Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rzecznik praw dziecka chce odchudzić tornistry

Agnieszka Jasińska
Tornistry 7-letniego Sebastiana Filipka i 10-letniego Adama Kowalskiego nie będą lekkie
Tornistry 7-letniego Sebastiana Filipka i 10-letniego Adama Kowalskiego nie będą lekkie fot. Paweł Nowak
Łódzki sanepid w przyszłym miesiącu dokładnie przyjrzy się uczniowskim tornistrom. Inspektorzy, bez uprzedzenia, wejdą do szkół z wagami i sprawdzą, jakie ciężary dzieci dźwigają na plecach.

- Oj, niemało - zapewnia łodzianka Jolanta Kowalska, mama Adasia, ucznia czwartej klasy szkoły podstawowej. - Podręczniki, ćwiczenia, zeszyty, strój na wuef, worek z butami, śniadanie, picie. Czasami taki tornister waży nawet 7 kilogramów. To zdecydowanie za dużo!

Są o tym przekonani też lekarze. Według Amerykańskiej Akademii Pediatrii, waga plecaka szkolnego nie powinna przekraczać 10-15 procent masy ciała. Tymczasem często zdarza się, że uczeń ważący 20 kg codziennie taszczy do szkoły 6-, 7-kilogramowy tornister.

- Gdyby tak dorosłemu włożyć na plecy 30-kilogramowy worek i kazać mu codziennie chodzić do pracy, to ciekawe, jak długo by wytrzymał - zżyma się tata 7-letniego Kamila, który we wrześniu pójdzie do pierwszej klasy. Martwi się, bo jego syn nie należy do największych.

Dobrych wieści dla niego nie mają pracownicy łódzkiego sanepidu, bo ostatnie wyniki akcji ważenia tornistrów łódzkich uczniów są przerażające. - Jako dopuszczalną normę przyjęliśmy 3 kg. Okazało się, że w miastach 48 proc. dziewczynek i 40 proc. chłopców ma zbyt ciężkie tornistry. Trochę lepiej jest na wsiach. Tutaj 39 proc. dziewczynek i 38 proc. chłopców dźwigało do szkoły plecaki ważące więcej niż 3 kg - opowiada Zbigniew Solarz, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Łodzi.

W Polsce nie ma norm określających dopuszczalną wagę szkolnych tornistrów. Chce to zmienić Marek Michalak, rzecznik praw dziecka. - Zwróciliśmy się w tej sprawie do głównego inspektora sanitarnego. Chcemy, aby zaproponował ustalenie norm określających maksymalny ciężar tornistra - mówi Marek Żebrowski z działu komunikacji społecznej biura rzecznika praw dziecka.

Ministerstwo Edukacji Narodowej widzi tu tylko jedno rozwiązanie - zostawianie książek w szkołach. Przed rozpoczęciem roku szkolnego minister Katarzyna Hall ma podpisać nowelizację rozporządzenia w sprawie bezpieczeństwa i higieny w szkołach.

- Planowane jest wprowadzenie zapisu mówiącego o umożliwieniu uczniom przechowywania podręczników w szkole. Rozporządzenie może wejść w życie na początku nowego roku szkolnego - dowiadujemy się w departamencie komunikacji społecznej ministerstwa edukacji.
Jednak pomysł minister Hall wcale nie przypadł do gustu dyrektorom łódzkich szkół. Przepis pozostanie martwy, a tornistry będą ciężkie, jak były.

- Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że uczniowskie plecaki są ciężkie. Jednak zamontowanie szafek w szkole to dla nas przede wszystkim ogromny wydatek. Poza tym każda szafka musi spełniać atesty, a te przecież też nie są bezpłatne - martwi się Krzysztof Durnaś, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 35 w Łodzi. - Cieszy mnie tylko to, że zapis ministerstwa wydaje się elastyczny. Nie nakazuje jasno montażu szafek. Mogą to równie dobrze być kartony albo plastikowe skrzynie, gdzie uczniowie będą zostawiać podręczniki. Takie rozwiązanie jest o wiele tańsze.

Nie wiadomo, kto miałby zapłacić za szkolne szafki. Koszty związane z dostosowaniem szkół do nowego prawa prawdopodobnie poniosą samorządy. Jednak tym wcale się to nie podoba.

- Zamontowanie szafek we wszystkich łódzkich szkołach kosztowałoby 10 mln zł. Nie przewidywaliśmy tak dużych wydatków w budżecie miasta - mówi Marzena Korosteńska, rzeczniczka łódzkiego magistratu. - MEN powinno skończyć z przerzucaniem kosztów swoich decyzji na samorządy. Cel jest szczytny, ale MEN przy wcielaniu w życie swoich pomysłów powinien jasno wskazać źródło ich finansowania.

Tymczasem zdaniem lekarzy, rozwiązanie problemu warte jest wydania każdych pieniędzy, bo 90 procent uczniów w Polsce ma wady postawy - krzywe kręgosłupy, przeciążone stawy biodrowe, skokowe, tzw. okrągłe plecy. - Wszystko przez to, że szkoły wymagają od nich noszenia po kilka kilogramów książek i zeszytów na plecach. Taki ciężar odbija się potem na ich zdrowiu. Efekty widać w każdej szkole - mówi doktor Janusz Koprer, rehabilitant. - Oprócz przeciążonego tornistra trzeba zwrócić uwagę jeszcze na jeden problem. Większość dzieci nosi taki ciężki plecak tylko na jednym ramieniu. I stąd biorą się wady postawy. Dlatego dyrektorzy szkół powinni zrobić wszystko, aby dzieci miały możliwość zostawienia książek w szkole.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki