18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Tadzia i Maurycego życie po 'Jance'

Karolina Kowalska
Pod koniec lat 80. byli najsłynniejszymi młodzieżowymi gwiazdami w Polsce. Rozdawali autografy i jako nastolatki bezkarnie ujeżdżali po ulicach Warszawy ciężkie emzetki. Dziś są rozpoznawani głównie przez trzydziestolatków. Jak ułożyło im się życie po "Jance" - opowiedzieli Karolinie Kowalskiej

Czy to nie ty, na tym koniu... w "Jance"?". "Tak, to ja". Po siedemnastu latach spędzonych za granicą Tadeusz Horvath wrócił do Polski i znów poczuł się gwiazdą. W warszawskich klubach wszyscy klepią go po plecach i chcą przybijać piątkę. W Krakowie stawiali mu nawet barmani. A na ulicach trzydziestoletnie dziś fanki aż przystawały z wrażenia. Wszystko dlatego, że Tadzio nie zmienił się prawie wcale. Nadal ma tę samą bujną czuprynę czarnych loków, bladą cerę i wesołe oczy. Ogolony nadal wygląda jak Julek z "Janki". Może tylko trochę wyższy.

Goszczący go w Warszawie Maurycy Wyganowski, serialowy "Pyskacz", przy Tadziu przypomniał sobie czasy, kiedy nie mógł spokojnie przejść ulicą, bo wszędzie były piszczące dziewczyny polujące na autograf. 34-letni dzisiaj mężczyzna niewiele przypomina patykowatego blondynka z wielkimi oczami. Oczy, owszem, zostały wielkie, ale chłopięcy czar zastąpiła w nim pewność siebie dojrzałego mężczyzny.

Pod koniec lat 80. Horvath i Wyganowski byli najsłynniejszymi młodzieżowymi gwiazdami w Polsce.

Dzięki rolom w serialu "Janka" rozdawali autografy i jako nastolatki bezkarnie ujeżdżali po ulicach Warszawy ciężkie emzetki. Ich popularność dorównywała tej, jaką cieszą się za oceanem gwiazdy serialu "Hannah Montana", a nawet "Harry Potter". Filmy Janusza Łęskiego - "Janka", a wcześniej "Urwisy z Doliny Młynów" oraz "Klemens i Klementynka - gęsi z Doliny Młynów" - w drugiej połowie lat 80. gromadziły przed ekranami wszystkie polskie dzieci. Nadawane po niedzielnym "Teleranku" trzymały w napięciu i prowokowały podwórkowe pojedynki na znajomość fabuły.

A ta była niezwykle interesująca: dwie gromady dzieci z Doliny Młynów rywalizowały między sobą o terytorium i władzę w scenerii polskiej wsi początków XX wieku. Konflikt między Orłami, którym feministycznie przewodziła wnuczka karczmarza Janka, a "Wilkami" dowodzonymi przez Julka Bromskiego nie był oczywisty, a obie strony miały swoje racje. Do tego jazda na koniach, totem z wilczej skóry, bitwy i wątek romantyczny. Serial przyciągał także dorosłych. Jakość aktorstwa gwarantowały takie nazwiska jak Krzysztof Kowalewski (dziadek Janki), Joanna Żółkowska (jej mama), Grzegorz Wons (tata Julka) czy Zofia Merle (Adelcia). Po kilku odcinkach nie było siły, żeby młodych bohaterów ktoś nie rozpoznał na ulicy.

Apogeum popularności nastąpiło na początku lat 90., po nakręceniu wersji kinowej. Przed młodymi aktorami otworzyła się możliwość grania w filmach niemieckich, bo wytwórnia koprodukująca serial, zachodnioniemiecka WDR - Westdeutscher Rundfunk, była bardzo zadowolona z polskich aktorów. Piętnastoletni Tadzio i Maurycy chcieli jednak na Zachód. Wiele sobie obiecywali po zaproszeniu do centrali WDR w Kolonii. I może dziś byliby gwiazdami niemieckiej kinematografii, gdyby nie fakt, że po drodze napotkali większe niż film pokusy.

Tadzio Horvath, a właściwie - Sienkiewicz - syn węgierskiej polonistki i Polaka, miał sześć lat, kiedy na podwórku przy ul. Ludnej na Solcu zaczepił go reżyser Władysław Ślesicki. Tadzio właśnie zawzięcie uklepywał babki z piasku i dorosły przeszkadzał mu w pracy. Nawet więc nie spojrzał do góry.

- Ślesicki przykucnął i zapytał: "Tadziu, chciałbyś zagrać w filmie?". "Ja bym tam zagrał, ale pan z mamą pogada" - odpowiedziałem, nie przerywając zabawy. A że mama wyznawała zasadę, że potomstwo należy rzucać na głęboką wodę, jako sześciolatek zagrałem w filmie - opowiada Tadzio.
Tadzio wygryza Maurycego
Od razu miał mocne wejście, bo film był wybitnie nie dla dzieci. Pokazywał gwałt i zabójstwo, o czym Tadzio, odtwórca roli syna głównej bohaterki, nie wiedział aż do dnia premiery. Siedzący obok reżyser raz po raz zasłaniał mu oczy. Kolejny raz na plan Ślesicki zaprosił go dwa lata później. Zagrał Jasia w "Lecie leśnych ludzi".

- Tym razem psułem randki dwójce głównych bohaterów, ale sceny były delikatne. Na premierze wytężałem wzrok, ale scen niedozwolonych nie było - mówi Tadzio.
W blokach na Solcu mieszkała wówczas elita polskiego kina i telewizji. Dziennikarze, reżyserzy, choreografowie. W pobliskim bloku mieszkanie mieli Poznakowscy i Walterowie, Lesicki - w klatce Tadzia.
Do "Urwisów z Doliny Młynów" Horvath trafił dzięki wcześniejszym rolom. Januszowi Łęskiemu spodobał się czarnowłosy chłopak ze zdziwionymi oczami. Dostał zaproszenie na zdjęcia próbne i dostał rolę. Potem poszło jak z płatka. Po "Urwisach…", w których narratorem był bocian, przyszedł czas na gadające gęsi w "Klemensie i Klementynce - gęsi z Doliny Młynów". Ta sama ekipa zagrała potem w "Jance".

Wtedy w życie Tadzia wkroczył Maurycy Wyganowski. - I z tą swoją szwabską twarzą stał się ulubieńcem niemieckich producentów - uzupełnia Horvath. Lnianowłosy Maurycy był faworytem do roli Julka. Wielkie było jego zdziwienie, kiedy rola amanta przypadła niższemu, młodszemu i mniej efektownemu Tadziowi. - Oj, gorzka to była pigułka - przyznaje dziś Maurycy. Tym bardziej że najlepiej z całej grupy jeździłem konno, a rola grana była głównie na końskim grzbiecie.
Wyganowski, potomek konstancińskich arystokratów, konia dostał na szóste urodziny. Rodzinne włości Wyganowscy dzielili wprawdzie z pięcioma dokwaterowanymi rodzinami, ale nadal było sporo miejsca i stajnia. Konia mama Wyganowska kupiła od nieludzkiego furmana. Jej syn jeździł na nim do szkoły w Konstancinie. Dopiero kiedy przeniósł się do podstawówki na Mokotowie, zamienił go na autobus. Z tego autobusu trafił na casting do "Janki". - Za rudą, piegowatą dziewczyną z kręconymi włosami. Tak mi się spodobała, że odprowadziłem ją na ten casting, z rozpędu wziąłem w nim udział i dostałem rolę - śmieje się Maurycy.

Rola "Pyskacza", który podkopuje autorytet Julka, nie była jego marzeniem. Ale gniewać się na Tadzia nie potrafił. Podczas przygotowań do serialu tak się zaprzyjaźnili, że jeden skoczyłby za drugim w ogień. Na kilka tygodni przed rozpoczęciem zdjęć małych aktorów skoszarowano w Podklasz-torzu pod Sulejowem. Chodzili tam do szkoły, a po lekcjach na treningi jazdy konnej prowadzone przez aktora, pianistę, a przy okazji koniarza Adama Warchoła, którego nazywali Andym Warholem. - To dopiero było życie! W Pod-klasztorzu traktowali nas jak gwiazdy filmowe. Nawet do szkoły mogliśmy chodzić, jak nam się podobało - wspomina Wyganowski. - Ponieważ były wtedy dwie klasy siódme, a my, z racji ruchomego grafiku, przypisani byliśmy do obu, zawsze wybieraliśmy atrakcyjniejszy przedmiot, najczęściej WF. Mimo to dostaliśmy świadectwa i po skończeniu zdjęć do "Janki" - zarówno serialu, jak i wersji kinowej - obaj zdaliśmy do liceum.
Gaża starczy na motor
Dwuletnia gaża z "Janki" starczyła na motor. Dwaj idole nastolatek kupili sobie ciężkie MZ, na pewno nie dla piętnastolatków. - Ale w 1989 roku sprzedano nam je bez zmrużenia oka i my, bez prawa jazdy, ujeżdżaliśmy te maszyny. Trzymaliśmy je u Maurycego i urządzaliśmy dzikie rajdy po Warszawie. Motorów nie wzięliśmy tylko na Węgry, gdzie spędzaliśmy razem wakacje u mojej mamy i ojczyma, artysty malarza - Tadzio rozpromienia się na to wspomnienie.

Prosto z Węgier pojechali do Niemiec. Współtwórcy "Janki" organizowali właśnie wielką konferencję, na którą zaprosili główną obsadę "Janki". Tadzio dostał oficjalne zaproszenie, ale to Maurycego gdzieś zaginęło. Dziś myślą, że ktoś połasił się na wyjazdową dietę Wyganowskiego, stanowiącą połowę ich dwuletnich zarobków na planie. - Czułem, że to nie fair i o dietę postanowiłem wykłócać się na miejscu. Do Kolonii zawieźli nas rodzice Tadzia starą dacią, w której nie wchodził drugi bieg.

Rodzice zabrali mnie tym chętniej, że chcieli sprowadzić samochód z Niemiec, a pani Horvath nie umiała prowadzić. Ja natomiast byłem świetnym kierowcą, choć zaledwie piętnastoletnim - wspomina.
W Kolonii cała czwórka żyła z Tadziowej diety. Ta Maurycego przepadła bezpowrotnie. Ale ta podróż pomogła aktorom podjąć życiową decyzję.

- Siedzimy pod katedrą w Kolonii i jemy lody, a Tadzio mówi: "Wiesz co, ja tu zostaję". Byłem zszokowany, bo jak to? Właśnie zdaliśmy do liceum! Tadzio chciał się nauczyć niemieckiego w zamian za opiekę nad końmi. A jak coś robić, to wspólnie! Przedstawiliśmy pomysł mamie Tadzia, a ona, zgodnie ze swoją filozofią, nie zamierzała oponować - ciągnie Maurycy.

Najpierw jednak pojechali do amerykańskiej bazy w Keiserslautern, gdzie mama Tadzia kupiła samochód. Po drodze trafili na stadninę, która jednak szukała tylko jednego pracownika. Uzgodnili, że to miejsce dla Tadzia. Maurycy miał jechać dalej. W ostatniej chwili przypomnieliśmy sobie bowiem, że znajomi jego rodziców prowadzą w Bawarii stadninę i na pewno łatwo mu się będzie tam zaczepić. - Mama Tadzia powierzyła mi tę starą dacię z popsutą skrzynią biegów. Pod pupę wsadziłem poduszkę i wyjechałem na niemiecką autostradę - wspomina Maurycy. - Po drodze zrobiliśmy przystanek w stadninie znajomych. Dogadałem się w sprawie pracy i pożyczyłem rower.

Zgodnie z obietnicą musiałem dowieźć dacię pani Horvath do granicy z Austrią, a potem jeszcze wrócić. Jadąc, notowałem na kartce nazwy mijanych wiosek, bo nie znałem ani słowa po niemiecku. Do stadniny wracałem potem dwa dni, śpiąc w stogu siana. I czułem się wolny - kilkanaście lat po tamtej przygodzie Maurycy nadal ma ogień w oczach.

Wolnego nastolatka nie obchodziło ani liceum, ani reakcja rodziców. Postawił ich przed faktem dokonanym. Byli spokojni, bo jak tu na kogoś krzyczeć przez telefon.

Niespodziankę zrobiła za to mama Tadzia. Po pół roku pojawiła się w stadninie i bezceremonialnie zabrała go z powrotem, a potem wysłała do Nowego Jorku - na pół roku, które wydłużyło się do 17 lat.
Tymczasem Maurycy doglądał koni w Bawarii. To tam uwierzył, że życiem żądzą szczęśliwe przypadki.

- Niemiecka przyjaciółka przedstawiła mnie starszemu małżeństwu, które trzymało konia w naszej stajni. Bardzo mnie polubili. Pewnego dnia kazali mi się spakować i wysłali do szkoły - opowiada Maurycy. - Opłacili mi elitarne liceum z internatem, w którym czesne stanowiło równowartość półrocznych zarobków w Polsce, a po uczniów w weekendy przyjeżdżały limuzyny. W szkole radziłem sobie nieźle, ale po roku wyjechałem do Paryża, do niemieckiego liceum dla dzieci dyplomatów. We Francji pośród Niemców zrobiłem się już trójjęzyczny. Skończył EFACI - Francusko-Niemiecką Szkołę Handlowo-Przemysłową.

Po studiach rozkręcił z niemieckim znajomym firmę projektancką. Tu znów zadziałał przypadek. Pewnego razu w kawiarni dosiadł się do stylisty domu mody Hermes. Twierdził, że strasznie go tam traktują, czuje się wykorzystywany i chętnie zacząłby pracować na własny rachunek. Tak powstała firma Anno Domini Paris z siedzibą w Paryżu, projektująca luksusowe ubrania dla Niemców. Po odejściu Maurycego firma zmieniła nazwę na Oliver Jung - od nazwiska jego dawnego wspólnika.
węgierski polak ma akcent z brooklynu

Losy Tadzia potoczyły się dramatyczniej. Nowy Jork nie był bajką. Na JFK wylądował wieczorem, a o szóstej rano następnego dnia znajomy mamy zbudził go do pracy. Półprzytomny chwycił za pędzel i tak już zostało, dopóki nie dołączyła do niego rodzina. Razem z mamą i pięciorgiem rodzeństwa zamieszkali na nowojorskiej Staten Island. Po liceum chciał pójść na studia, ale okazało się, że mama straciła pracę, a w domu były jeszcze trzy gęby do wykarmienia. Akademickie ambicje schował więc do kieszeni i zaczął zarabiać: - Przez te 17 lat w Stanach miałem chyba 16 zawodów. Byłem kelnerem, sprzedawcą prenumeraty, kurierem, dowoziłem chińskie jedzenie i pizzę. Długo by wymieniać - mówi Tadeusz. - Parę lat temu rozkręciłem własny interes. Sprzedaję lody. Mam własną ciężarówkę sklep, którą jeżdżę po nowojorskich osiedlach, wygrywając znaną wszystkim melodyjkę. To piekielnie ciężka praca, za to sezonowa. Po siedmiu miesiącach codziennej harówki mam pięć miesięcy na odpoczynek.
Jest w nas głód grania
Nigdy nie porzucił marzeń o aktorstwie. Przez dwa lata grał w lokalnym teatrze na Staten Island. Statystował w 20 amerykańskich filmach, w tym w "Teorii Spisku" z Melem Gibsonem i Julią Roberts oraz "Cop Land" z Sylwestrem Stallone. A kiedy przy jednym z filmów spośród 300 statystów mieli wybrać kogoś, kto z prawdziwie brooklyńskim akcentem powie "Give these bastards a lesson", wybrali jego. Pół Polaka, pół Węgra, który w Stanach był od kilku lat. - Uznali, że mówię, jak urodzony brooklyńczyk! I dzięki temu dostałem się do związków zawodowych nowojorskich statystów. Ale o główną rolę nie ubiegałem się nigdy. Nie było na to czasu - mówi Tadzio.

Maurycy zajął się biznesem, ale nie stroni od działań artystycznych. Związany jest ze środowiskiem twórców, uwielbia towarzystwo aktorów i muzyków. - Głód grania pozostaje w człowieku na zawsze. Możliwość wcielenia się w kogoś innego uelastycznia, otwiera na świat. Dlatego w liceum udzielałem się w grupie teatralnej, a po powrocie do Polski zgłosiłem do epizodu w "Pianiście" Polańskiego - tłumaczy Maurycy.

Reżysera znał jeszcze z Francji, gdzie obracał się w śród tzw. starej, kulturalnej Polonii. W oscarowym filmie Polańskiego zagrał niemieckiego oficera, który wprowadza hitlerowskie wojska do Warszawy, ale scena nie weszła do filmu. Dziś myśli, że może to i dobrze, bo ojciec mógłby tego widoku nie przeżyć. - Jako hitlerowiec byłem tak przekonujący, że młodsi statyści brali mnie za wielką gwiazdę niemieckiego kina. Pamiętam taką scenkę - stoimy w przerwie między ujęciami z Polańskim, rozmawiamy, kiedy podchodzi do nas chłopiec z notesem i podtyka go mnie. Roman odsunął się speszony - śmieje się Wyganowski.

Granie traktuje jak hobby. Chciałby za to pomóc Tadziowi, który dla ciekawej roli gotów jest wrócić do Polski. Towarzyszy mu w spotkaniach z kolegami z branży. Podczas towarzyskich rozmów rodzą się wielkie pomysły. Na razie jednak brak umów i konkretów.
Czekają więc na przypadek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl