Agnieszka Petelicka: Mogę liczyć na pretorian mojego męża z GROM

Anita Czupryn
Unikam świadomie zastanawiania się nad  decyzją Sławka o odejściu, dlatego że ta myśl mnie paraliżuje. A ja nie mogę sobie pozwolić na paraliż, muszę się skupić na działaniu
Unikam świadomie zastanawiania się nad decyzją Sławka o odejściu, dlatego że ta myśl mnie paraliżuje. A ja nie mogę sobie pozwolić na paraliż, muszę się skupić na działaniu Bartek Syta/ Polskapresse
Mąż przygotował mnie, abym mogła kontynuować jego pracę. Przejęłam jego władczość, konsekwencję i kreatywność - mówi Agnieszka Petelicka, wdowa po generale Petelickim, w rozmowie z Anitą Czupryn.

Rzuciła się Pani w wir pracy, założyła Stowarzyszenie im. Generała Sławomira Petelickiego, organizuje konferencje, tworzy nowe projekty. To ucieczka od smutku po śmierci męża, sposób radzenia sobie z żałobą?
Miałam do wyboru dwie ścieżki życia: albo pogrążyć się w żałobie i smutku, albo kontynuować ideę mojego męża Sławka i dokończyć tę pracę u podstaw, której on dokończyć już nie zdążył. Po jego śmierci uświadomiłam sobie, jak trwałe fundamenty mi pozostawił. Fundamenty w postaci oddanych mu żołnierzy. To oni do mnie zadzwonili, to oni mi powiedzieli: "My, pani pretorianie, będziemy chronić panią i dzieci generała, kiedy jego z nami już nie ma. Może pani zawsze na nas liczyć". To było dla mnie bardzo budujące, a ich postawa spowodowała, że doszłam do wniosku, iż tych zacnych ludzi trzeba jak najszybciej zintegrować, bo mój mąż był dla nich jak ojciec. I że trzeba ochronić i kontynuować jego ideę. Ideę integracji, współdziałania, wzajemnego wspierania się, koncyliacji.

Czyli, jak rozumiem, wspierania tych żołnierzy, którzy opuścili już jednostkę GROM?
Tak, tych, którzy zakończyli służbę w jednostkach specjalnych. Już na etapie tworzenia stowarzyszenia pomyślałam, aby pójść dalej i włączyć do niego żołnierzy nie tylko z GROM, ale także z Formozy, Lublińca, Agatu i Nilu. Od 15 lat istnieje Fundacja GROM, która w tej chwili przechodzi proces transformacji, rozszerza swoją formułę i ofertę komercyjną. My, jako stowarzyszenie, jesteśmy nastawieni na działalność charytatywną i społeczną. Mamy szereg pomysłów, które w tej chwili są opracowywane i w przyszłym roku, wiosną, ruszamy ostro, aby je sukcesywnie zrealizować. Na spotkania integracyjne, które aktualnie organizuję, bo przecież nie znam tych wszystkich ludzi osobiście, przyjeżdżają z całej Polski. Przedstawiają swoje pomysły, koordynujemy je i te spotkania kończą się okrzykiem i hasłem byłego szefa sztabu, jednego z pierwszych zastępców Sławka: "Wszystkie ręce na pokład". Mając takich ludzi wokół siebie, widzę, że razem z nimi mogę zdziałać dla społeczności wiele pożytecznych rzeczy.

Co to konkretnie będą za działania?
Jak wcześniej wspomniałam, idę trochę szerzej niż Sławek i chciałabym tę integrację środowiska wykorzystać do celów społecznych. W tej chwili składamy wnioski na programy edukacyjne "Razem bezpieczniej". Są one skierowane do dzieci w wieku przedszkolnym oraz szkolnym (szkoły podstawowe i gimnazja), rodziców, nauczycieli i wychowawców. Naszym głównym celem jest przekazywanie wiedzy i umiejętności w przestrzeni szeroko pojętego bezpieczeństwa w sposób systemowy, uwzględniający wielopłaszczyznowe relacje i oddziaływanie obustronne młodego człowieka na środowisko społeczne, w którym funkcjonuje.

Jak pamiętam, bezpieczeństwo było dla generała Petelickiego sprawą priorytetową, zarówno w rodzinie, jak i w życiu publicznym.
To prawda. Nasze programy wpisują się w statut naszej działalności. Czynimy starania, aby happening, podsumowujący naszą akcję, odbył się na Stadionie Narodowym w dniu Sławka urodzin, to jest 13 września 2014 roku. W tym roku, również 13 września, odbyła się uroczysta inauguracja działalności stowarzyszenia. Rozpoczęła ją konferencja w Akademii Obrony Narodowej, zorganizowana przez generała dywizji dr. hab. Bogusława Packa, "Służby a jednostki specjalne RP w operacjach poza granicami kraju", w której udział wzięło Szefostwo Służb Specjalnych i Dowództwo Wojsk Specjalnych.

To była równocześnie okazja, aby uhonorować Sławka. Wzruszająco go wspominali między innymi minister Paweł Graś oraz generałowie Gromosław Czempiński i Adam Rapacki. Następnego dnia z grupą zapaleńców z Aeroklubu Warszawskiego, bez budżetu, bez promocji, zorganizowaliśmy imprezę plenerową na dwadzieścia tysięcy ludzi "Bemowo on Air", połączoną z pokazem wojsk specjalnych. Udowodniliśmy, że z niczego możemy stworzyć coś wspaniałego. Wierzę, że w przyszłym roku miasto dołączy do naszej inicjatywy. Dowództwo Wojsk Specjalnych wpisało datę 13 września w swoim kalendarzu wydarzeń promocyjnych wojska. W taki sposób układamy nasze działania, aby służyły one kultywowaniu pamięci o generale Sławomirze Petelickim. Oddajemy mu tym hołd, cały czas pamiętając jego przesłanie: "Siła i honor", by stosować je w codziennym życiu. Po tej wrześniowej konferencji poczułam ulgę. Wcześniej miałam wiele wątpliwości i zastanawiałam się, czy skoncentrować się na prowadzeniu swojej firmy, czy działać społecznie na rzecz rozwoju tego stowarzyszenia. Ale po 13 września odkryłam swoją drogę i jestem przekonana, co chcę robić w swoim dalszym życiu.
Naprawdę dużo się dzieje. Wczoraj uczestniczyłam w pilotażowym trzystopniowym szkoleniu taktyczno-strzeleckim z zakresu jazdy ochronnej samochodem, technik strzeleckich i samoobrony. Bardzo zróżnicowany trening, godny polecenia, szczególnie dla kobiet. W drugim tygodniu listopada odbędą się szkolenia Navy Seal (Siły Specjalne Marynarki Wojennej), które organizuje jeden z byłych operatorów jednostki GROM, a prowadzić je będą specjaliści najwyższej światowej klasy. To będą warsztaty z zakresu strzelania z broni snajperskiej, z taktyki prowadzenia ognia i poruszania się w budynkach. Przeznaczone są dla żołnierzy, przedstawicieli służb mundurowych, a także dla cywili. Poproszono mnie, abym objęła te szkolenia honorowym patronatem. Przygotowujemy też ofertę wakacyjną dla dzieci. Będą to obozy historyczno-sportowe dla dzieci i młodzieży "Gromiki". Zwróciliśmy się ostatnio z prośbą do prezesa Agencji Mienia Wojskowego o wydzierżawienie terenu na te obozy. Czekamy na jego decyzję, mam nadzieję, że pozytywną, bo już w przyszłym roku chcielibyśmy zaprosić pierwszą grupę dzieci do wspólnej zabawy i nauki.

Kiedy spotkałyśmy się w lutym tego roku, rozmawiałyśmy w tym samym miejscu co teraz, w salonie, obok gabinetu Pani męża. A było to już osiem miesięcy po jego tragicznej śmierci. Wtedy zarówno gabinet pozostał taki, jak on go pozostawił, ale też mówiła Pani, że i w łazience zostały wszystkie jego rzeczy i kosmetyki. Widzę, że nadal pozostało wszystko tak, jak było, choć wspominała Pani wówczas, że myśli o przeprowadzce.
Wszystko się samo układa. Miałam tak wiele pracy związanej z inauguracją działalności stowarzyszenia, że przeprowadzka, w naturalny sposób, stała się tematem drugorzędnym. Zapewne kiedyś to nastąpi i nadejdzie taki czas, kiedy trzeba będzie to mieszkanie opuścić. Na razie zostawiamy to tak, jak jest. Dzieci poprosiły mnie, że chcą zostać tutaj, bo tu jest gabinet ich taty. Jeśli kiedykolwiek się stąd wyprowadzimy, to i tak wszystkie pamiątki po mężu zachowamy. Część z nich znajdzie się w biurze tego stowarzyszenia.

