Generał czeka na wyrok

Wszystko zależy od tego, czy obrońcy oskarżonych - w tym generała Mieczysława K., byłego szefa śląskiej policji - zarzucą sąd nowymi wnioskami. Na ostatniej poniedziałkowej rozprawie żądali... rozpoczęcia procesu od nowa. Wniosek został oddalony.

- Tych wniosków jest naprawdę bardzo wiele. Zależy nam na szybkim zakończeniu procesu. Mam nadzieję, że jeszcze przed końcem roku - wyjaśnia sędzia Elżbieta Zywar, rzecznik szczecińskiego sądu.
Proces rozpoczął się pod koniec 2006 roku. W sprawie zgromadzono trzysta tomów akt. Przesłuchano kilkudziesięciu świadków. Ponieważ chodziło o tajemnice państwowe, większość rozpraw toczyła się za zamkniętymi drzwiami.

Historia zaczęła się od BGM, szczecińskiej spółki paliwowej. Według prokuratury, jej współwłaściciele (Arkadiusz G., Jan B. oraz Waldemar M.) stworzyli system szybkiego zarabiania milionów poprzez sieć spółek-słupów. Sfałszowane paliwo sprzedawali jako pełnowartościowe.

W 2001 roku do firmy weszli policjanci. W podręcznej teczce Jana B. znaleźli kopie tajnych dokumentów. Były to m.in. decyzja o powołaniu grupy do zwalczania mafii paliwowej, analiza działalności takich firm oraz poufne informacje ze śledztwa.

Kopie pierwszych dwóch dokumentów miał zdaniem prokuratorów przekazać BGM właśnie generał Mieczysław K. Był wtedy szefem śląskiej policji.

Generał nie przyznał się do winy. Twierdzi, że wrobili go policjanci. Został zatrzymany 13 maja 2005 roku w swoim domu w podczęstochowskich Izbiskach. W areszcie przebywał ponad dwa lata. Obecnie odpowiada z wolnej stopy.

Na generale, który przeprowadzał czystki w śląskim garnizonie, wcielał w życie politykę czystych rąk, ciążą zarzuty przyjmowania ogromnych łapówek, handlowania tajnymi informacjami i współpracy z gangsterami. Grozi mu do 12 lat więzienia.