Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Witkacy nad Katowicami

Henryk Szczepański
Port lotniczy na Muchowcu powstał w latach 30. XX wieku. Dziś widać tylko resztki dawnej świetności.
Port lotniczy na Muchowcu powstał w latach 30. XX wieku. Dziś widać tylko resztki dawnej świetności. FOT. MATEUSZ SZCZEPAŃSKI
Stanisław Ignacy Witkiewicz cierpiał na lęk przestrzeni. Mimo to 27 czerwca 1938 roku wsiadł na lotnisku Muchowiec do aeroplanu i poleciał do Warszawy. Pisze Henryk Szczepański

Sławny malarz i dramaturg wychodząc nawet na niewielkie pagórki odczuwał przykre sensacje. Od kiedy tylko w Polsce pojawiły się pierwsze aeroplany, nie mógł wyjść z podziwu dla osób zasiadających za drążkami sterowniczymi. Koniecznie chciał się zmierzyć ze swoją dokuczliwą przypadłością, choćby jako pasażer. Taka okazja nadarzyła się Witkiewiczowi, gdy bawił u przyjaciół nad Rawą. O przełomowym dla siebie dokonaniu napisał w popularnym przed wojną "Tygodniku Ilustrowanym".

Z katowickiego lotniska na Muchowcu wyleciał 70 lat temu, 27 czerwca 1938 r. Prasowa relacja z podniebnej podróży ukazała się w dwa tygodnie później i nosiła tytuł "Wrażenia ze spóźnionego, niestety pierwszego lotu": "Patrząc z ziemi na latające maszyny i utożsamiając się z siedzącymi w nich ludźmi, doznawałem już wtedy tego okropnego poczucia bezkierunkowości, amorficzności jakby przestrzeni (...). Każdy biernie nawet latający osobnik, nie mówiąc już o pilotach robiących akrobacje i długodystansowe loty, zdawał mi się jakimś bohaterem z bajki o niewyobrażalnej dla mnie, ziemskiego pełzaka, psychicznej strukturze. Ale ostatecznie doszedłem do przekonania, że zakończyć życie nie przemógłszy podłego strachu przestrzeni i nie spróbowawszy czegoś tak niezwykłego, jak latanie, byłoby wprost świństwem wobec samego siebie. Jako też przemogłem się i poleciałem na próbę z Katowic do Warszawy i jestem po prostu zachwycony tym sposobem komunikacji".

Witkacy spieszył do stolicy, gdzie już nazajutrz miał wziąć udział w sympozjum organizowanym przez Polskie Towarzystwo Filozoficzne. Oczekiwano tam na jego wystąpienie z odczytem "Zasady monadyzmu biologicznego". "Miałem pewną tremę przed samym wejściem do maszyny - pisał autor "Nienasycenia" - ale uczucie to zniknęło już, gdy usiadłem i spojrzałem na świat przez okienko: znalazłem się odgrodzony od rzeczywistości w izolowanym, zamkniętym układzie i trzeba przyznać, że wrażenie to było raczej dodatnie. A gdy samolot odbił się od ziemi, która zaczęła się pod nim powoli zapadać, poczułem się tak spokojnym, jak w wagonie kolei czy w tramwaju".

Tak był zafascynowany własnymi doznaniami, że o widoku Katowic z lotu ptaka nie wspomniał ani słowem, choć gdy samolot wzniósł się nieco, podobnie jak inni podróżni mógł oglądać "huty, kopalnie, domy przecięte wstążkami ulic" i dziwić się jak pomiędzy nimi "pełzają mali ludzie".
70 lat temu swoje wrażenia znad lotniska na Muchowcu opisywali też inni aeronauci, m.in. Konrad Wrzos, przedwojenny reporter "Ilustrowanego Kuriera Codziennego", który ponadto relacjonował: "Jak na dłoni widać te punkty, którymi podziurawione są okolice. To biedaszyby. Las kominów staje się wyrazisty i gęstszy". Zerkając trochę dalej można było dostrzec wstęgi torów i nasypów kolei, zielone wzgórza otaczające miasto, no i Rawę wpadającą do Przemszy.

Lotnisko na Muchowcu funkcjonowało od 1926 r. Należało do Polskich Linii Lotniczych LOT. Statki powietrzne znad Rawy żeglowały nie tylko do Warszawy, ale też do Krakowa, Brna i Wiednia. Rocznie z Katowic odlatywało ok. 1000 pasażerów. Aeroplan, w którym usadowił się Witkacy, był nowoczesną amerykańską maszyną, łącznie z pasażerami ważącą ponad 8 ton. Gdy ten metalowy jednopłatowiec o majestatycznych śmigłach wtaczał się na pas startowy lotniska, miało się wrażenie, że jego skrzydła o rozpiętości ponad 26 metrów zajmują prawie całą szerokość betonowego rozbiegu. Oprócz Witkacego na pokład maszyny, długości ponad 19 metrów, weszło jeszcze 11 pasażerów. Był to jeden z kilkudziesięciu samolotów DC-2, jakie w latach 30. XX wieku jako jedyne nad Europą kursowały wyłącznie na trasach polskich, holenderskich i szwajcarskich linii lotniczych. DC-2 wznosił się na wysokość ponad 6000 m i leciał z prędkością ok. 300 km na godzinę. Z Katowic do Warszawy w 60 minut. Starty i lądowania srebrnych kolosów należały do ulubionych spektakli podziwianych przez katowickich miłośników aeronautyki. W sąsiedztwie aerodromu znajdował się neoklasycystyczny budynek dworca lotniczego, zaprojektowany przez Tadeusza Michejdę i Lucjana Sikorskiego, a w stylowych wnętrzach działała jedna z bardziej ekskluzywnych restauracji Emila Melera. Wokół były tereny spacerowe graniczące z parkiem Kościuszki. Z tarasów dworcowych żegnało się podróżnych i odlatujące samoloty. 70 lat temu był to niewielki, ale jeden z najnowocześniejszych międzynarodowych portów lotniczych.

- Z miasta na odległe o kilka kilometrów lotnisko jechało się ulicą Francuską - wspomina dr Andrzej Rożanowicz, który bywał tam w dzieciństwie. - Już za cmentarzem ewangelickim zaczynała się gruntowa droga, po obu stronach wysadzana potężnymi kasztanami. Za osiedlem Karbowa po prawej stronie znajdowała się restauracja Biniszkiewicza, w której na zebraniach spotykali się socjaliści z katowickiej PPS. Dalej, tam gdzie dziś są zajazd i stadnina koni, zapraszał wymurowany z czerwonej cegły zameczek myśliwski pana Postracha. Latem katowiczanie jeździli tam bryczkami na majówki, a zimą saniami na świniobicia. Przez las biegły tory kolejki wąskotorowej do huty Kunegunda i leśna droga prowadząca do stacji kolejowej w Murckach.

Na Śląsku Witkacy bywał od początku lat 30. W Katowicach przyjaźnił się z Antonim i Haliną Krahelskimi, a w Królewskiej Hucie (dziś Chorzów) jego serdecznymi przyjaciółmi byli Marian i Jadwiga Ziębowie. Już w 1931 r. na zamówienie rodziny wykonał portret Korfantego. 24 maja 1936 r. razem z Bronisławem Linke odwiedził Katowice i Chorzów. Zwiedzał kopalnię Ferdynand, w której poczuł się jak w piekle. Wielkie wrażenie zrobiły na nim huta i cynkownia, zwiedzane nocną porą.

Bliskie znajomości Witkacego z wybitnymi osobistościami tamtych czasów miały wpływ na jego trasy podróży. Często trafiał na Kresy Zachodnie: do Wisły, do Górek Wielkich, a także do Bielska i Białej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty