Z dala od opaczności

rozmawia Andrzej Dworak
Tata został ochrzczony w kościele św. Aleksandra, więc był katolikiem. Chodził jednak do ewangelickiego gimnazjum Reja, a ślub wziął w obrządku prawosławnym - religii jego pierwszej żony, wspomina ojca Jeremiego Przyborę jego syn Konstanty Przybora zwany Kotem. Rozmawia z nim Andrzej Dworak

Oddajmy najpierw na chwilę głos Jeremiemu, ojcu Kota: "...Na to, żebym się urodził dokładnie taki, jakim się urodziłem, a więc mieszanej krwi mazowiecko-kresowej, trzeba było jednej z tych polskich specjalności historyczno-militarnych, jakimi były powstania. Gdyby bowiem nie powstanie styczniowe i udział w nim mego dziada po mieczu Konstantego, nie straciłby on majątku Krasnołuki w ziemi witebskiej, a po powrocie z zesłania nie musiałby się osiedlić wraz z rodziną na terenie Kongresówki... - w Warszawie… Tutaj urodził się mój ojciec, jako ostatni z siedmiorga rodzeństwa i pierwszy w rodzinienatus Varsoviensis. Dzięki temu mógł też się bez większego trudu zakochać w warszawiance... pannie Jadwidze Kozłowskiej" (cytat z autobiografii Jeremiego Przybory "Przymknięte oko opaczności", Studio Marka Łebkowskiego).

Pochodzicie ze szlachty?

Tak, ale kiedy ojciec przyznał się w domu przy stole, że pochwalił się w szkole herbem Syrokomla, zapadła cisza, przerwana po chwili okrzykiem dziadka: "Idiota! Boże, dlaczego ukarałeś mnie tym zasmarkanym snobem? Widzieliście szlachcica! Czy ty słyszałeś, kapuściany łbie, co to jest demokracja? Komu ty chciałeś zaimponować?". Tak to mniej więcej brzmiało.

Ojciec później nie był przywiązany do herbu?
Zupełnie nie. W domu mamy raptem jakieś dwie łyżeczki z herbem i to chyba wszystko na ten temat. Tata nie by przywiązany do materialnych przejawów tradycji rodzinnej, ponieważ - jak mi się zdaje - wszystko doskonale pamiętał. Nie musiał mieć przedmiocików i innych pamiątek. Przejawiało się to na przykład tak, że kiedy w czasie wojny opuszczał dom na Sadybie, nawet nie zabrał ze sobą leżącego na podłodze albumu ze zdjęciami. Widać nie przykładał już wagi do przedmiotów związanych z tradycją rodzinną, ale miał wszystko w głowie. W wieku siedemdziesięciu kilku lat spisał całe swoje wspomnienia - autobiografię - z pamięci, bez żadnych notatek.

Jak u Pana jest ze świadomością dziejów rodziny?
Słabo! Moją świadomością jest ta książka. Dzięki niej przypominam sobie zdarzenia i rzeczy, o których mi tata opowiadał - bez tego na pewno większość bym zapomniał.

Zna Pan dzieje dziadka Stefana?
On umarł przed wojną, ale pozostaje w zasięgu mojej pamięci z opowieści. To zresztą bardzo fajna postać. Dziadek Stefan służył w carskich dragonach w Częstochowie, ale dał w mordę dowódcy prześladującemu Polaków i został usunięty z wojska. Studiował później w Lipsku i Bernie, został inżynierem chemikiem i był dyrektorem w cukrowni Ostrowite. Następnie został sekretarzem Związku Cukrowni Królestwa Polskiego, prezesem Związku Zawodowego Pracowników Cukrowni. Po I wojnie światowej kupił trzy czwarte udziałów w firmie L. Lourse’a - fabryce czekolady i słodyczy dysponującej największą i najelegantszą cukiernią na rogu Krakowskiego Przedmieścia i Ossolińskich, w gmachu Hotelu Europejskiego. Później dziadek kupił drugą cukiernię - Pod Filarami - w zachodnim skrzydle Teatru Wielkiego.

Mieliście fabrykę na Lesznie, cukiernie...

Tak. Pamiętam jedną z opowieści taty na ten temat: W okresie świetności dziadka i Lourse’a do domu regularnie przyjeżdżały paczki pełne ciastek, szczególnie pączków z wisienką. Były to pączki niezwykłej pyszności i lekkości, kiedy otwierało się pudełeczko pojedyncze pączki zaczynały się nieco nad nim unosić. Takie były lekkie... Mam sztych, który znalazłem gdzieś w antykwariacie, podpisany "Kawiarnia Lourse’a w Ogrodzie Saskim". Pochodzi z XIX lub początków XX wieku, więc była to firma z tradycjami. Kupiłem ten obrazek dlatego, że w Ogrodzie Saskim urodził się ojciec. Tu sięgamy aż do mojego pradziadka Konstantego, który był zarządcą w dobrach Zamoyskich i mieszkał w nieistniejącym już pałacu hrabiów.

No to wróćmy jeszcze do okresu międzywojennego. Czy znana jest Panu sprawa korporacji Arkonia?
Znam ją właściwie jedynie z autobiografii. Tata zapisał się do korporacji z powodów towarzysko-snobistycznych. Nie od razu zdał sobie sprawę z rosnącego antysemityzmu członków korporacji. Ale historia rozstania się z kolegą Żydem, który zobaczył korporacyjny "dekiel" taty, była jednym z powracających wyrzutów sumienia.

Dziadek i tata zostali pochowani na cmentarzu ewangelickim w Warszawie. Jesteście protestantami?
Ojciec nie był religijny, a religia w zasadzie nie była obecna w naszym domu. Dziadek zerwał z katolicyzmem, żeby przeprowadzić rozwód - został ewangelikiem, ale nie praktykował. Tata został ochrzczony w kościele św. Aleksandra na placu Trzech Krzyży, więc był katolikiem. Ja już nie jestem. Chodził jednak do ewangelickiego gimnazjum Reja w Warszawie, a ślub wziął w obrządku prawosławnym - religii Marii (jednej ze śpiewających sióstr Burskich), jego pierwszej żony, mamy Marty. Jest pochowany na cmentarzu ewangelickim, ponieważ tam leży dziadek, oraz także dlatego, że umówił się z biskupem Zdzisławem Trandą, że tam odbędzie się ceremonia pogrzebowa. Tak się też stało, a podczas uroczystości brzmiały utwory Bacha, piosenki Billie Holiday, a Bogdan Hołownia pięknie zagrał kilka rzeczy Wasowskiego i Przybory.

Autobiografia taty zaczyna się od dywagacji o opatrzności...
Bo zorganizowana forma religii i instytucje religijne to co innego niż metafizyka czy nawet mistyka, które w naszej rodzinie gdzieś tam się kłębią w jakichś głębszych zakamarkach. Ojciec pisał o opatrzności i jej konkurentce opaczności, która zerka na ludzi złym okiem i powoduje pasmo nieszczęść. Uważał, że jego skromna osoba nie zasługiwała na względy tej pierwszej, chociaż jego życiorys mógłby się wydawać jednym pasmem dobroczynnych interwencji. Zawdzięczał to - jak twierdził - opaczności, która przymykała swoje oko, nie zwracając na jego osobę szczególnej uwagi.

Dążył świadomie do zajmowania pozycji człowieka niezaangażowanego?
Nie wierzę w to. Myślę, że tak się po prostu układały jego losy. Naturalnie, był osobą nieco wycofaną, bardzo mocno skupioną na tworzeniu, na swoich myślach, ale nie ustawiał się w życiu, tylko taki po prostu był. Kiedy próbował zaangażować się w coś innego, nie bardzo mu to wychodziło - jak przynależność do korporacji, a później do partii, do której początkowo był przekonany, ale wystąpił z niej już w 1957 roku, z "nieporównywalnym z niczym uczuciem ulgi". Natura nie pozwalała mu za daleko zabrnąć w żadne organizacyjne struktury - nie zabrnął więc w żadne złe rejony.
Ma Pan siostrę przyrodnią Martę. Też mieszka w Warszawie?
Tak, Marta ma też córkę Anię i dwoje prawnuczków taty - Julkę i Franka. A ja mam synka - nazywa się Jaś Jeremi, a jego mama - Anna Maria, która weszła w moje życie już z dwoma córkami. To szczęście zdarzyło mi się, kiedy wróciłem po kilkunastu latach z USA za namową Iwo Zaniewskiego, z którym stworzyliśmy agencję reklamową PZL.

Jest coś z taty w tym, co Pan teraz robi?
Może... Tata pisywał śmieszny "Kabarecik Reklamowy" dla Polskiego Radia, więc tego rodzaju twórczość nie była mu obca. A kiedyś tata pokazał mi - tak zachwycony jak od wielu lat nie był - kabaret Mumio. Ja pokazałem to w pracy, i jakiś czas po tym Iwo wpadł na pomysł, żeby ich zaangażować. W jakimś sensie ta kampania zaczęła się od taty...

Zamiast pointy: "Rok 1989… był również schyłkiem naszego fiata... Odbierałem go z synem na Żeraniu, bodaj w 81 roku. Kot został wydelegowany przez rodzinę, żeby roztrzepany tata niczego nie zgubił. Kiedy wracaliśmy obaj nowym pojazdem, na moście Śląskim syn wykrzyknął: Tato! A stary samochód?!. Porzucony fiat poprzedni czekał jeszcze na nas na Żeraniu… Kot siadł za kierownicą nowego, a ja - starego i ruszyliśmy do domu. Ja jechałem pierwszy, Kot za mną. Przy skrzyżowaniu Stalingradzkiej ze Świerczewskiego... tata... wrzucił bieg wsteczny i dał nieco do tyłu... Zderzakiem starego samochodu tata wgniótł przód nowego auta, co widząc, syn dostał ataku śmiechu tak gwałtownego, że położył się na kierownicy" ("Przymknięte oko opaczności", Studio Marka Łebkowskiego).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl