Lew-Starowicz: W Wlk. Brytanii jest liberalne podejście do seksu, Polki się do tego dostosowują

Redakcja
Zbigniew Lew-Starowicz: Seks to forma ucieczki od stresów związanych z życiem na emigracji
Zbigniew Lew-Starowicz: Seks to forma ucieczki od stresów związanych z życiem na emigracji BARTEK SYTA / POLSKAPRESSE
- W Wielkiej Brytanii jest bardziej liberalne podejście do seksu. A jak wchodzisz między wrony, musisz krakać tak jak one... - mówi profesor Zbigniew Lew-Starowicz.

Badania Grażyny Czubińskiej pokazują, że młode Polki cztery razy chętniej uprawiają seks w Wielkiej Brytanii niż w Polsce, dwukrotnie częściej angażują się w tzw. ryzykowne zachowania seksualne. Czym można to tłumaczyć?

Nie znam tych badań, także opieram się na pana informacjach. Ale zakładając, że oddają one prawdziwy obraz sytuacji, to widzę dwa jej wytłumaczenia.

Jakie?

Po pierwsze, wiele w naszym życiu seksualnym zależy od środowiska, w jakim się obracamy. Jeśli wchodzisz między wrony, musisz krakać tak jak one. Podejrzewam, że gdyby te polskie studentki, które badała pani Czubińska, trafiły do Arabii Saudyjskiej, to uprawiałyby seks jeszcze rzadziej niż w Polsce. Ale one są w Wielkiej Brytanii i adaptują się do warunków życia w tym kraju. To naturalny komformizm zakodowany w każdym z nas. Adaptujemy się poprzez powielanie zachowań osób w danym miejscu osadzonych. Na to nakłada się drugie zjawisko. Polska jest krajem tradycyjnym, katolickim. Mówi się wprawdzie u nas o otwarciu, większej liberalizacji zachowań, ale tak naprawdę nie przekłada się na naszą obyczajowość.

Zupełnie inaczej natomiast wygląda to w Wielkiej Brytanii. To otwarty, wielonarodowy, mocno zlaicyzowany kraj. W nim jest dużo większe przyzwolenie na różnego rodzaju eksperymenty w życiu seksualnym. Analizowałem kiedyś dane o seksualności nastolatków w Europie. Wynikało z nich, że brytyjska młodzież jest bardziej wyzwolona seksualnie niż ich rówieśnicy z Francji, Holandii czy krajów skandynawskich. Młode Polki wchodzą w to środowisko i widząc zachowania innych, pozwalają sobie na więcej.

Pozwalają sobie na więcej zgodnie z zasadą "hulaj dusza, piekła nieba"? Robią wszystko to, co chciałyby robić w Polsce, tylko u nas nie wypada? A może większa rozwiązłość seksualna to po prostu konsekwencja próby wkupienia się w nowe środowisko?

Polki dostosowują się do otoczenia w Wielkiej Brytanii. Natomiast nie sądzę, by licytowały się z Brytyjkami na rozwiązłość seksualną. Kobiety są większymi komformistkami niż wydaje się wielu mężczyznom. One nie wyprzedzają wydarzeń, lecz się do nich dostosowują. Innymi słowy, uprawiają seks tak samo często jak Brytyjki, tak samo często jak one zmieniają partnerów - natomiast nie próbują przebić standardów przez nie ustanowionych. Z prostej przyczyny - boją się, że byłyby odrzucone przez otoczenie z tego powodu. Kobiety najczęściej myślą w kategoriach środowiska: co o mnie pomyślą, jak mnie będą odbierać. Oddzielna sprawa, że dostosowanie się do nowego środowiska dla emigrantów jest bardzo trudne.

Mówią o tym badania Grażyny Czubińskiej. 40 proc. z ankietowanych przez nią kobiet podkreśla, że na co dzień odczuwa bardzo silny stres.

Mnie to nie dziwi. Emigracja często prowadzi do tego, że związki czy małżeństwa dzielą się. Jedna osoba z pary zostaje w Londynie, druga wyjeżdża do Irlandii. Takie związki na odległość rzadko kiedy wytrzymują próbę czasu, często się rozpadają. A każdy szuka akceptacji, odczuwa potrzebę bliskości. Tym większe, im większe ma trudności z adaptacją do nowego środowiska. Dlatego też, przechodząc przez te problemy, łatwiej im przychodzi decyzja o seksie. Dla nich to forma ucieczki, zapomnienia od problemów. Wiadomo, że seks poprawia nastrój, daje poczucie spokoju, relaksu, ma działanie przeciwdepresyjne.

Ale każdy seks? Bo Polki na emigracji decydują się na zachowania ryzykowne, typu częste zmiany partnera czy seks grupowy.

Szukają ucieczki od codzienności. A z seksem grupowym wiąże się pewien paradoks. Kobiety, które się na niego decydują, nie mają poczucia winy. Robią przecież to co inni. Gdy dziewczyna zostawiła w Polsce chłopaka i w Londynie poszła do łóżka z innym, to - jakkolwiek by patrzeć - jest to zdrada, z którą musi się jakoś uporać. Natomiast seks grupowy takich konotacji ze sobą nie niesie. Przecież robi się tylko to co inni, nic więcej. To dość znany mechanizm psychologiczny. Już Casanova twierdził, że łatwiej uwieść dwie kobiety niż każdą z nich osobno. Bo gdy podchodził do nich oddzielnie, to mu odmawiały, gdyż miały poczucie winy. Natomiast gdy były razem, do winy się już nie poczuwały, gdyż każda odpowiedzialność zrzucała na drugą. Tak że to, że w tych badaniach pojawił się seks grupowy, niezbyt mnie zaskakuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl