18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

"Wiedźmin. Sezon burz". Geralt z Rivii wrócił i znów budzi emocje

Andrzej Grabowski
Okładka "Wiedźmin. Sezon Burz"
Okładka "Wiedźmin. Sezon Burz" SuperNowa
Tak zwani poważni krytycy literaccy mają z "Wiedźminem" kłopot. Jak tu bowiem zachwalać makabreski Joanny Bator, gdy Andrzej Sapkowski zagarnia czytelników niczym magik? - pyta Mariusz Grabowski.

Przez 14 lat był z "Wiedźminem" spokój. Sapkowski zaszył się w swojej łódzkiej samotni, z rzadka udzielał wywiadów, a w 2009 r. opublikował "Żmiję", która jednak - jak rzecz spoza wiedźmińskiego uniwersum - przemknęła raczej niezauważona.

Temperatura wzrosła dwa lata temu, gdy pisarz napomknął, że napisze kolejny tom przygód Geralta. Ale jak to zwykle u niego, wszystko przyoblekł w niedopowiedzenia i słowem nie zająknął się o treści książki. "Tak często zdarzają się kradzieże pomysłów, że postanowiłem mówić, że następny »Wiedźmin« będzie, powiedzmy, o statkach parowych. Tak jest bezpieczniej" - żartował na spotkaniu z fanami na Warszawskich Targach Książki.

Dziś nowy "Wiedźmin" już jest: do księgarń trafi co prawda 6 listopada, ale w przedsprzedaży rozchodzi się tysiącami. Książka ma podtytuł "Sezon burz" i w ciemno można przypuścić, że zdemoluje listy sprzedaży. Bowiem wbrew mylącej opinii, powieści Sapkowskiego nie są czytane jedynie przez maniaków fantastyki. To literatura ogólnonarodowa, po którą sięgają wszyscy.

Przygody białowłosego zabójcy potworów sprzedały się przez ostatnie 20 lat w prawie trzech milionach egzemplarzy. Ku rozpaczy propagatorów literackiego pięknoduchostwa dla elit proza Sapkowskiego stoi dziś na półkach w wielu polskich domach.

Wytłumaczenie jest proste: pisarz odpowiada na społeczne zamówienie. Zamiast modnych dziś psychologicznych wiwiseksji daje literaturę klarowną i z jasno określoną aksjologią. Geralt zajmuje się zabijaniem potworów, bo przecież każdy wie, że potwory są złe i szkodzą społeczeństwu, a poza tym nikt inny nie chce tego robić. W quasi-średniowiecznych powieściach Sapkowskiego nie obowiązuje ochrona mniejszości, nie ma fanatyków z partii Zielonych, zatem strzygi, wilkołaki, kikimory i wszelakie inne plugastwo czeka smutny koniec - zajmuje się nimi egzekutor-wiedźmin.

Ale poza deontologią zawodową Geralt ma też moc bardziej osobistych kłopotów, z którymi można się utożsamić: nie idzie mu z kobietami, miewa wątpliwości tożsamościowe, boryka się w kwestiach światopoglądowych. Sapkowski baczy jednak, aby wiedźmin nie przekroczył linii, poza którą jest już tylko groteska. Ostatecznie Geralt to takie polskie wcielenie Chandlerowskiego Marlowe'a, rozpaczliwie trzymającego się resztek sprawiedliwości, choć ukrywającego to pod maską okrutnika i cynika. A przecież przystojni cynicy o gorących sercach to motor, który napędza popkulturę od zawsze.

Sapkowski nie jest ulubieńcem mędrków od literatury. Już fakt, że jego powieści utrzymane są w konwencji fantastyki - czegoś niegodnego prawdziwego inteligenta - powoduje, że nie mogą spać po nocach. Gdyby on jeszcze szpikował swoje fabuły strawną dla nich treścią, miałby PR jak marzenie. Ale nie znajdziemy u niego społecznie wykluczonych, feministek-aborcjonistek, uciskanych Murzynów, Romów z Andrychowa ani gejów poniewieranych przez homofobiczną tłuszczę. Nawet kwestie erotyczne potraktowane są u niego jakby trochę wstydliwie. Na salonach zawsze pozostanie łódzkim handlowcem z branży futrzarskiej, który niespodziewanie dla nich wdarł się na szczyty list bestsellerów.

Najciekawsze, że Sapkowskiego w żaden sposób nie da się też zakwalifikować do grona prawicowych fanatyków, choć wśród autorów wyrosłych z fantastyki takich nie brakuje. Na świat patrzy raczej zdroworozsądkowo, choć prawdą jest, że niejeden neofita politycznej poprawności padł ofiarą jego złośliwych prowokacji. Łatkę rasisty przyczepiano mu już nieraz, jak choćby po sławnym Konwencie Fantastyki w podpoznańskim Błażejewku w 2005 r., gdy Sapkowski dowodził kpiąco publice, że biały człowiek powinien pracować tylko trzy godziny dziennie. To oczywiście żarty, biada jednak temu, kto wda się z nim w dyskusję o katastrofie smoleńskiej - w tej kwestii bywa wyjątkowo nieprzejednany.

Możliwe więc, że autor "Wiedźmina" kojarzy się niektórym z ideowym ciemnogrodem, ale popularność ma swoją cenę. Dla znajomych i przyjaciół Sapkowski to raczej sybaryta, który nie tylko lubi dobrze zjeść, ale znakomicie czuje się w roli kucharza. Poza tym wielbiciel kotów, namiętny łowca ryb, podróżnik i miłośnik historii. Dowodem na to ostatnie jest cykl "Trylogia husycka", jedyny w polskiej literaturze pomnik wystawiony czeskim heterodoksom religijnym z okresu późnego średniowiecza (do dziś ponad 600 tys. sprzedanych egzemplarzy).
Kto wczyta się w "Sezon burz" zauważy zapewne, że stopień autorskiej ironii jest tu dość wysoki. Na przykład w przepisie na prawdziwego mężczyznę Sapkowski przekonuje, że takowy musi spełniać dwa warunki. Żadne tam płodzenie potomków, sadzenie drzew czy roboty ciesielskie - prawdziwy facet musi umieć łowić ryby i zbierać figurki żołnierzyków. O ile rybactwo odnosi się wprost do Sapkowskiego, który w poszukiwaniu obfitych łowisk potrafi wypuścić się na drugi koniec Polski, a nawet za granicę (najważniejsze, żeby łowić na muchę - uważa - "tak normalnie to może łowić nawet Wałęsa"), to militarne kolekcjonerstwo to szpilka w Mirosława Kowalskiego z SuperNowej, najwierniejszego z redaktorów. O jego kolekcji chodzą po Warszawie pełne podziwu opowieści.

Każdy fan Geralta wierzy, że wcześniej czy później Sapkowski trafi do Hollywood, gdzie zrobią z jego powieści hit na miarę "Władcy pierścieni" czy "Harry'ego Pottera". Właściwie dlaczego nie? Ponoć od lat krążą wokół pisarza szpiedzy wielkich filmowych wytwórni, licząc na kontrakt. Pisarz waha się głównie dlatego, że ma w pamięci sromotną ekranizację "Wiedźmina", dokonaną swego czasu przez Marka Brodzkiego. Znacznie lepiej radzą sobie gry komputerowe, oparte o jego prozę. "Wiedźmin 2: Zabójcy Królów" w zeszłym roku był najlepiej sprzedającą się grą na Peceta na świecie. W "Wiedźmina" z upodobaniem grywał swego czasu Waldemar Pawlak, a Barack Obama otrzymał grę w prezencie od premiera Donalda Tuska.

"Sezon burz" jest dla czytelnika niby powrót do znanego świata po latach rozłąki. Wiedźmin znów uwikła się w intrygi i perypetie: będzie musiał stoczyć krwawą walkę z potworną bestią, stanie przed sądem, przeżyje ognisty romans z rudowłosą pięknością imieniem Koral, straci nawet - rzecz niedopuszczalna w wiedźmińskim kodeksie - swoje legendarne miecze. Ale to wszystko tylko literatura, ukojenie serca w otaczającym nas pełnym zamętu świecie. Sapkowski też to chyba wie, niewykluczone zatem, że to nie jest nasze ostateczne spotkanie z dzielnym pogromcą potworów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: "Wiedźmin. Sezon burz". Geralt z Rivii wrócił i znów budzi emocje - Portal i.pl

Wróć na i.pl Portal i.pl