Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pijani górnicy na nocnej szychcie

Urszula Romaniuk
Pracowali pod ziemią na podwójnym gazie, narażając siebie i kolegów.

Na czwartej zmianie, tuż po godzinie drugiej w nocy, dyspozytor w kopalni Rudna dostał zgłoszenie, że pod ziemią maszyna blokuje przejazd. Polecił sprawdzić, co się stało. Obok maszyny było dwóch górników: jeden zatrudniony w KGHM, drugi z firmy zewnętrznej. Ich zachowanie wskazywało, że mogli być pod wpływem alkoholu.

Pracownik z firmy zewnętrznej zgodził się na badanie alkomatem i, jak się dowiedzieliśmy, został już zwolniony z pracy. Drugi odmówił, więc na teren kopalni wezwano policję. Mundurowi też nic nie wskórali, bo mężczyzna ponownie nie chciał dmuchać w alkomat. Pobrano mu więc krew do badania. Wynik będzie znany w ciągu dwóch tygodni.

Jak się dowiedzieliśmy, zatrzymany górnik wcześniej był już raz pijany w pracy. Stracił pracę, ale po kilku latach dostał drugą szansę. Teraz, za ciężkie naruszenie obowiązków pracowniczych, czyli picie alkoholu w zakładzie pracy, dyrekcja Zakładów Górniczych Rudna zamierza rozwiązać z nim umowę, bez wypowiedzenia.
- Bardzo poważnie podchodzimy do zasad bezpieczeństwa w pracy i ich naruszenia - wyjaśnia Monika Kowalska z KGHM. - Osoby pracujące pod wpływem alkoholu są zwalniane dyscyplinarnie.

Pijanych górników wywieziono z dołu kopalni. Ale zaraz po tym incydencie kierownictwo zdecydowało, by przebadać wszystkich kończących zmianę, na której przyłapano ich kolegów. - U żadnego z górników zatrudnionych w naszej spółce nie wykryto śladów alkoholu w organizmie - informuje Monika Kowalska.
Badaniu nie chciał się poddać inny pracownik z firmy zewnętrznej. Prawdopodobnie on również straci pracę.
W 2008 roku, we wszystkich zakładach Polskiej Miedzi, stwierdzono w sumie około trzydziestu przypadków pijanych pracowników (licząc przypadki z przyłapaniem na piciu ludzi z firm zewnętrznych). Ale od początku tego roku było ich już niemal dwadzieścia.
- Moim zdaniem dotyczy to osób o wysokim stopniu uzależnienia alkoholowego - mówi Wiesław Michalski, społeczny inspektor pracy w kopalni Rudna. - Do tej pory nie spotkałem się z takimi przypadkami. Ale każdy z nas ma obowiązek sygnalizować podobne zdarzenia, by odsunąć tych ludzi od pracy pod ziemią. Nie trzeba chyba nikomu powtarzać, że stan trzeźwości ma decydujące znaczenie w naszej niebezpiecznej pracy.

Zdaniem Wiesława Michalskiego, w niektórych sytuacjach można dać pracownikowi drugą szansę, na przykład jeśli zdecyduje się podjąć leczenie odwykowe.
- Ale jeśli znów zawiedzie, sprawa powinna być definitywnie przesądzona - dodaje społeczny inspektor pracy.

Alkohol w pracy i ciemna liczba
Z mojego doświadczenia wynika, że skala tego zjawiska jest bardzo duża
- mówi Krzysztof Tkaczyk, terapeuta uzależnień z Lubina. - Ale dane na ten temat to ciemna liczba, skrywana często zarówno przez pracowników, jak i ich przełożonych. Między innymi dlatego, że wiąże się to z odpowiedzialnością, a głównie z konsekwencjami.
W mojej pracy w Lubinie, mam do czynienia przede wszystkim z górnikami, choć sporo jest też osób z branży budowlanej i komunalnej.
Górnicy często opowiadali mi, jak pili pod ziemią, spali tam, a nawet zwozili alkohol. Według mnie jest to problem braku dostatecznej kontroli w zakładach pracy, nie tylko w kopalniach. Dopóki nie zdarzy się wypadek, to takie sytuacje są w miarę tolerowane. I koło się zamyka.
Pozytywne natomiast jest to, że coraz więcej pracodawców ma świadomość zagrożenia. Stawiają warunek: albo podjęcie terapii, albo zwolnienie z pracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska