Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łzy się polały...

Henryk Tronowicz
Henryk Tronowicz
Henryk Tronowicz
Werdykt, który w piątek wieczorem ogłosi jury konkursu filmowego w Gdyni, może rozdyskutowaną publiczność festiwalową pogodzić. Ale może też, jak było przed rokiem, rozsierdzić.

Każdy z widzów postrzega każde dzieło inaczej. Toteż często sprzeczamy się jak dzieci. Wszelako tym razem sprzeczamy się także o dzieci.

W paru filmach o dzieci jeszcze nienarodzone. A w paru o młode i już zagubione stare, malutkie. Emocje specjalne wywołują szpanujące smarkate dzieweczki z filmu "Galerianki". Chociaż również i te starsze - z "Demakijażu" czy - niby już kobietki całkiem dorosłe - te z "Wojny polsko-ruskiej". Wojna o ten ostatni z wymienionych filmów, myślę, trwać będzie dalej, niezależnie od werdyktu jurorów.

Lecz o co te sprzeczki? Czyżby o moralność szło? Ależ nie przesadzajmy! Chodzimy na festiwal filmowy, a nie na seminarium z moralności. Sprzeczamy się więc o kino? O styl, jakby pewnie spytał Flaubert. Lecz co wyraża prawdę artystyczną, jeśli nie styl! Tu wszak kwestia mocno się wikła.

Niemal po każdym festiwalowym pokazie widzę na sali, jak wielbicielkom kina oczy się pocą. Wielbicielkom starszym, ale nie tylko, bo młodszym! Ale to dobrze, gdy kino wzrusza. Wczoraj w Gdyni dyskretnie wzruszyła widownię Grażyna Błęcka-Kolska jako spragniona miłości bohaterka melodramatu "Afonia i pszczoły". Bodaj jednak najwięcej łez polało się po projekcji melodramy "Nigdy nie mów nigdy", w której Anna Dereszowska jako oschła, lodowato zimna Ama prowadzi z partnerem grę na granicy niepojętego ryzyka... Aż się wzdrygnąłem, no bo czy damy aż tak nieprzejednane w życiu się spotyka? Reakcja pań po projekcji była jednak znamienna. Magia kina raz jeszcze sprawiła, że przewrotny chłód na ekranie wywołał na widowni wysoką temperaturę.

Podobne wrażenia publiczności wywołała historia z piekła rodem, opowiedziana w filmie "Jestem twój". Dziwaczny romans 30-letniej lekarki Marty (Małgorzata Buczkowska-Szlenkier) z bezczelnym kryminalistą Arturem. On jej zrobił dziecko. Rozpętuje się koszmarna awantura. Znów na granicy wiarygodności. I znów publiczność kupuje fabułę bez najmniejszych zastrzeżeń.

Ale oto Agata Buzek, która w rewelacyjnym "Rewersie" kreuje postać Sabiny, kobiety biegłej w światowej poezji, a w życiu wybrednej wobec malowanych fatygantów. Sabina lalusiów traktuje trzeźwo. Aż raptem natrafia na szarmanckiego amanta. Od razu są sobą nawzajem zafascynowani. Wybucha wielka zmysłowa miłość. Amant się oświadcza. Rozpatruje termin ślubu. Chyba lepiej być nie może. Sęk w tym, że też nie może być gorzej! Tu jednak stop! Nie możemy zdradzić tajemnicy ukrytej przewrotnie w tytule tego ważnego dzieła. Chcę nadmienić, że postać matki Sabiny gra Krystyna Janda, a rolę babci Anna Polony i - uwaga, uwaga! - nie mogę się powstrzymać. Niech jurorzy spróbują obu świetnym artystkom nie dać nagród za role drugiego planu w "Rewersie"!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki