Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie dotykaj ręką klamki

Krystyna Bochenek
Uwielbiamy się zadręczać i zamęczać, na przykład potencjalnymi chorobami swoimi lub bliskich. Powód zawsze się znajdzie, nawet w wakacje.

"Wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni" - śpiewa Kazik Staszewski z zespołem Kult. Czy oni naprawdę musieli wyjeżdżać, czy dobrze zrobiliśmy, spuszczając dzieci z oka? Tyle niebezpieczeństw czyha zewsząd na naszych milusińskich, którzy harcują wśród pól, lasów, nad rzeką czy morzem, w górach lub w dolinach.

Najpierw lękamy się o podróż. Czy autobus jest sprawny? Czy kierowca był wyspany? Potem o zdrowie. Weźmy takie morze: woda, woda i jeszcze raz woda. Czy woda jest bezpieczna? Czy będzie na miejscu ratownik? Morze jest przecież takie głębokie. A rzeka? Ile to rzeczek zamienia się w rwące potoki, gotowe zmieść wszystko na swojej drodze. Za to w górach łatwo można się potknąć, spaść w przepaść albo skręcić nogę. Co gorsza, można też stracić głowę dla jakiejś góralki. A jeśli Jasio sięgnie po loda i się zatruje? Dużo się czyta o takich przypadkach. Albo znajdzie w lesie grzyba i zechce go posmakować? Pamiętamy jeszcze przebój Młynarskiego: "No i przez te grzybki chłód rodzinnej kryptki".

A jeśli kleszcz pogryzie Zosię podczas wycieczki do lasu? Albo poparzy się biedactwo barszczem Sosnowskiego? Jak nie założy skarpetek lub będzie chodziła w mokrych, to może się przeziębić, a dalej już tylko krok do zapalenia płuc. Nie mówiąc już o tym, że wirusy czy jakieś rotawirusy polują na dzieci. Dajmy na to - świńska grypa. Nie wiadomo, czy na miejscu są dobrzy lekarze i nie wiadomo, czy jacyś lekarze w ogóle tam są. Małe dzieci, mały kłopot; duże dzieci, duży kłopot. Tu nie tylko obawa o choroby, ale o nieodpowiednie towarzystwo, na przykład miłośników wyrobów spirytusowych lub niebezpieczeństwo przypadkowych związków (patrz powyżej: ponętna góralka czy przystojny baca). Liczę na to, że senator Tadeusz Skorupa, góral, daruje mi te przykłady.

Przez cały turnus rozłąki emocje rodziców nie opuszczają, wszędzie widzą zagrożenie i co nieco panikują. Aż do powrotu dzieci. Na nowo można się wtedy zacząć martwić o siebie. Na przykład o to, że tyjemy. Niewinny kawałek węgorza, pucharek lodów ze śmietaną, dojrzały banan, chrupiące frytki, golonka z piwem (343 kcal/100g)? Za nic w świecie! Dopadną nas miażdżyca, cukrzyca, zęby wypadną, wysiądą nogi i krzyże. To prosta droga do depresji. Lody oglądać więc lepiej przez szybkę, zamiast banana zjeść ogórka (kształtem podobny, a dziesięć razy mniej kalorii), piwko zastąpić wodą źródlaną, a wędzoną rybkę miską zielonej sałaty, oczywiście bez dressingu.

Chorowanie jednak w kółko na to samo może się znudzić. Pojawiają się więc inne, nieznane dotąd powody do niepokoju. Uśmiałam się ostatnio słuchając radiowej Trójki. Redaktor Grażyna Dobroń omawiała zabawną (ale czy rzeczywiście zabawną?) książkę Johna Naisha "Poradnik hipochondryka", wydaną przez krakowski Znak. Prowadzący audycję Piotr Baron, nawiasem mówiąc pierońsko zdolny człowiek ze Śląska, też w studiu boki zrywał. Chociaż rzecz dotyczyła spraw całkiem poważnych. Lubimy analizować swoje samopoczucie i o nim rozmawiać. Zdrowie jest dziś drugim po pornografii najpopularniejszym tematem wyszukiwanym w internecie (diagnoza: cyberchondria). Rano sprawdzamy biomet, żeby wiedzieć co nam grozi i jak się mamy dziś czuć. Lubimy się wpędzać w coraz to nowe choroby i uwielbiamy o nich czytać. Oliwy do ognia dolewają i dziennikarze, i przemysł farmaceutyczny, i sami lekarze, którzy w poważnych czasopismach medycznych publikują wyniki swoich badań. Autor poradnika gromadził przez lata te rewelacje i tak powstała książka, która traktuje (z przymrużeniem oka) o nowych chorobach.

Oto kilka z nich: dmuchanie nosa może doprowadzić do pęknięcia czaszki, po silnym wysmarkaniu można stracić słuch. Wysoki wzrost może doprowadzić do przedwczesnej śmierci. Niski zresztą też. Niebezpieczne dla zdrowia mogą się okazać staniki typu push up, które powodują kłopoty z oddychaniem. I zamki błyskawiczne w męskich spodniach, które mogą uszkodzić ciało. Staroświeckie guziki były bezpieczniejsze. "Podręcznik hipochondryka" opisuje osobliwości takie, jak udar telefoniczny, sutek fryzjerki, nerwicę roszczeniową, demencję szczękową. Przestrzega, by nie dotykać ręką klamek, bo przenoszą wirusowe infekcje. 224 strony dolegliwości na każdą okazję, choroby dla wszystkich objawów. "Strach się bać", jak śpiewa Lady Pank. Przyjemnej lektury!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!