Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Franciszek Smuda - dwa oblicza polskiego Aleksa Fergusona

Hubert Zdankiewicz
Franciszek Smuda ma objąć reprezentację po zakończeniu eliminacji do mistrzostw świata
Franciszek Smuda ma objąć reprezentację po zakończeniu eliminacji do mistrzostw świata Fot. maciej Nowaczyk
Franciszek Smuda od lat marzy o kadrze. Pytanie tylko, czy to na pewno dobry kandydat.

Mało jest w polskiej piłce trenerów wywołujących tak skrajne emocje, jak Franciszek Smuda. Dla jednych niemal cudotwórca, mistrz motywacji, genialny naturszczyk. - W życiu najwięcej zawdzięczam Jezusowi i Smudzie - podkreśla na każdym kroku kolumbijski obrońca Lecha Poznań Manuel Arboleda. A jeden z najlepszych w latach 90. polskich bramkarzy Maciej Szczęsny wielokrotnie powtarzał, że poszedłby grać nawet na Grenlandię, gdyby on był tam trenerem. Tak mówi wielu...

Dla innych Franz (przydomek Smudy) to z kolei nic więcej niż tylko szczęściarz. Trenerski Dyzma, robiący karierę dzięki mądremu wyborowi miejsc pracy i nieprawdopodobnym zbiegom okoliczności. Podobno skończył słynną szkołę trenerską w Kolonii. Gdy jednak dziennikarze "Przeglądu Sportowego" próbowali przed laty dowiedzieć się tam czegoś na jego temat, okazało się, że... nie figuruje w spisie absolwentów. Nieprzychylni wytykają mu również z lubością, że zakończył edukację szkolną na zawodówce o profilu murarskim.

- Myślę, że gdyby się topił, to z zeszłorocznego składu Lecha rękę podałby mu tylko Arboleda. - mówi były piłkarz poznańskiego klubu Piotr Reiss, którego zdaniem to właśnie Smuda jest odpowiedzialny za to, że Kolejorz nie zdobył w ubiegłym sezonie mistrzostwa Polski.

Kto ma rację? Tak naprawdę chyba jedni i drudzy. Nie da się ukryć, że ciężko jest jednoznacznie sklasyfikować Smudę. Jeśli wierzyć legendzie, trenerem został przypadkiem.

- Ja go wymyśliłem. Tapetował mi mieszkanie w Mielcu, bo on wcześniej to robił w USA i tak dobrze tę tapetę ułożył, jak nikt inny. Fachowiec! I się go wtedy zapytałem: "Franz, a ty tak tylko chcesz tapetować, czy może byś trenerem Stali został?". I tak przez tę Stal trafił do Widzewa - wspomina ze śmiechem znany polski menedżer Edward Socha (cytat za Weszło.com).
Nie da się też ukryć, że metody pracy Smudy są dość archaiczne. Nie używa popularnego wśród kolegów po fachu laptopa (zwykł mawiać, że nos to jego laptop). Nie wierzy w sens badań wydolnościowych, które uważa za stratę czasu i pieniędzy.

Dla innych Franz (przydomek Smudy) to z kolei nic więcej niż tylko szczęściarz.

- Jak ktoś nie umie dobrze podać piłki na pięć metrów, to badania nic mu nie pomogą. Dlatego z nich zrezygnowałem i zaoszczędziłem tym samym 10 tysięcy złotych - chwalił się w czasach, gdy prowadził Odrę Wodzisław. Za nic ma też zalecenia dietetyków. Kiedyś przyznał, że diabli go biorą, gdy słyszy, że ktoś zabrania piłkarzom jajecznicy, parówek czy szynki.

Paradoksalnie jednak, prowadzone przez niego zespoły nigdy nie miały problemów z wydolnością. Przeciwnie - zarówno Widzew Łódź, jak i Lech Poznań słynęły właśnie z piorunujących końcówek meczów, że przypomnimy tu tylko dwa z nich. Z Broendby Kopenhaga w eliminacjach Ligi Mistrzów w 1996 roku (Widzew przegrywał 0:3, by strzelić w ostatnich minutach dwie bramki i awansować) i legendarne już 3:2 na Łazienkowskiej z Legią wiosną 1997 roku (gospodarze prowadzili do 88 minuty 2:0).
Z drugiej jednak strony, gdy opuszczał w 2001 roku w niesławie Warszawę (Legia to jeden klubów, w których kompletnie sobie nie poradził), jego ówczesny asystent Krzysztof Gawara nie zostawił na nim suchej nitki. Stwierdził, że zespół był źle przygotowany taktycznie, a wyniki badań - najgorsze od wielu lat. - Plan zajęć ustalał w tunelu stadionowym, gdy wychodziliśmy na trening - kpił.
Przy Łazienkowskiej do dziś opowiada się też dowcipy o jego nieudanych transferach. Zwłaszcza o ściągniętych za ciężkie pieniądze ulubieńcach z Widzewa. Tomasz Łapiński, Marek Citko, Paweł Wojtala i Rafał Siadaczka kosztowali w sumie 2 mln marek. - Jak się komuś nie podobają transfery Legii, to niech wyp...ala na Polonię. Nazywacie ich kalekami? Zobaczymy, co powiecie, jak te kaleki wywalczą potrójną koronę - wściekał się wówczas Smuda. Szybko się jednak okazało, że rację mieli krytykujący go dziennikarze.

Jak więc jest naprawdę z tym Smudą? Mądrzy ludzie mawiają, że klasę trenera najlepiej weryfikują wyniki, a tych mogliby mu pozazdrościć wszyscy czynni zawodowo polscy szkoleniowcy. Trzy tytuły mistrza kraju, dwa wicemistrzostwa, Puchar Polski, awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów z Widzewem (patrz wyżej) i do 1/16 finału Pucharu UEFA Lechem (ubiegły sezon). Złośliwi mówią jednak, że miał po prostu szczęście. Mnóstwo szczęścia, biorąc pod uwagę błędy, jakie rzekomo popełniał.

Mądrzy ludzie mawiają, że klasę trenera najlepiej weryfikują wyniki.

- Smuda kreuje się na cudotwórcę, ale tak naprawdę to powinien dziękować opatrzności, że chcą go w Lechu. Co on takiego zrobił? Gdyby moja babcia miała do dyspozycji takich piłkarzy, to także walczyłaby o mistrzostwo - mówił wiosną naszym kolegom z "Polski-Głosu Wielkopolskiego" Miralem Jaganjac, menedżer Semira Stilicia, którego Franz chciał po pierwszych treningach odesłać z powrotem do Sarajewa.

Przyciśnięty do muru Smuda przyznaje, że kadra to jego ostatnie niezrealizowane marzenie. - Myślę, że mam już na tyle doświadczenia, żeby je wreszcie spełnić - mówi.

Tako rzecz Franz - słynne cytaty

- O sobie samym: Smuda to marka, gwarantuje wyniki, ładną grę i emocje na dokładkę. Nikt nie powie, że zrobiłem gdzieś padlinę.
- O realiach w polskiej piłce: Każda drużyna to banda, a każdy piłkarz to k...a.
- O obcokrajowcach w polskiej reprezentacji: Niedługo będzie tak, że nawet sprzedawca z bazaru w Egipcie, który rzuci po polsku: "Cien doply, jak sie masz", dostanie nasz paszport.
- O polskich klubach: Krąży dowcip, że za rok odpadną z pucharów już w fazie losowania.
- O Leo Beenhakkerze: Na początku wyglądał tak niedostępnie, jak ta Statua Wolności w Nowym Jorku. A w piłce dziś jesteś na siódmym piętrze, a jutro w piwnicy. Pokora się przydaje.
- O pewnym arbitrze: Powinni go natychmiast przewieźć do Wrocławia. Jeden człowiek wszystko zepsuł, gałgan jeden.
- O Pucharze Ekstraklasy: To pasztetowa, do której trzeba dopłacać.
- O piwie: Bez pianki nie ruszam. Brutalnie mówiąc: to tak, jakby człowiek siknął sobie do szklanki i to wypił. Zimne piwo, pianka na dwa palce, słoneczko...
- O ew. pracy z kadrą: Kibice mówią: "Smuda czyni cuda". Żartuję, żadne cuda, tylko ciężka praca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska