Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Seks pod 50-letnią jabłonką

Bartłomiej Wnuk
Fot. ARC
Mam rozpoczęte dwie nowe książki. Jedna z nich będzie o absolutnie bezwzględnej miłości. Będzie nawet seks, bo to ostatni moment, żebym mogła o nim pisać - mówi pisarka Katarzyna Grochola

Seks pod jabłonką to wakacyjna perspektywa popularnej pisarki Katarzyny Grocholi, z którą rozmawia Bartłomiej Wnuk

W zeszłym roku, przy okazji premiery "Trzepotu skrzydeł", zapytała mnie pani, czy podobała mi się ta książka. Nie namyślając się wiele odpowiedziałem, że jestem… mile zaskoczony. Nieco później okazało się, że krytycy literaccy również. Czy zaczytuje się pani recenzjami najnowszych książek?
Co tu odpowiedzieć, żeby się nie narazić… Kiedyś usłyszałam takie mądre zdanie: "Słuchaj uważnie krytyki, bo krytyk powie ci to, czego nie powie ci przyjaciel". I ja się tego trzymam, choć nie piszę dla krytyków. Piszę przede wszystkim dla siebie, a dopiero w dalszej kolejności dla państwa, za co przepraszam.

Czy to znaczy, że nie łechcą pani pozytywne opinie krytyków?

Mogę panu opowiedzieć, co mnie ostatnio poruszyło. Otworzyłam skrzynkę e-mailową i odnalazłam w niej list od pewnej pani. Dowiedziałam się z niego, że owa pani przeczytała "Trzepot skrzydeł" na Rynku w Krakowie, po czym się rozpłakała i ucałowała swojego męża serdecznie w policzek.

Pewnie gdyby spisała pani wszystkie historie swoich czytelniczek, to stworzyłaby pani książkę jeszcze obszerniejszą niż "Kryształowy anioł".
Faktycznie się rozpędziłam. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że puszczę się aż na 500 stron, ale moja nowa bohaterka Sara nie pozwoliła mi skończyć wcześniej, zaczęła żyć własnym życiem, a ja wszystkie jej poczynania pokornie rejestrowałam siedząc po nocach i pisząc.

Niezależnie od objętości, wszystkie pani książki pisane są od końca. Jak to jest pisać historię zaczynając od zakończenia?
Gdybym miała opisać historię stworzenia świata, to zaczęłabym od słów "I stworzył Adama i Ewę". Potem cofnęłabym się do tego, co było wcześniej.

Jakimi słowami opisałaby pani Katowice?

Katowice są jedynym miastem w Polsce, w którym okna są błyszczące. Dzisiaj jest fatalna pogoda, leje deszcz, a one odbijają chmury. W szarych nieodnowionych kamienicach każde okno błyszczy. To coś pięknego.
Przez jakie okna będzie pani spoglądała w wakacje?
Prawdopodobnie wyłącznie przez moje własne. Wszystkiemu winien jest pewien kaprys.

Jaki kaprys?
Niedawno przesadziłam 53-letnią jabłoń; zamówiłam ciężki sprzęt, ogrodnika, który obciął bryłę korzeniową. Operacja się udała, ale po fakcie dowiedziałam się, że przez następne dwa lata jabłoń wymaga podlewania co drugi dzień 20 wiadrami wody, niezależnie od tego, czy padało, czy nie.

Podobnie jak pani bohaterka Sara, posiada pani zdolność ciekawego opowiadania błahych historii, a do tego ma pani radiowy głos. Czy lubi pani swój głos?
Nie słucham siebie, nie lubię. Dałam Sarze zamiłowanie do tego, żeby mówić, ponieważ sama również zawsze bardzo dużo mówiłam. Kiedyś kopnęłam w szybę i miałam całą nogę poranioną. Jak zawieziono mnie do szpitala, to cały czas coś mówiłam do lekarza, który opatrywał ranę. Mówiłam, bo mój głos mnie uspokajał. Chyba jednak nie na każdego on tak działa, bo całą sytuację ów lekarz skwitował tak: "Boże, cały dyżur miałem spokój, pijaków przywozili nieprzytomnych, a na koniec trafiła mi się niestety przytomna kobieta".

Radio to też jeden z głównych bohaterów "Kryształowego anioła". Czy pamięta pani, kiedy po raz pierwszy gościła w radiowym studio?
Chyba po "Nigdy w życiu!". Potem miałam audycję z panem Mannem.

Czy doświadczyła pani na własnej skórze, czym są wpadki radiowe?
Wojciech Mann miał naprzeciwko siebie komputer, w którym bez przerwy odczytywał maile, miał płyty CD, które zmieniał i tak dalej. A ja siedziałam naprzeciwko niego, gdzie była taka dziura, z której wystawały kable. I on mówił, mówił, mówił, aż wreszcie zapytał: "I co tak pani milczy, pani Kasiu?". A ja bawiąc się tymi kablami odpowiedziałam: "Panie Wojtku, pan ma przed sobą płyty, komputer, a ja mam tylko swoja małą dziurkę, którą mogę się bawić". Widziałam jak pan Wojciech Mann blednie i zaczyna machać rękami, a ja dalej nie wiedziałam o co chodzi.

Czy po przyjeździe do domu i podlaniu jabłonki zasiądzie pani do pisania kolejnej książki?
Mam rozpoczęte dwie nowe książki. Jedna z nich będzie o absolutnie bezwzględnej miłości. Będzie nawet seks, bo to ostatni moment, żebym mogła o nim pisać. Bo jak skończę siedemdziesiątkę i zacznę pisać o seksie, to ludzie powiedzą, że Grochola zgłupiała na stare lata.

Królowa literatury obyczajowej
Najpopularniejsza autorka literatury obyczajowej w Polsce. Urodziła się w lipcu 1957 roku w Krotoszynie, w rodzinie prawnika i polonistki. Obecnie mieszka w Milanówku pod Warszawą. Jej najnowsza książka - "Kryształowy anioł" jest dwunastą i najobszerniejszą w jej karierze. Główną bohaterką ponad 500-stronicowej powieści, która pojawiła się na księgarskich półkach 17 czerwca, jest nieśmiała i niepewna siebie, Sara, w rzeczywistości piękna i inteligentna kobieta, która - jak to u Grocholi bywa - nie ma szczęścia do związków z mężczyznami. Sara nie radzi sobie także w sferze zawodowej. Nawet gdy dostaje wymarzoną pracę w radiu jej rola ogranicza się niemal wyłącznie do parzenia kawy współpracownikom. Podczas nocnych dyżurów, powiernikiem swoich problemów czyni radiowy mikrofon nie zdając sobie sprawy, że jest włączony.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!