Nie posprzątała więc Pani rzeczy męża?
Nie widzę potrzeby ich sprzątania. Powiem więcej, czuję, że cząstka jego duszy jest we mnie. Przebywam stale wśród ludzi, z którymi mąż albo się przyjaźnił, albo współpracował. Nie zamykam się z dziećmi na to, co jest nowe, co przyjdzie, ale też nie odcinamy się od tego, co było. Pielęgnujemy wszystkie wspomnienia o Sławku. Nie ma znaczenia, czy mieszkamy tutaj, czy zamieszkamy gdzie indziej. Znaczenie dla nas ma nasze podejście do tego, co się stało. Nie zamknęliśmy się w sobie, nie skupiliśmy się na bólu, ale przeciwnie. Mimo że zabrzmi to dla niektórych bluźnierczo, mam wrażenie, że jego misja już się zakończyła. Czuję, że teraz ja powinnam kontynuować jego dzieło, jego pracę.

Najpiękniejszy komplement, jaki ostatnio usłyszałam od jednego z byłych dowódców grupy bojowej, brzmiał: "Pani Agnieszko, obserwuję panią i widzę, że pani działa jak pan generał". Co oznacza, że działam kompetentnie, skutecznie i konsekwentnie. I w taki sposób pragnę nadal funkcjonować. Udowodnić wszystkim przyjaciołom Sławka, jego żołnierzom, że ja na ten ich kredyt zaufania i szacunku, którymi mnie obdarzyli, po prostu zasłużyłam. Ale pragnę też swoją aktywnością dać przykład innym kobietom, aby uwierzyły w siebie. Jeśli dadzą sobie szansę, to się przekonają, ile tak naprawdę potrafią. Wychodząc z założenia, że umysł to siła, a siła to kobieta, rozpoczęłam podyplomowe studia na Akademii Obrony Narodowej z zakresu zarządzania kryzysowego.

Zastanawiam się tylko, po co Pani kolejne studia?
Traktuję je jako poszerzenie wiedzy i kompetencji. Wczoraj, na wykładzie, na którym podane zostały definicje kryzysu, jedna z nich szczególnie zapadła mi w pamięci. Kończy się słowami: "Gdy opanuje się już sytuację kryzysową, to nie tylko następuje powrót do normalności, ale i do rozwoju". Słowa te dodały mi otuchy i wiary w moje możliwości.

Można powiedzieć, że Pani osobista, prywatna sytuacja kryzysowa już się zakończyła?
Może się nie zakończyła, ale została opanowana. Nie ukrywam, że nagłe odejście Sławka zrodziło we mnie fizyczny ból. To, co się stało, było jak tornado, które zdewastowało moją psychikę. Poczułam się jak drzewo wyrwane z korzeniami. Dlatego tak głęboko rozumiem potrzebę przynależności do środowiska, do grupy. Stąd też, kiedy ostatnio pojawił się pomysł wysłania paczek na Wigilię dzieciom żołnierzy, z którym zgłosiło się do mnie Stowarzyszenie Rannych i Poszkodowanych w Misjach Poza Granicami Kraju, powiedziałam: "Panowie, nie wysyłajmy świątecznych paczek tym dzieciom pocztą, to bezosobowe. Zorganizujmy uroczystą Wigilię dla nich tutaj, w Warszawie". Do naszego grona dołączyły się Stowarzyszenie Rodzin Poległych Żołnierzy "Przeszłość i Przyszłość" oraz "W cieniu orła". Wigilijne życzenia złoży osobiście Minister Obrony Narodowej Tomasz Siemoniak, a dzięki uprzejmości generała broni pilota Lecha Majewskiego, dowódcy Sił Powietrznych, skorzystamy z reprezentacyjnej sali. Na uroczystą Wigilię przyjadą dzieci z wojskowych rodzin z całej Polski. Chciałabym, aby te dzieci i ich mamy poczuły, że też należą do wspólnoty. Dla mnie, jako kobiety i matki, ważna jest wspólnota, budowanie więzi i świadomość, że możemy na siebie liczyć w każdej życiowej sytuacji.
Które ze wspomnień o mężu pielęgnuje Pani w pamięci najbardziej?
Jest ich tak wiele. Najczęściej są to te sytuacje osobiste, rodzinne, jak narodziny dzieci. Nie zapomnę tego obrazu, gdy ten silny mężczyzna delikatnie trzyma w rękach maleństwo, swojego pierworodnego syna. Ale przyznam też, że staram się zanadto nie rozpamiętywać, nie rozdrapywać. Unikam świadomie zastanawiania się nad decyzją Sławka o odejściu, dlatego że ta myśl mnie paraliżuje. A ja nie mogę sobie pozwolić na paraliż, muszę się skupić na działaniu i wychowywaniu naszych dzieci. Jednak czuję i to, że on naprawdę mnie chroni i podsuwa mi pomysły. Z jednej strony na ścianie wisi portret męża, z drugiej jego zastępcy Leszka Drewniaka, z którym tworzył GROM. Czuję, że to oni mnie prowadzą.

Ostatnia ważna rozmowa, wspólna podróż, szczególna kolacja - obrazy z tych czy innych zdarzeń nie wracają do Pani?
Między nami były ważne rozmowy, romantyczne kolacje i podróże, ale głównie pielęgnuję jego szlachetną, patriotyczną, życiową postawę. W czasach, kiedy ludzie często są nastawieni na zarabianie pieniędzy, dla niego zawsze najważniejsza była troska o innych i służenie ojczyźnie. Może to zabrzmi patetycznie, ale jego "Siła i honor" to hasło, które oddaje jego życiowe przesłanie.

Nie zdarza się, że prócz roli mamy, wchodzi też Pani w rolę taty?
Jestem i czuję się tylko mamą. Ostatnio córeczka zwróciła mi uwagę: "Mamo, czy zauważyłaś, jak Kacper zmienił się po śmierci taty? Zaczyna dominować w naszym domu". Syn powoli wchodzi w świat dorosłych i chce podkreślić tę swoją rolę mężczyzny w naszej rodzinie. A ja mu na to trochę pozwalam, czasem tylko przypominając: "Jesteś jeszcze dzieckiem, w domu decyduję ja".

Zaczęła Pani na nowo budować życie.
Zaczęłam budować nowe życie, budować siebie w konsekwencji tego, co się stało. Bardzo zależy mi na tym, aby ta tragiczna śmierć Sławka była w jakimś celu. Aby z niej wyciągnąć konstruktywne wnioski na przyszłość.

Nie robi więc Pani sobie wieczorami sentymentalnych sesji, z albumem zdjęć na kolanach, albo nie podróżuje w miejsca, w które jeździliście razem?
Nie mam na to nawet jednej wolnej sekundy. Szczerze mówiąc, nie zawsze mam czas, by w każdy weekend pójść i zapalić znicze na jego grobie.

Bo pamięć nie polega tylko na tym, że się chodzi na cmentarz?
Właśnie. Zwłaszcza, że nie ma dnia, żebym nie rozmawiała o Sławku. Wieczorami wspominamy go z dziećmi. Ostatnio syn powiedział mi: "Mamo, szkoda, że nie ma taty, bo teraz ja sam muszę się z wami, babami, użerać". W zasadzie to ja czuję się tak, jakby Sławek cały czas z nami był duchowo.

Pozwala sobie Pani na tęsknotę za mężem?
Najbardziej tęsknię za rozmowami o naszych dzieciach. Tak jak w wymiarze zawodowym zostawił po sobie najlepszą jednostkę specjalną, tak w wymiarze osobistym zostawił najwspanialsze dzieci. I nie są to tylko słowa matki, ale przyjaciół i znajomych. Cała trójka jest wspaniała. Najstarsza córka Sławka, Dominika, bardzo wrażliwa i mądra, a nasze dzieci Kacper i Emilka - ambitne i zdolne, z ogromnym poczuciem humoru.

Od śmierci generała minęło półtora roku. Czuje Pani, że czas zakończyć żałobę?
Przez pierwszy rok po jego odejściu chciałam, żeby w domu byli ludzie, żeby zapełnili pustkę. Teraz potrzebuję spokoju, ciszy, refleksji. Dla mnie najważniejsze jest to, że mam jasny umysł i wiem, czego chcę.

A zdarza się jeszcze Pani myśleć: "Dlaczego tak się stało"?
Myślę, że to się stać musiało. Sławek to był klasyczny samiec alfa, dominujący, odnoszący sukcesy, czujący swoją przewagę nad innymi, identyfikujący się ze swoim analitycznym umysłem. I nagłe odejście w niebyt przestrzeni publicznej podważyło w jego ocenie sens jego poświęcenia dla kraju. Sławek nie dał sobie prawa na bycie biernym obserwatorem naszej rzeczywistości, na zdystansowanie się, na refleksję. Doszło do tragicznego w skutkach dysonansu.
Boli Panią, że on tej swojej misji nie wypełnił?
Nie spełnił, bo już nie mógł. Był typem wojownika i władcy. To go zamknęło na to, żeby być bardziej koncyliacyjnym. Ale z drugiej strony, tylko tak silna osobowość jak Sławka mogła stworzyć GROM. Osobowość władcza, chwilami bezlitosna, walcząca z ograniczeniami organizmu, nie dającą sobie prawa do słabości. Sam chciał poradzić sobie ze wszystkim. Dziś myślę sobie, że to był jego błąd. Mężczyzna nie może być macho przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Musi sobie dać prawo na bycie wrażliwym, chwilami słabym. Po prostu musi być człowiekiem.

Jest coś, czego Pani nie zdążyła mężowi powiedzieć, zrobić coś szczególnego dla niego?
Byliśmy razem ponad 20 lat. We wszystkich sytuacjach. Przeżyliśmy wszystkie stany emocjonalne. Porozumiewaliśmy się telepatycznie, między nami była niezwykle silna więź.

Jak dzieci radzą sobie bez taty?
Podeszły do tej sytuacji bardzo dojrzale. Mocno pracują, są niezwykle ambitne, innych ocen niż piątki i czwórki nie przyjmują do wiadomości. Są wśród przyjaciół. Bywają chwile, kiedy syn siada w gabinecie taty i mówi: "Szkoda, że taty nie ma. Tyle ciekawych rzeczy mi nie opowiedział." Ale nie ma w tym rozpaczy. Jest akceptacja. Dzieci wiedzą, że tata nie mógłby funkcjonować z nami, nie mając swojego życia zawodowego. Nie byłby szczęśliwym człowiekiem.

A Pani czego się nauczyła przez ostatnie półtora roku?
Że mogę liczyć na innych.

Obraz Pani małżeństwa, jaki Pani miała w czasie, gdy mąż żył, teraz się zmienił?
Jestem spełniona jako żona i matka, dlatego mogłam się skupić na kontynuacji idei Sławka. Widzę po jego śmierci, że chyba jak gąbka wchłaniałam jego zachowania, bo teraz łapię się na tym, że zachowuję się jak Sławek.

Zauważyłam. Wysyłam Pani wiadomość z pytaniem, czy mogę przyjść z fotoreporterem, a Pani pisze jedno słowo: "Nie". Poczułam, że to ostateczna decyzja i nie ma co dyskutować. I to jest w Pani nowe.
Byliśmy ze Sławkiem z innych światów i pamiętam, jak potrafiłam się złościć, gdy mówił: "Zobacz, jak cię ukształtowałem". Odpowiadałam: "Chyba żartujesz! O czym ty mówisz?". A teraz widzę, że przygotował mnie do tego, abym mogła kontynuować jego pracę. Przejęłam jego cechy: władczość, konsekwencję w działaniu, stanowczość i kreatywność.

Jak Pani widzi swoją przyszłość?
Ważne, że wróciliśmy z dziećmi do normalności. Ich szczęście jest dla mnie najważniejsze. Przyszły rok będzie dla mnie przełomowy. Zakończę studia podyplomowe, rozpocznę realizację programów stowarzyszenia, po których pójdą nowe, to będzie efekt kuli śniegowej.

Wciąż mówi Pani o życiu zawodowym, a ucieka od prywatnego. Na przykład od odpowiedzi na pytanie, czy jest w Pani miejsce na uczucie?
Wierzę w przeznaczenie i jestem otwarta na to, co przynosi los. Być może przyjdzie i taki czas, kiedy pojawi się ktoś, kto będzie mógł z nami być. Ale we mnie nie ma żadnego pośpiechu do zakładania nowej rodziny.

Obrączki Pani nie nosi.
Nigdy nie nosiłam. Sławek zresztą też nie.

Jest Pani szczęśliwa?
Miewam takie chwile. Zwłaszcza kiedy będąc w sypialni, słyszę dziecięcy gwar, śmiech i przekomarzania. Ale i te chwile podszyte są żalem, że Sławek już w tym naszym życiu uczestniczyć nie może, że już nie mogę z nim porozmawiać, opowiedzieć, co się zdarzyło, co u dzieci.

A chciałaby Pani przeżyć jeszcze raz taką miłość?
Nie planuję, choć, jak powiedziałam, jestem otwarta na to, co przyniesie mi życie. Tylko... Myśli pani, że tak łatwo spotkać mężczyznę, który potrafiłby zmierzyć się z legendą generała Petelickiego?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 1

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

b
bożecośpolskę!
Aż się wierzyć nie chce, że zona Petelickiego w taki sposób komentuje sprawy związane z mężem a nawet chwali Grasia... żenada!
Wróć na i.pl Portal i.pl