Co można wyczytać z gestów polityków? Rozmowa ze specjalistą od mowy ciała [GALERIA]

Jakub Szczepański
- Polityka sama w sobie jest sztuką blefowania. To trochę jak poker, nie podlega definicji kłamstwa - mówi Grzegorz Załuski, certyfikowany senior instruktor BodyLanguage Institute w Waszyngtonie, w rozmowie z Jakubem Szczepańskim.

Jak to jest z gestykulacją u polityków?
Wszyscy uczymy się gestów od najmłodszych lat, dowiadujemy się, jak je opanowywać. Nabywamy wiedzę odnoszącą się przede wszystkim do gestykulacji rękoma, staramy się też poskromić mimikę twarzy. Ale nie oszukujmy się, najtrudniej zapanować nam nad tułowiem i nogami. Tak czy owak ruchy rąk weszły do kanonu mowy ciała. I oczywiście politycy też uczą się tych kanonów. Widać to na przykład na zdjęciach Donalda Tuska i Baracka Obamy. Obaj panowie pokazują ten sam gest.

Koszyczek dominuje? U premiera pojawia się zwykle podczas konferencji prasowych, kiedy dziennikarze zadają pytania.
Często można go zaobserwować u Angeli Merkel. To ruch wyuczony. Ten gest jest najczęściej demonstracją swego rodzaju pewności siebie. W związku z tym podczas przemowy do większej grupy wszyscy powinni mieć przeświadczenie, że wiedzą, o czym mówią, są stabilni i należy im zaufać. Tak w telegraficznym skrócie.

A co Pan powie o zdjęciu prezesa?
Analiza gestów na podstawie samych zdjęć jest bardzo trudna, potrzeba kontekstu, konkretnego przekazu. Nie porównywałbym fotografii Jarosława Kaczyńskiego z ujęciami Baracka Obamy i Donalda Tuska. Dla mnie to nie jest ten sam gest. To ekspresyjne pokazanie tego, co w danym momencie Kaczyński mówi. Ciężko powiedzieć, czy on coś odpycha, czy przyciąga.

A kciuki? Prezes jest znany z tego, że często podnosi je do góry. Wygląda to dość zabawnie.
Nazwijmy to gestem autostopowicza. Wszystko zależy od tego, czy kciuk został wyciągnięty celowo, czy też przypadkowo. Najczęściej oznacza to, że to, co dana osoba mówi, jest w porządku. Często politycy stosują ten gest w sposób wyrafinowany. Robią to niby przypadkowo. Zresztą widać to w wielu wypowiedziach. Niemniej, zdarza się, że rzeczywiście taki gest jest owocem przypadku. Wtedy taki ruch, podobnie jak mrugnięcie powiekami, wzruszenie brwiami czy barkami, jest tak zwanym emblematem.

Czym jest ten emblemat?
To ruch naszego ciała, który może występować właściwie niezależnie - poza słowami. Najczęściej jest odczytywany jako bardzo wiarygodny. Przykładem nieeleganckiego emblematu, który występuje bardzo często, jest używanie środkowego palca. Pojawia się zarówno jako świadomy gest, jak i nieświadomie, jako emblemat. W tym drugim przypadku jest bardziej wiarygodny.

Dlaczego klasyczny, podwórkowy gest jest tak bardzo istotny?
Dlatego, że drugim sposobem towarzyszącym wypowiedziom werbalnym jest ilustrowanie. Różni się od emblematu tym, że przy ilustrowaniu zawsze muszą występować słowa. Nie można bawić się w analizę języka ciała, kiedy brakuje wypowiedzi. Wtedy to ilustrowanie nie może występować. Tak naprawdę - w przypadku analizy zdjęć - możemy analizować kilka rzeczy.

Powie Pan co takiego?
Przypadkowe emblematy, które występują w ferworze walki, dyskusji, lub wyuczone gesty. Takie, z którymi mamy do czynienia na zdjęciach Obamy, Tuska i Merkel. Te odruchy bywają tak wyćwiczone, że stają się naturalne. Chociażby koszyczek, który może wejść w nawyk, bo jest wykonywany tyle razy. Istnieje coś takiego jak pętla nawyków. To tak jak w przypadku premiera na konferencji prasowej.

Brzmi ciekawie.
Pętla nawyków składa się z trzech elementów. Wskazówka, nawyk właściwy i nagroda. Dla Donalda Tuska wskazówką może być wyjście na konferencję prasową. Odruchowym ustawieniem - gest koszyczka, a nagrodą - dobre samopoczucie. Bo z rękami coś przecież trzeba zrobić. Być może podczas takiej konferencji nie wypada ich trzymać w kieszeni. A może ciężko jest zrobić kołyskę.
Koszyczek jest dość charakterystyczny w polityce.
U części polityków jest wykonywany również nad głową. Nie dosłownie nad głową, ale łatwo zaobserwować szerszą wersję, z rozpiętymi ramionami. Bardzo podobna do Baracka Obamy z tej fotografii.

A Janusz Palikot?
Dokładnie ten gest jest gestem bardzo często doskonale wyuczonym. Gest dynamiczny najczęściej wygląda w ten sposób, że dłonie są skierowane z góry do dołu. Oznacza to uspokojenie. Mówiąc dosłownie: "Nic się nie martwcie, panuję nad sytuacją, możecie być spokojni". Trzeba jednak wyraźnie podkreślić - wszystkie analizy dotyczące zdjęć są tylko domniemaniem. Natomiast niektóre gesty są faktycznie uniwersalne.

Co z gestem premiera? Często układa dłonie w kołyskę. Taką kojarzoną ze stadionami.
Uważam, że ten gest niewiele oznacza. Nie ma wspólnych kryteriów adekwatnych dla wszystkich ludzi. W kryteriach oceny języka ciała, a szczególnie wykrywania kłamstw, każdego człowieka należy oceniać indywidualnie. W trzech krokach. Najpierw należy ocenić zachowania bazowe, później hot spoty, czyli odchylenia od zachowań bazowych. Dopiero na końcu zadajemy pytania. Wtedy możemy się dowiedzieć, czy dana osoba mówi prawdę, czy też nie.

O czym pamiętać przy ocenianiu wystąpień polityków?
Trzeba pamiętać, że ciało, a szczególnie twarz pokazują dwie rzeczy: to, co chcemy pokazać, i to, co chcemy ukryć. Czasem możemy coś pokazać przesadnie. U większości ludzi najczęściej stosowaną maską jest uśmiech. Nawet dzieci w wieku sześciu, siedmiu miesięcy udają uśmiech. Wtedy wiedzą, że mama weźmie je na ręce. Szybko uczymy się kłamać. Tego samego uczą się politycy - maskowania gestów, ucieczki od odpowiedzi. Dokładnie tak samo uczymy się maskowania czegoś gestami.

Jak widać, polityka to ciężki kawałek chleba.
Jeżeli polityk wyjdzie, zacznie machać rękami i powie: "Wszystko u nas w porządku", a jego ciało będzie niespójne z jego wypowiedzią, to przecież nikt mu nie uwierzy. Więc opanowanie gestów i synchronizacja mowy ciała z wypowiedzią werbalną są niezbędne w polityce. Odbiorca musi mieć wrażenie, że wszystko jest spójne. Wprawny obserwator może wyłapać, kiedy mówca udaje.

W jaki sposób?
Informacja dużo szybciej objawia się przez ruch ciała niż przez słowo. Jeżeli ktoś coś mówi, a później zaczyna gestykulować adekwatnie do tego, co powiedział, to najczęściej są to wyuczone gesty. Kiedy nie udaje, to najczęściej najpierw pojawiają się gesty, a później słowa. Gest, o który mnie pan zapytał, mógłby oznaczać gest samouspokojenia się. Trzymanie się jednej ręki i na przykład przesuwanie jednym palcem po dłoni to synonim głaskania kota. Naukowcy uznali to za samouspokajacz. Jest ich bardzo wiele: pocieranie spodni, skubanie się, czyszczenie paznokci.

Premier musi być bardzo zestresowanym człowiekiem.
Tego nie wiem. Z pewnością jego praca generuje stres. Z jednej strony, możemy powiedzieć, że jest zestresowany, a z drugiej - że dobrze wytrzymuje napięcie. Nie wiem, czy ten gest oznacza samouspokojenie, ale gdybyśmy zauważyli dynamikę tego ruchu, można by powiedzieć więcej. Nawet jeżeli jest to gest samouspokajający, to każdy może powiedzieć, że nie ma w tym nic dziwnego. Nawet jeśli masz duże doświadczenie, a stoisz przed dużą grupą słuchaczy, masz prawo być zestresowany.
A zabawa obrączką? Jest typowa dla Donalda Tuska.
Mówi się, że jest to wskazanie problemu. Ale szczerze mówiąc, nie słyszałem o wiarygodnych badaniach potwierdzających tę tezę. Na pewno jest to jeden z gestów samouspokajających. To tak jak pstrykanie długopisem. Zaczynam rozmawiać, przestaję do końca kontrolować swoje ciało, a z rękoma muszę coś zrobić. Dostaję gadżet i zaczynam się nim bawić.

Niech mi Pan powie o geście Leszka Balcerowicza. Dość często się powtarza u polityków.
Balcerowicza, mimo że jest politykiem, uznałbym za naukowca, osobę nie tak obytą w polityce jak pozostali - Angela Merkel, Barack Obama czy Donald Tusk. Gdybyśmy chcieli z premedytacją nauczyć się kilku gestów, to ten gest z pewnością oznaczałby precyzję. To tak jak w przypadku tego tekstu. Każdy, kto w tej chwili czyta ten wywiad, powie, że jest napisany precyzyjnie i pokaże ten gest, to potencjalne wątpliwości odbiorcy będą dużo mniejsze. Nie wiem, czy jest to wyuczony gest Leszka Balcerowicza, ale z pewnością wzmacnia przekaz oratora. Jednak jest coś, o czym ludzie nie wiedzą.

To niech mi Pan da szansę ich uświadomić.
Uczymy się nowych słów i kwiecistych wypowiedzi, a ponad 90 proc. przekazu, który dociera do naszych odbiorców, przekazujemy za pomocą ciała, komunikatów niewerbalnych. - tonu głosu, mimiki. To wszystko elementy komunikacji pozawerbalnej. Ludzie koncentrują się na umiejętności przekazywania słów, ale to, co jest odbierane przez większość, również podświadomie, jest odbierane na podstawie tego, co dzieje się z naszym ciałem. Jeżeli jestem sprawnym politykiem, moim zawodem jest publiczne wypowiadanie się, to samobójstwem byłoby zaniechanie opanowania przynajmniej niektórych gestów. Ale wracając do Balcerowicza - ten gest pasuje idealnie do ministra finansów.

Skoro już dobrnęliśmy do rządu. Elity władzy są wiarygodne?
Są specyficzne. Prawdomówność rządzących oceniana przez pryzmat mowy ciała jest dość złudna. Proszę sobie wyobrazić, że istnieje coś takiego jak paradoks kłamcy. Postaram się to prosto zobrazować. Za przykład posłuży nam osoba, która nie jest do końca normalna i wierzy, że jest żyrafą. Z jednej strony - mówi o tym z wielkim przekonaniem, bo bardzo głęboko w to wierzy, a z drugiej kłamie - bo żyrafą nie jest. To samo tyczy się wielu polityków. Jeżeli mam głębokie przekonanie i wierzę w to, co mówię, występuję publicznie, to z moich gestów i słów wynika, że mówię prawdę. A wcale nie oznacza to, że mój komunikat jest prawdziwy. Znaczy to ni mniej, ni więcej niż to, że ja wierzę w swój przekaz.

Trochę jak z Antonim Macierewiczem? Dobre porównanie?
Pan pozwoli, że odpowiedź zachowam dla siebie. Chociażby ze względu na poprawność polityczną. (śmiech)

Pan wybaczy, wróćmy do zdjęć. Gesty się powtarzają.
To te same gesty. Tu jest ewidentnie pozowany gest, co może oznaczać, że jest wyuczony. Tak jak w przypadku Angeli Merkel. Zupełnie przypadkowo stają tak Donald Tusk czy Barack Obama. Ten gest często miesza się z zaplataniem palców. To walka z pewnością siebie.

Słyszałem, że zaplatanie palców jest błędem. Bo człowiek się podobno zamyka.
Odnośnie do zamykania to delikatne nadużycie. Na pewno natomiast jest to dużo mniejsza pewność siebie. Metaforycznie moglibyśmy powiedzieć, że nie jest to precyzyjne.
Niech Pan spojrzy na tę zaciśniętą dłoń u Donalda Tuska. Mam wrażenie, że ten gest został zapożyczony. Zresztą nie tylko premier tak robi.
Rzeczywiście, gest jest podobny do gestu Balcerowicza. W pewnym sensie może oznaczać to precyzję, aczkolwiek ten gest nie jest identyczny. On może podkreślać wiarygodność.

Znalazłem też fotografię z zaciśniętymi pięściami. Nie bardzo wiem, jak to rozumieć.
Najczęściej pokazują jakąś moc. W przypadku Leszka Millera i Donalda Tuska te gesty mogą oznaczać zupełnie co innego. Ważne, aby każdy gest był analizowany w kontekście. No, chyba że jest to zdjęcie pozowane. Niemniej jednak wiadomo, że osoba publiczna powinna mieć bazę zdjęć, które wysyła się do prasy i różnych instytucji. Z drugiej strony - można powiedzieć, że na przykład Angela Merkel ma większy problem z rękami, bo nie włoży ich do kieszeni. Musimy wziąć na to poprawkę. Zaciśnięte pięści - w przypadku tych dwóch premierów - oznaczają co innego. Na twarzy Millera widać uśmiech.

Zaciśnięta pięść obrazuje uśmiech?
Za uśmiech odpowiadają mięsień jarzmowy większy, który jest w okolicach policzka, a także mięsień okrężny oka. Prawdziwy uśmiech, nieudawany, mocno angażuje oprawę oczu. Pojawiają się wtedy kurze łapki. Widać to na zdjęciu Millera. Fotografia obrazuje więc prawdziwą radość. W przypadku Donalda Tuska nie widzę ani radości, ani smutku. Być może chciał wzmocnić przekaz. Może to być zarówno gest wyuczony, jak i odruchowy.

Powie Pan o lekko zaciśniętych dłoniach? Tak samo zaciskają je zarówno Janusz Palikot, jak i Donald Tusk.
W oderwaniu od kontekstu ten gest nie musi niczego oznaczać. Ale może też być synonimem pokazywania palcami. Bo premier przecież nie może pokazywać palcem! Jest to postrzegane jako brak elegancji. Pamiętajmy też, że politycy muszą się uczyć unikania przypadkowych gestów. A do takich należy wskazywanie palcem.

Są jakieś zwodnicze gesty?
Jest jeden, często utożsamiany z gestem otwartości. Chodzi o rozpięcie rąk. Kiedy przesuniemy je przed siebie, wierzchem dłoni do ziemi, to znaczenie tego ruchu się zupełnie zmienia. Taka pozycja jest gestem błagalnym. Kiedy towarzyszą temu słowa, ja osobiście uznałbym to za sygnał ostrzegawczy. Bo jeżeli ktoś mówi prawdę i jest o tym głęboko przekonany, wcale nie musi mnie błagać, żebym w to uwierzył. Ale musimy uważać na błąd Otella.

Czym jest błąd Otella?
To błąd nadinterpretacji. Przykładowo: osoba bardzo prawdomówna może obawiać się tego, że będzie postrzegana jako kłamca. Tej osobie może towarzyszyć dodatkowy stres, który towarzyszy również kłamcy. Wtedy możemy postrzegać kogoś takiego jako osobę niewiarygodną.

Jakich technik uczą się najczęściej politycy?
Uczą się technik aktorskich. Jedną z nich jest technika Stanisławskiego. Polega na wchodzeniu w różne stany emocjonalne, po to żeby łatwiej i wiarygodniej przekazać to, co mam do przekazania. Ta technika jest w stanie chociażby bardzo szybko przywołać łzy.

Udzieli Pan darmowej porady elicie politycznej naszego kraju?
Gdybym miał doradzić coś politykom, to zgłębiałbym technikę Stanisławskiego. Tylko że ona ma jedną wadę. Jeżeli nauczymy się wchodzić w różne stany emocjonalne, to szybko musimy nauczyć się też z nich wychodzić. W każdym razie uważam, że politycy powinni w jak największym stopniu wierzyć w to, co mówią. I oczywiście najlepiej, żeby mówili tylko prawdę. Chociaż polityka sama z siebie jest sztuką blefowania. To trochę jak poker, nie podlega definicji kłamstwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl