Już wiem, skąd jestem

Monika Stelmach
Barbara Nowakowska 10 lat temu wyruszyła w podróż do korzeni. Wtedy wydawało jej się, że ma małą rodzinę. Dziś na wyrysowanym przez nią drzewie genealogicznym jest 900 osób. A ona czuje, że nie jest sama na świecie, bo duża rodzina to dobra podstawa do życia.

Wszystko zaczęło się podczas wakacji, gdy Basia Nowakowska była jeszcze w liceum. Jak co roku wyjechała do podkarpackiej wsi Osobnicy do babci Franciszki. Babcia mieszkała w trzyizbowym domu, w którym zawsze pachniało drewnem i świeżą słomą. Zaraz po żniwach wymieniano ją w siennikach.

Wieczorami babcia Franciszka rozpalała w piecu, żeby odpędzić sierpniowe chłody i snuła wspomnienia. W niedzielę przychodziły jeszcze ciotka Karolina i kuzynki babci: Janina i Katarzyna. Wtedy opowieści kończyły się późno w nocy. Babcia Franciszka najchętniej wspominała męża. Jego wielką pasją były konie, miał najpiękniejsze w Osobnicy. I młode pary z całej okolicy chciały do kościoła jechać powozem, do którego zaprzęgnięte były jego konie. Dziadek Józef umarł jeszcze przed jej narodzinami.

Pojechał kiedyś w góry, spadł z konia i uszkodził sobie nerki. To podczas tych wieczornych opowieści Basia wpadła na pomysł zrobienia drzewa genealogicznego. To była ostatnia chwila. Babcia Franciszka zmarła jesienią. - Wtedy skończyło się moje dzieciństwo - mówi Basia. Na jej pierwszym drzewie genealogicznym znaleźli się rodzice, rodzeństwo, dziadkowie, zaledwie kilkanaście osób. Dziś rodzina Basi, urzędniczki z Zielonej Góry, liczy aż 900 osób.

Tropienie rodzinnych historii

Pierwszych 500 osób stosunkowo łatwo było znaleźć. Zajęło to Basi rok. Zdążyła jeszcze wypytać babcię Franciszkę, potem rodziców, ciotki: kiedy się kto urodził, kiedy umarł, imiona, nazwiska, daty. Później było już trudniej. Czasami bliscy bronili się przed rozmowami o przeszłości. Nie chcieli wracać do bolesnych wspomnień. A ona nigdy nie nalegała.

- Nie chcę rozdrapywać starych ran. Nawet jeśli docieram do rodzinnych sekretów, jakiegoś tabu, to nie mówię o tym nikomu, nawet najbliższym. Nie chcę, żeby rodzinna historia zamieniła się w magiel. Jestem winna dyskrecję wszystkim tym, których życie wpisuję w moje drzewo - mówi Basia.
W swoich poszukiwaniach napotyka czasem na opór. Dalsza rodzina nie chce opowiadać o przeszłości, udostępniać danych. Czasem musi upłynąć dużo czasu, zanim zdobędzie ich zaufanie.

- Wiedziałam, że nadejdzie taki moment, gdy już nie będę miała kogo wypytywać. Ale wtedy moja praca nie stała się mniej ciekawa. Zaczęła się niemal detektywistyczna robota, szperanie w archiwach, na internetowych stronach. Nie można zlekceważyć nawet najdrobniejszej informacji. Z każdej może przecież wyrosnąć kolejna gałązka na moim drzewie - mówi Basia. Dzisiaj istnieją już dziesiątki genealogicznych stron internetowych. Są na nich zeskanowane księgi parafialne, listy podróżne. Na początku lat 90., kiedy Basia zaczynała pracę, internet nie był jeszcze popularny.

Pisała więc listy do parafii, jeździła od miejscowości do miejscowości, przekopywała księgi i urzędy stanu cywilnego. W liście do proboszcza z parafii Ostrowite pytała, czy Doły, rodzinna wieś babci Heleny, przed wojną należała do tej parafii i czy zachowały się jakieś dane. Co prawda, okazało się, że w tym kościele nie ma dokumentów, ale otrzymała list od proboszcza, który zaczynał się od słów: "Zacności Panno Barbaro...".

- Piękny język. Prawda? Aż chce się dalej drążyć, skoro na drodze pojawiają się tak mili ludzie - mówi.

Nowoczesność z pomocą przeszłości

Z pomocą w tropieniu przeszłości przychodzi najnowsza technologia. Dzięki amerykańskiej stronie internetowej www.ellisisland.org Basia znalazła ślady pradziadka. - Cudowne źródło informacji. Zamieszczone całe księgi pokładowe: imiona, nazwiska, kto płynął z jakiego kraju i dokąd, a bywa, że i stan zdrowia pasażera - zachwyca się Basia.

A wśród pasażerów byli pradziadek Basi ze strony mamy, Marcin Wątroba, i jego siostra Anna. Płynęli do Stanów Zjednoczonych. Pradziadek nie potrafił jednak żyć w obcym kraju. Wytrzymał trzy, może cztery lata, zarobił na bilet i wrócił do Polski. Siostra pradziadka została. W Ameryce założyła rodzinę.

W Stanach Zjednoczonych mieszkało też rodzeństwo babci ze strony taty. Babcia Helena nie wyjechała, bo wtedy miała cztery lata. Bała się płynąć, płakała, została z rodzicami w Polsce. Dalsze losy jej rodzeństwa są nieznane. Kontakt się urwał. Syn jednego z nich to prawdopodobnie Mieczysław Mierzejewski, nieżyjący już kompozytor. Basia nie ma jednak pewności, czy to gałąź Mierzejewskich z jej rodziny.

Wiadomo, że babcia, z domu Adamska, wyszła w Stanach za mąż za mężczyznę o tym nazwisku. Nie ma kogo zapytać, trudno dotrzeć do dokumentów. Przez internet znalazła jednak stronę klanu Mierzejewskich. Skontaktowała się z autorem drzewa, Garretem Mierzejewskim, i okazało się, że na jednej z gałęzi jest Adamska. Wspólnie z Basią próbują dotrzeć do największej genealogicznej bazy danych, którą stworzyli mormoni. Wystąpili o odnalezienie danych na temat powiązania Adamskich z Mierzejewskimi. Czekają na odpowiedź.

Spokoju nie dają jej dzieje rodziny brata dziadka ze strony taty. Basia jest dumna, że jej rodzina ma patriotyczne tradycje, a tu historia jest tajemnicza. Urodził się na koniec XIX wieku, był w wojskach Hallera, został odznaczony. Ale w 1926 roku podczas przewrotu majowego musiał uciekać z kraju. Na razie Basi nie udało się ustalić dlaczego. Brat dziadka najpierw wyjechał do Anglii, a potem do Stanów. Miał pięciu synów, dwóch z nich było amerykańskimi lotnikami i uczestniczyło w nalocie na Berlin. Jeden służył w armii amerykańskiej. Na razie są rodzinne opowieści i wiele niewiadomych.

Czasami rozwiązania przychodzą niespodziewanie. Dziewięć lat szukała wsi, gdzie urodziła się babcia Helena, mama taty. Ojciec Basi pamiętał jedynie, że Doły leżą gdzieś w okolicach Poznania. Prześledziła setki map, bo a nuż okaże się, że jest tam kościół z księgami parafialnymi. Wieś jest jednak tak mała, że nie było jej na żadnej z nich. Przeglądała szczegółową mapę internetową Wielkopolski. I olśnienie. Doły ukryły się między Giewartowem a Piotrowicami. Tego lata ma zamiar tam się wybrać. Odwiedzi miejscowy cmentarz. Przejrzy nazwiska na nagrobkach, może znajdzie nowych członków rodziny.

- Kiedyś wsie to były zamknięte enklawy. Ludzie nie przemieszczali się tak jak dziś, rodzili się, pobierali i żyli w tej samej miejscowości, więc może się okazać, że pół wsi to rodzina. To ułatwia poszukiwania, bo wystarczy trafić na trop w jakiejś wsi i drzewo genealogiczne szybko się powiększa - wyjaśnia.

W swoich poszukiwaniach Basia dotarła do początków XIX wieku - do praprapradziadka ze strony mamy, Wojciecha Dybasia. Podczas jednych wakacji w Osobnicy mama poprosiła ją, żeby poszła do dalekiej krewnej pożyczyć kilka jajek. Przy okazji Basia opowiedziała ciotce Zosi, że robi drzewo genealogiczne. Ciotka przypomniała sobie, że gdzieś ma jakieś stare dokumenty. Wyciągnęła akty notarialne z XIX wieku, w których rolnik z Osobnicy, Wojciech Dybaś, dzielił ziemię pomiędzy pięcioro swoich dzieci. - Mówi się, że człowiek nie umiera, dopóki żyje pamięć o nim. Przywracam pamięć o moich przodkach - zamyśla się Basia.

Wielka rodzina

Gdyby Basia chciała zaprosić całą familię, przy stole usiadłoby 500 osób. Tylu żyjących umieściła na swoim drzewie genealogicznym. Ale z nieżyjącymi przodkami jest ich 900. Praca nad genealogią nigdy nie ustaje, bo jeśli nawet coraz trudniej odkrywać przodków, to stale trzeba dopisywać nowo narodzonych. I wciąż rodzina się powiększa o tych odkrytych przypadkiem.

Tak jak wtedy, kiedy okazało się, że krewnym Basi ze strony ojca jest sąsiad z Zielonej Góry, mieszkający dwa domy dalej. Na portalu genealogicznym "Moi krewni" przeglądała drzewo kuzyna. Odkryła nową gałąź dalekiej rodziny ze strony taty. Na genealogiczne drzewo trafiło kolejnych 40 osób, wśród nich sąsiad Basi. Podobnie jak jej ojciec przyjechał on do Zielonej Góry z Wielkopolski. Po II wojnie światowej było tu dużo opuszczonych domów. Dlatego wiele osób z centralnej Polski przeniosło się na zachód.

- Starsi ludzie odchodzą, a młodsi nie znają rodzinnej historii, nie interesują się przeszłością. Trzeba ją odkrywać na nowo - wyjaśnia Basia.

Krewną okazała się też Beatka, przyjaciółka z wakacji w Osobnicy. Basię zastanowiło to, że mieszka tak blisko domu jej babci. Wiedziała, że w Osobnicy od wieków gospodarze dzielili ziemię wśród dzieci, a gospodarstwo rodziców Beaty było na dawnym terenie familii Basi. Zapytała o to ciotkę Jankę (córkę brata babci Franciszki), która powiedziała, że Beata to przecież córka kuzynki mamy Basi. - Mamy z Beatą frajdę z tego odkrycia. Mówimy do siebie: "Cześć, kuzynko Beato" albo "Cześć, kuzynko Basiu" - śmieje się Basia.

Gdyby nie drzewo genealogiczne Basia nie wiedziałaby, że w rodzinie jest nawet cudzoziemiec, Kambodżanin. To mąż kuzynki Basi ze strony taty (mieszka teraz w Paryżu). - Praca nad drzewem budzi z uśpienia wiele rodzinnych, na co dzień zapomnianych historii - mówi Basia. Jej mama przypomniała sobie, że w rodzinie jest więcej cudzoziemców. Mąż dalekiej kuzynki jest Arabem, na razie Basia nie wie, z jakiego kraju pochodzi.

Moi przodkowie mówią o mnie

Robienie drzewa genealogicznego to praca dla całej rodziny. Basi pomaga czasem czwórka jej starszego rodzeństwa. Ela, Jadzia, Andrzej i Paweł także wypełniają formularze i wnoszą swoje odkrycia do jej dzieła. - Więzy z moją żyjąca rodziną są dziś mocniejsze. Dużo rozmawiamy o krewnych, przodkach. A to zbliża. Teraz wiem też, skąd się wzięłam i że nie jestem sama na świecie. Duża rodzina daje poczucie zakorzenienia. Przodkowie to silna podstawa. Poza tym nasi umarli dużo mówią o nas samych - przekonuje Basia.

Babcia Franciszka była towarzyska, lubiła rozmawiać z ludźmi. Sąsiadki chętnie do niej zaglądały. Natomiast babcia Helena ceniła porządek, co nie było łatwe, bo miała siedmiu synów. Była jedyną kobietą w rodzinie i to ona rządziła w domu. - Mam w sobie ciepło babci Franciszki i siłę babci Heleny. Wiem, że te cechy nie znikną, bo są wrodzone, moje. Zanim nie dowiedziałam się, jaka była babcia Helenka, nie byłam świadoma, jak jestem uporządkowana. Lubię to w sobie. W pracy nie ginę w papierach - mówi Basia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl