zatrzymując trzykrotnie w pierwszej partii Małgorzatę Kożuch. Siedzący obok miejsc prasowych ojciec gwiazdy reprezentacji Niemiec nie krył swojego niezadowolenia. Ożywiał się natomiast po każdym udanym zagraniu córki i jej koleżanek:

- Dobrze Margaretko! - krzyknął zwalisty Miro Kozuch, były siatkarz Startu Gdynia, kiedy jego córka doprowadziła do remisu 11:11. Nasza drużyna nie oddała jednak inicjatywy.

Znakomicie włączyły się Anna Barańska i grająca najlepszy turniej w życiu Aleksandra Jagieło, niekwestionowana indywidualność meczu o brązowy medal. Ola wraz z Izą Bełcik stały się najbardziej utytułowanymi polskimi siatkarkami, bo do dwóch "złotek" dorzuciły wczoraj brąz.

Kiedy na zagrywkę weszła Bednarek Polki odskoczyły na 8 punktów (22:14). Bednarek posłała rywalkom sześć trudnych do odebrania serwisów w tym dwa asy!

Znana z silnej psychiki drużyna niemiecka zwątpiła wówczas w szansę wygrania tego seta i po zablokowaniu Kozuch przez Barańską i efektownej kiwce naszej kapitan Polki wygrały seta 25:16.

Z biegiem meczu Niemki grały coraz bardziej nerwowo, źle przyjmowały zagrywkę, co dodawało pewności siebie naszym siatkarkom. Ani razu biało-czerwone nie oddały prowadzenia. Znacznie lepiej niż w sobotę w meczu z Holenderkami przyjmowały zagrywkę (zwłaszcza libero Mariola Zenik), co pozwalało rozgrywającej Milenie Sadurek-Mikołajczyk często prowadzić grę środkiem. Bednarek punktowała z krótkiej, a Gajgał popisywała się ulubionymi atakami z obejścia, przy odbiciu z jednej nogi. Było już 9:5, 16:11, 20:14, 23:19, 25:19 (as Jagieło) i brąz przybliżył się na odległość jednego seta.
Polki grały jak natchnione. W ich grze widać było rozmach, a pomagał luz, który osiągnęły dzięki wyraźnej przewadze technicznej. Trzecia partia, tak jak pierwsza, zaczęła się od 5:1. Niemki czekały na impuls. Nie był nim ani fantastyczny atak Christiane Fuerst z krótkiej, ani dwie z rzędu akcje Kozuch (atak i as serwisowy na 7:6).

Polki natychmiast odskakiwały na trzy, cztery punkty. Uskrzydlały je popisowe akcje. Takie jak ta, która dała czwarty punkt. Mariola Zenik podbiła tyłem do boiska niemożliwą - wydawać się mogło - do obrony piłkę i wyszła z tego wystawa zakończona siarczystym zbiciem Anny Barańskiej. Brązowego medalistę dzieliła wczoraj od czwartej drużyny Europy duża różnica umiejętności, ale właśnie takie akcje dawały łódzkiej widowni w Atlas Arenie smak wielkiej siatkówki. Polki zakończyły mecz nie oddając rywalkom prowadzenia nawet na moment.

Ostatnie akcje meczu były prestiżowym pojedynkiem kapitanów. Niemki poderwała Fuerst, po zagrywkach której zrobiło się 23:23. Odpowiedziała nasza kapitan Barańska, najpierw czystym atakiem, a następnie też skutecznym po bloku (25:23)!

Teraz nastąpiła eksplozja radości i taniec zwyciężczyń tonących we łzach radości. To jest brąz na wagę złota. Polki są nadal w czołówce Europy!

W sobotę kibice żyli nadzieją na awans Polek do finału, ale okazało się, że to mrzonki. - Holenderki potrafiły połączyć męską siatkówkę w ataku i kobiecą w obronie - powiedział po meczu półfinałowym Piotr Makowski, drugi trener prowadzący nasz zespół. - Tego nie da się osiągnąć po pięciu miesiącach pracy, jak my, lecz po pięciu latach, jak one.

To trafna ocena gry pomarańczowych. Może gdyby mecz zaczął się w trzecim secie, to nasza drużyna doprowadziłaby do tie breaka. Niestety, pierwsze dwa przegrała gładko do 11 i do 15. To było już 11 setów z rzędu, przegranych w tym roku przez naszą drużynę w meczach z Holandią. Polki chciały podjąć walkę, ale nie były w stanie dorównać rywalkom. Manon Flier bombardowała zarówno ze skrzydła, jak i ze środka drugiej linii. Polski blok nie był dla niej przeszkodą. Polki miały problemy z przyjęciem zagrywki, a seryjne błędy zdarzały się nawet Złotkom Marioli Zenik i Aleksandrze Jagieło. - Kluczem do sukcesu była presja, jaką wywierałyśmy na polskich zawodniczkach - powiedziała po meczu Debby Stam, holenderska przyjmująca. - Gdybyśmy zaczęły walczyć od pierwszego, a nie od trzeciego seta, to może byłoby inaczej - dodała Anna Barańska, kapitan naszej reprezentacji.

Joanna Kaczor i Barańska nie kończyły ataków, bo rywalki znakomicie broniły w polu. Kiedy jeszcze "oranje" wzmocniły blok nasze zawodniczki zaczęły atakować bez wiary, wstrzymując rękę, bezskutecznie szukając szansy w plasach i kiwkach.
W trzecim secie wreszcie wstrzelila się Kaczor. Ze stanu 3:5 Polki, przy zagrywce Agnieszki Bednarek-Kaszy doprowadziły do 8:5 i do końca seta nie oddały inicjatywy. Nasze siatkarki zaczęły lepiej zagrywać. Ważne punkty zdobyła Ola Jagieło, skutecznie atakując z lewego skrzydła. Seta skończyła atakiem po bloku Kaczor (25:20). - Cieszę się, że po dwóch przegranych setach potrafiłyśmy się podnieść - mówiła Jagieło.

Nie udało się jednak utrzymać takiego poziomu gry w kolejnej partii, ale Polki, niesione dopingiem 13,5 tysiąca kibiców w atlas Arenie walczyły. Ostatni remis był przy stanie 18:18. Później nastąpił znów koncert gry Holenderek. Zdobyły 7 punktów, a Polki tylko 2 i emocje zgasły (25:20). - Dziś dosłownie wszystko nam wychodziło atak, serwis, blok, wszystko - powiedziała Manon Flier, najskuteczniejsza zawodniczka meczu. - W pierwszych dwóch setach zagrałyśmy znakomicie i zmusiłyśmy Polki do wielu błędów.

Po zakończeniu meczu o brązowy medal niewielu kibiców opuściło halę. Finał w Atlas Arenie Włochy - Holandia obejrzało 13.100 osób!

Libero naszej reprezentacji Mariola Zenik miała rację. Złoto ma kolor "azzuri" (błękitny), a nie pomarańczowy. Kiedy po pierwszym meczu Polek z Holandią zasugerowałem, że nasza drużyna przegrała z przyszłym mistrzem Europy Zenik odrzekła: - Teraz Holenderki grają świetnie, ale jak staną na przeciw Włoszek to będzie szybkie 0:3. Stawiam zdecydowanie na Italię.

Sprawdziło się. Finał był jednostronny, a drużyna włoska wzniosła się na wyżyny światowej siatkówki. Z tak grającymi Włoszkami nie wygrałaby wczoraj chyba żadna drużyna, nawet Brazylia. Przyjęcie zagrywki było perfekcyjne i Eleonora Lo Bianco miała komfortową sytuację, rozgrywając piłkę. Taismary Aguero, Francesca Picininin i Simona Gioli rzadko myliły się w ataku.

Włoszki obroniły więc tytuł mistrza Europy zdobyty dwa lata temu w Belgii i Luksemburgu. Holandiastanęła na podium po raz pierwszy od 1995 roku.

Mecz o trzecie miejsce: Polska - Niemcy 3:0 (25:16, 25:19, 25:23)

Sędziowali Stefan Hank (Słowacja), Philippe Vereecke (Francja).

Polska: Sadurek-Mikołajczyk 2, Jagieło 16, Bednarek-Kasza 7, Kaczor 15, Barańska 13, Gajgał 11, libero Zenik oraz Maj. Trener: Piotr Makowski.
Niemcy: Weiss, Beier 7, Fuerst 6, Kozuch 13, Brinker 11, Ssuschke 4, libero Tzscherlich oraz Thomsen, Moellers. Trener: Giovanni Guidetti.

FINAŁ: Włochy - Holandia 3:0(25:16, 25:19, 25:20)

Włochy: Lo Bianco 4, Del Core 13, Barazza 8, Aguero 9, Piccinini 10, Gioli 13, libero Cardullo oraz Ortolani, a nie weszły Rondon, Secolo, Arrighetti i Merlo. Trener: Massimo Barbolini.
Holandia: Kim Staelens 4, Stam 6, Visser 7, Flier 10, Chaine Staelens 5, Wensink 6, libero van Tienen oraz Grothues 1, Huurman 1, Blom 1, a nie weszły Wismeijer i De Kruijf. Trener: Avital Selinger.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki