Wstrząsająca zbrodnia w Sosnowcu. Posterunkowy zabijał ludzi i chował ich w ogródku [HISTORIA DZ]

Grażyna Kuźnik
Gazety pisały o mordercy w milicyjnym mundurze, Stanisławie Kogucie, Wyżej  pamiątki i dokumenty po jego ofiarach
Gazety pisały o mordercy w milicyjnym mundurze, Stanisławie Kogucie, Wyżej pamiątki i dokumenty po jego ofiarach arc.
Jesienią 1946 roku tytuły "Trybuny Robotniczej" i "Głosu Zagłębia" krzyczą: "Bestialski morderca skazany na karę śmierci". Chodziło o Stanisława Koguta, komendanta posterunku w Sosnowcu - Kazimierzu.

Wojna się skończyła, a w Sosnowcu ginie bez wieści coraz więcej mężczyzn. Co się z nimi dzieje? Ślad po zaginionych urywa się w ponurym, niewielkim budynku przy ulicy Głównej w Kazimierzu. Urzęduje tu Stanisław Kogut, nowy komendant objazdowego MO. Ma władzę absolutną. Był partyzantem AL, pojawił się tu z Armią Czerwoną.

Kogut przyznał się do zabicia kilkunastu ludzi, którzy przyszli do niego z jakąś sprawą. Zakopywał ich nocą w ogródku tuż przy posterunku. Kiedy zabrakło mu tam miejsca, chował ich na łące albo gdzie popadnie.

Nie umiał podać dokładnej liczby ofiar. Nie wyrażał żadnych emocji. Był szaleńcem w milicyjnym mundurze i władza ludowa nie wiedziała, jak sobie z tym problemem poradzić.

HISTORIA ŚLĄSKA I REGIONU W DZIENNIKU ZACHODNIM [SENSACYJNE FAKTY, NIEZWYKŁE ZDJĘCIA]

Młody mężczyzna z zimnymi oczami, zawsze z ręką na spluwie, wysłuchuje, co przybyli na posterunek mają do powiedzenia. Nie ma to jednak znaczenia. Skarżą się na rekwizycje wojska? Chcą jakichś papierków? Niektórych zabija od razu. Innych wpycha do piwnicy, tam katuje, zanim strzeli w głowę.

- Zabijał naszych braci, ojców, synów i zakopywał tam, gdzie pomidory na nich rosły. Cudze życie miał za nic, kochał mordować - wspomina kobieta, której Kogut zastrzelił ojca, Władysława Ślęzaka.

Pod posterunkiem odgrzebano ciała Antoniego Owczarka, Tadeusza Leszowskiego, Józefa Mojzera, Jana Knapa, Pawła Gałuszki, mieszkańców dzielnic Sosnowca. To nie wszyscy, ale władze nie chciały sensacji. Utajniły śledztwo.

HISTORIA ŚLĄSKA I REGIONU W DZIENNIKU ZACHODNIM [SENSACYJNE FAKTY, NIEZWYKŁE ZDJĘCIA]

Chodziły plotki, może później rozsiewane przez władze, że Kogut zabijał folksdojczów. Ale Ślęzak przyszedł po zaświadczenie o rekwizycji. Był bardzo uczciwy, pracował w mleczarni. Kiedyś właścicielka sklepu dostała sygnał, że wpadnie do niej ruskie wojsko i weźmie wszystko, co się da. Prosiła Ślęzaka, żeby przechował jej chociaż margarynę i masło. Ale wojsko zrobiło rewizję także u niego. Rosjanie kazali mu się zgłosić na milicję, to dostanie pokwitowanie za masło.

Ślęzak miał wtedy 38 lat i dwie córki. Jedna z nich opowiada, że matka nie chciała puścić ojca na posterunek, ale jemu zależało na pokwitowaniu. Żeby sklepowa nie pomyślała, że sam to masło wziął. Poszedł więc do Koguta i już nie wrócił.
Zaczął się koszmar poszukiwań. Ślęzakowa biegała po posterunkach MO, komendach wojskowych i milicyjnych, wyczekiwała w urzędach. Nikt o jej mężu nic nie słyszał. Poszła znowu do Koguta.

- Powiedział krótko, że jeśli przyjdzie jeszcze raz, to nie wyjdzie żywa - mówi córka.
Niezwykły przypadek wyjaśnił tajemnicę. Gdy siostra Ślęzaka szła ulicą w Sosnowcu, zaczepiły ją dwie kobiety. Pytały, dlaczego płacze. Ona na to, że szuka brata, który zniknął na posterunku w Kazimierzu. Wtedy one zbladły. Przyznały, że są z Kazimierza i kiedyś nocą zobaczyły, jak milicjanci zakopują coś na polu. Kiedy odeszli, zaznaczyły to miejsce kamieniem. Można sprawdzić, czy to nie jest jej brat.

- Nocą poszedł tam dziadek i babcia. Nie szukali długo. Dziadek pierwszy odgarnął ziemię z twarzy taty. Ciało było zmasakrowane i już sczerniałe - dodaje córka Władysława.

Juliusz Niekrasz, autor książki "Z dziejów AK na Śląsku", był wtedy sędzią śledczym w Sosnowcu. Wspomina, że sprawa posterunku w Kazimierzu należała do najtrudniejszych w jego pracy zawodowej, nigdy więcej z podobną historią się nie spotkał. Popadł z powodu Koguta w ostry konflikt z prezesem Sądu Okręgowego w Sosnowcu, który bał się oskarżać o cokolwiek komendanta MO.

Kiedy Kogut dowiedział się, że znaleziono pierwsze ciało, zniknął. Ale czuwał w pobliżu. W śledztwie Niekraszowi pomagał Władysław Śliwiński, jeden z najlepszych zagłębiowskich żołnierzy AK. Razem pojechali na wizję na krwawy posterunek. Ktoś zaczął do nich strzelać z ukrycia, Śliwiński zginął na miejscu.

Koguta w końcu złapano, przyznał się do zbrodni. Niekrasz opisuje jego przesłuchanie - butę, pogardę dla ofiar i radość z zabijania. Nie czuł żadnych wyrzutów sumienia. Jego obrońcy twierdzili, że w partyzantce był egzekutorem i nie umiał się zmienić.

Trafił do więzienia Radocha. Po procesie w Rejonowym Sądzie Wojskowym w Katowicach zapadł wyrok - kara śmierci. Pierwszy taki wyrok w powojennej Polsce dla milicjanta.

Kogut uniknął jednak tej kary. Zaledwie po dwóch latach zwolniono go z więzienia. Bierut osobiście go ułaskawił, zresztą od początku bardzo interesował się jego sprawą. Kogut do końca długiego życia czuł się pewnie. Pracował w kopalni Niwka-Modrzejów, działał w związku kombatantów, mieszkał w Sosnowcu. Kiedyś żona Ślęzaka zobaczyła go na ulicy w szaliku jej męża.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wstrząsająca zbrodnia w Sosnowcu. Posterunkowy zabijał ludzi i chował ich w ogródku [HISTORIA DZ] - Dziennik Zachodni

Wróć na i.pl Portal i.pl