Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koncertowa gra Polaków pozbawiła złudzeń Włochów

Marek Kondraciuk
Paweł Zagumny i jego koledzy znakomicie bronili wczoraj w polu nawet takie trudne piłki
Paweł Zagumny i jego koledzy znakomicie bronili wczoraj w polu nawet takie trudne piłki fot. Paweł Nowak
Reprezentacja Polski siatkarzy wlała nadzieję w serca kibiców, w wielkim stylu wygrywając w łódzkim finale VII memoriału Huberta Wagnera z Włochami 3:1, a mecz oglądało 10 tysięcy widzów.

- Jeśli się prawie nie popełnia błędów, tak jak dziś w trzech setach Polacy, to trudno żeby nie wygrać meczu - komplementował nasz zespół Andrea Anastasi, trener Włochów.

Podczas meczu finałowego Anastasi wielokrotnie bezradnie rozkładał ręce, tupał, złościł się, coś wykrzykiwał bardziej do siebie niż do swoich zawodników.

- Ja byłem zdenerwowany?! To jeszcze nie widzieliście mnie zdenerwowanego - mówił już po dekoracji, z uśmiechem na ustach trener Italii. - Zapraszam na siłownię, tam trener Anastasi bywa zdenerwowany.

Pierwsze dwa sety to była koncertowa siatkówka, bodaj najlepszy mecz naszej drużyny od czasu, kiedy prowadzi ją Daniel Castellani. Rozpoczęła szóstka z rozgrywającym Pawłem Zagumnym, przyjmującymi Michałem Bąkiewiczem i Bartoszem Kurkiem, środkowymi Danielem Plińskim i Marcinem Możdżonkiem oraz Piotrem Gruszką w roli atakującego. To w tej chwili absolutnie pierwszy skład. Od pierwszych piłek rozpoczął się popis Bartosza Kurka, wybijającego się w ostatnich meczach na lidera naszej reprezentacji. W pierwszej partii zdobył 7 punktów, pewnie przyjmował zagrywkę i atakował z takim rozmachem, że Włosi kiwali ze zdziwienia głowami. Bartek pracował na miano najlepszego zawodnika nie tylko finału, ale całego turnieju. I zapracował.

- Nie obawiam się, że Bartek zachłyśnie się komplementami - powiedział jego starszy kolega z kadry i ze Skry Bełchatów Daniel Pliński. - Już tyle dobrego o nim powiedziano, ale rzeczywiście to, co potrafi wyczyniać na boisku jest imponujące.

Do poziomu gry Kurka szybko dostosował się drugi przyjmujący Skry Michał Bąkiewicz, najrówniej grający nasz zawodnik w tym meczu. Po jego asie serwisowym było 10:6, a wkrótce 16:9 i Włosi, którzy nie potrafili "wstrzelić się" w zagrywkę stracili wiarę. Drugi set przebiegał podobnie. Po asie Kurka było 16:11 i znów set układał się po myśli Polaków. Zagumny rozgrywał w sposób urozmaicony, wielokrotnie gubiąc blok Włochów. Raz po raz punktowali środkowi - też bełchatowianie - Możdżonek i Pliński, którzy zniechęcali też rywali częstymi "czapami" w bloku.
Wydawało się, że Włosi zostaną zdemolowani, ale przy stanie 24:16 pojawiły się oznaki kryzysu. Kurek popełnił 3 kolejne błędy (rozegranie, przyjęcie i atak) i zrobiło się 24:19. Najlepszy atakujący turnieju Christian Savani zaserwował jednak w siatkę i było 2:0. - Byłem już zmęczony i niepotrzebnie się zagotowałem - przyznał później Kurek.

Błędy zaczęli popełniać również pozostali nasi zawodnicy, nawet solidnie grający Piotr Gacek, gdzieś uciekła koncentracja i Polacy w trzecim secie nie podjęli walki. Nie zmieniły oblicza gry zmiany (Paweł Woicki, Marcelo Gromadowski, Maciej Jarosz).

Zły sen trwał jednak krótko. W czwartej partii nasz zespół odrodził się i powrócił na poziom gry z pierwszych dwóch partii. Ważną rolę odegrał doświadczony Piotr Gruszka, który nie zawodził w trudnych momentach i nie pozwolił Włochom odwrócić losów meczu. Polacy przejęli inicjatywę przy stanie 12:12 i już do końca kontrolowali przebieg partii (19:14, 21:16, 23:17).

Polska - Włochy 3:1 (25:17, 25:19, 17:25, 25:18)

Polska: Zagumny, Bąkiewicz, Możdżonek, Gruszka, Kurek, Pliński, libero Gacek oraz Woicki, Gromadowski, Jarosz. Trener: Daniel Castellani.
Włochy: Vermiglio, Cernić, Birarelli, Lasko, Savani, Sala, libero Bari oraz Fortunato, Cisolla. Trener: Andrea Anastasi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki