Victoria, jaką pamiętają niektórzy - "najbardziej ekskluzywne miejsce spotkań"

Dorota Kowalska
To był pierwszy taki hotel w Polsce. Luksusowy, na prawdziwym europejskim poziomie. Tu błyskawicznie przeniosło się życie stolicy, a sama Victoria zagościła w wielu filmowych scenariuszach - pisze Dorota Kowalska

Victoria hotel, hotel twoich snów/ Tutaj jak w telewizorze/ Masz niebo i stereo raj/ Dziś twa szansa, możesz złapać ją sam" - śpiewał wiele lat temu zespół Kombi. Bo, rzeczywiście, w latach 70. i dalej 80., hotel Victoria był miejscem wyjątkowym na mapie Warszawy. Taką namiastką wielkiego świata w stolicy komunistycznego państwa, w którym wciąż ciężko było o cytrusy i markowe ubrania. - Jedyny luksusowy hotel w mieście - zauważa Jerzy Dziewulski, były antyterrorysta.

Nic więc dziwnego, że tak ochoczo korzystali z niego scenarzyści i reżyserzy, zwłaszcza jeśli trzeba było nagrać gdzieś sceny spotkań z obcokrajowcami, ważnych negocjacji czy potajemnych schadzek. Hotel Victoria "gra" więc w "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?", w "Misiu", "Piłkarskim pokerze" czy w "Wielkim Szu", no i oczywiście w kultowym już "07 zgłoś się".
- Rzeczywiście, hotel pojawia się w kilku scenach - przyznaje Bronisław Cieślak, czyli serialowy porucznik Borewicz, który kilka dni temu obchodził 70. urodziny. - Ale nieprawdą jest, że propagowaliśmy go z jakichś snobistycznych powodów, plątałem się też w tym serialu po bardzo mało atrakcyjnych miejscach - dodaje szybko Cieślak. Po prostu - hotel Victoria do pewnych scen był stworzony.

Jak chociażby do tej, kiedy od Polski przyjeżdża była żona porucznika Borewicza grana przez piękną Izabelę Trojanowską. Spotykają się oczywiście w Victorii. Kiedy porucznik opuszcza hotel, pojawia się w nim jego współpracownica Ewa Olszańska i kiedy orientuje się, że kolegi już w hotelu nie ma, dzwoni do niego. Borewicz nie ukrywa zdziwienia, bo skąd niby Ewa mogła wiedzieć, że rozmawiał ze swoją "byłą" właśnie w Victorii. Tylko, gdzie były mąż może spotkać się z byłą żoną, która przyjeżdża do Warszawy z bogatego zachodu? Właśnie! Nie trzeba było detektywa, aby odkryć tę zagadkę.

- Prywatnie nigdy jednak w Victorii nie mieszkałem. Byłem tam kilka razy w kawiarni, z dwa razy na jakiś eventach - przyznaje Bronisław Cieślak. - Kiedy kręciliśmy serial, spałem w Grandzie na ul. Kruczej. A tak na marginesie: Nie ma we mnie grama snobizmu - dorzuca serialowy Borewicz.

Bo na Victorię, rzeczywiście, nie każdy mógł sobie pozwolić, przez lata uchodziła za miejsce ekskluzywne i mocno snobistyczne. - Victoria? Ja byłem prosty chłopak z prowincji, a tam setka kosztowała ze sto złotych - śmieje się Krzysztof Janik, były szef MSWiA. - Nikt z moich znajomych tam nie chodził, biegaliśmy do Granda - tłumaczy.

Hotel Victoria został zbudowany w latach 1973-1976 przy ówczesnym pl. Zwycięstwa przez Orbis i szwedzką firmę budowlaną Skanska Cementgjuteriet. Wcześniej stał tu pałac Kronenberga, ale spalony podczas wojny, został rozebrany na początku lat 60. Hotel był dziełem polsko-szwedzkiego zespołu architektów, szybko stał się też jednym ze sztandarowych pomników gierkowskiej "nowoczesności" w Warszawie. Nazwa Victoria nawiązywała do nazwy placu, przy którym go wybudowano. Hotel oferuje 290 pokoi, 52 apartamenty, apartament prezydencki, centrum konferencyjne, kasyno i basen - w sumie 38,5 tys. m kw. luksusu.

Zaraz po otworzeniu Victorii zbiegła do niego bohema stolicy. - Wcześniej oblegała hotel Europejski, ale jak powstała Victoria, przeniosła się do zielonego barku właśnie w Victorii. W każdym razie, jak Warszawa kogoś szukała, biegła tam - wspomina ze śmiechem Krystyna Loska, był prezenterka. - To był pierwszy w Polsce hotel na europejskim poziomie. Wspaniała obsługa. Od południa w zielonym barku załatwiało się najróżniejsze sprawy. Przychodzili tu głównie artyści i sportowcy, śmietanka stolicy - opowiada prezenterka. Ona sama związana jest z Victorią także osobiście, bo właśnie tu odbyło się wesele jej córki Grażyny Torbickiej. Kiedy ma czas wpada do Victorii także dzisiaj, na dobrą kawę. Obsługa, która Krystynę Loskę rozpoznaje już w drzwiach, natychmiast stawia przed nią jej ulubione pralinki na srebrnej paterze. - Tak, to prawda! - śmieje się Krystyna Loska.

Z czasem w Victorii coraz więcej było obcokrajowców, a co za tym idzie najrozmaitszych agentów. - To miejsce krzykliwe, nasączone służbami - wspomina gen. Gromosław Czempiński, były szef UOP. - Przychodziła tu śmietanka towarzyszka stolicy, ludzie bogaci. To było bez dwóch zdań najbardziej ekskluzywne miejsce spotkań. Tyle, że oficerów wywiadu nie było stać, aby tutaj bywać - tłumaczy. I dodaje, że dla nich to nie było najlepsze miejsce rozmów, w Victorii "grasowali" współpracownicy kontrwywiadu, oni woleli bardziej kameralne miejsca. Kiedyś jednak potrzebował, do celów służbowych rzecz jasna, kobiety, która udawałaby żonę. Ludzie z biura B, to biuro, które "opiekowało" się hotelami i podlegało Służbie Bezpieczeństwa, zaproponowali mu pomoc. - Przedstawiono mi kilka cool girl, które pracowały w Victorii, ale nie wybrałem żadnej, wszystkie były zbyt wyzywające - opowiada gen. Czempiński.

Bo w Victorii, po raz pierwszy w Polsce, pojawiły się luksusowe prostytutki, oczywiście większość z nich, chcąc nie chcąc współpracowała z kontrwywiadem albo esbecją. Ale to były kobiety z klasą, dziewczyny z najwyższej póki. Wcześniej takich w tym zawodzie nad Wisłą nie było.

Jerzy Dziewulski przyznaje, że właściwie każdy hotel był, zwłaszcza w latach 80., inwigilowany, a SB miała szczegółowe informacje, kto z kim i kiedy się spotyka. On bywał tu bardzo często, ale też Victoria stawała się miejscem pracy jednostki antyterrorystycznej, kiedy na placu Piłsudskiego cokolwiek się działo. To z dachu hotelu i poszczególnych pokoi obserwowali teren i wystawiali strzelców wyborowych. Z czasem zaczął pojawiać się w hotelu nie tylko służbowo. - W tym czasie w Warszawie trudno było znaleźć miejsce, w którym można by popływać rekreacyjnie. Załatwiłem więc sobie kartę wstępu na basen i do hotelowej sauny. Przez całe lata bywałem tu kilka razy w tygodniu - opowiada Dziewulski. I dodaje, że spotykał różnych ludzi, bo w Victorii oprócz towarzyskich elit, bywali najniebezpieczniejsi przestępcy świata, terroryści, handlarze bronią i walutą. - Kiedyś w saunie spotkałem jakiegoś faceta, gadaliśmy o pierdołach. Nie miałem pojęcia, że to Abu Daud - wspomina Dziewulski.

Abu Daud to jeden z przywódców organizacji terrorystycznej Czarny Wrzesień. Mossad podejrzewał Palestyńczyka o udział w zamachach w Monachium. Abu Daud bywał w Polsce dość często, spotykał się z wieloma osobami, z ludźmi z rządu, z ludźmi zajmującymi się współpracą z obcokrajowcami "Mieliśmy z nimi kontakty. Wielokrotnie kupowaliśmy od nich broń, kałasznikowy. Czasem kupowaliśmy też taki mniejszy pistolet. Polska broń była najlepsza. Szkolili nas polscy żołnierze" - opowiadał dziennikarzom "Superwizjera". Terrorysta doskonale zapamiętał Victorię. Był sierpniowy wieczór 1981 r. W kawiarni hotelu siedziało kilku zagranicznych turystów, trochę cinkciarzy i prostytutek. Tuż po godzinie 20. pojawił się zajmujący prezydencki apartament Abu Daud. Zachowywał się tak, jakby mu się spieszyło, co rusz spoglądał na zegarek. Chwilę później do Opery wszedł dobrze ubrany śniady mężczyzna. Wyciągnął broń i opróżnił magazynek, strzelając do Palestyńczyka. Uciekł przez nikogo niezatrzymywany. - Byłem na miejscu godzinę później - wspomina Dziewulski.

Dotąd nie ma całkowitej pewności, kto stał za zamachem, mówi się, że to Mossad. Abu Daud dostał siedem kul, to cud, że przeżył. Leczony początkowo w szpitalu uniwersyteckim, gdy tylko dowiedziano się, kim jest, został natychmiast przewieziony do szpitala MSW. Po dwóch tygodniach Dauda przejęło Stasi, dając mu wkrótce przepustkę na pobyt na leczenie w szpitalu w Berlinie Wschodnim.

Nie tylko on bywał w Victorii. Wymienia się jeszcze nazwisko Abu Nidal, twórcy organizacji terrorystycznej Fatah Rada Rewolucyjna i Carlosa, jednego z najbardziej znanych terrorystów świata, autora zamachu na siedzibę OPEC w Wiedniu w 1975 i wielokrotnego zabójcę. Carlos miał spędzić w Victorii jedną noc, ale spacerował po hotelowych korytarzach.
Jerzy Dziewulski potwierdza, że to właśnie zielony barek był miejscem załatwiania interesów, tych legalnych i nielegalnych. -

To było centrum Polski, punkt zero. Wszystko tu właśnie się zaczynało - wspomina antyterrorysta. Trudno się zatem dziwić, że właśnie w Victorii mieszkały zagraniczne gwiazdy, które odwiedzały nasz kraj. Dziewulski pamięta, kiedy Elton John przyjechał do Polski, to była jego pierwsza wizyta w naszym kraju, chronili wtedy piosenkarza. - Był sympatyczny, dowcipny. Pewnego razu ze swoim współpracownikiem "Siwym", przystojnym gościem o nordyckiej urodzie, weszliśmy z nim do windy. Elton spojrzał na "Siwego", klepnął go w tyłek i stwierdził: "Ładny chłopak" - opowiada ze śmiechem Dziewulski. - Nie miałem już wtedy wątpliwości, że jest gejem. A do "Siwego" po polsku rzuciłem: "Zaciśnij pośladki" - wspomina były antyterrorysta.

Elton John zajmował oczywiście apartament prezydencki, potem ten sam apartament wynajęli z Aleksandrem Kwaśniewskim w czasie jego kampanii prezydenckiej i urządzili w nim swój sztab.

Apartament prezydencki, kawiarnia, zielony barek, którego dzisiaj już nie ma, "Czarny kot", czyli nocny klub ze striptizem, no i kasyno - to były najbardziej znane miejsca w Victorii.

- Kasyno w Victorii było w ogóle jednym z pierwszych w Polsce - uściśla Józef Oleksy, były premier. I opowiada, że czasami urywali się z narad i szli właśnie do Victorii. Czasem bywało nudno i kiedy dostawało się karteczkę z napisem: "zbiórka", wiadomo było, że trzeba wstać, przeprosić i pognać do Victorii. Spotykał się tu także ze znajomym, przyjacielem z zagranicy. - To biznesmen, ale i świetny pianista. Potrafił dawać w Victorii darmowe koncerty, bo zdarzało mu się wstać od stołu i usiąść do pianina - opowiada Oleksy.

Kiedy pytamy naszych rozmówców, kiedy Victoria przestała być tym, czym była przez lata, zastanawiają się chwilę. - Była w Warszawie jedynym takim hotelem do czasu pojawienia się Marriottu, który przejął trochę funkcję i rolę Victorii - uważa Józef Oleksy. Miasto z czasem stawało się coraz bardziej światowe, przybywało hoteli, także tych pięciogwiazdkowych, więc siłą rzeczy, Victoria przestała być jedyna.

Ale wiele osób tu wraca, choćby ze względu na sentyment do czasów, kiedy dzieło polskich i szwedzkich architektów było towarzyskim sercem stolicy. Dorota Kowalska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl