"Aniołom i demonom" brakuje ikry

Wendy Ide
Zapaszek cenzury przenika Kościół katolicki niby woń szczególnie silnego kadzidła. W 2006 r. biskupi potępili "Kod Leonarda da Vinci" w reżyserii Rona Howarda jako "obrazę Boga", a teraz wybuchły kontrowersje wokół dalszego ciągu, czyli "Aniołów i demonów".

Powieść Dana Browna, na której opiera się nowy film, nie dorównuje poprzedniczce pod względem bluźnierczości, ale osoby obdarzone delikatną wrażliwością religijną mają się o co obrazić. Fabuła rzuca przeciwko Watykanowi jego odwiecznego wroga, tajne bractwo Illuminati, które przeniknęło do najwyższych władz kościelnych i zagraża fundamentom istnienia katolicyzmu. Tom Hanks ponownie wciela się w postać harwardzkiego symbolologa Roberta Langdona, człowieka, który ma klucz do łańcucha ezoterycznych poszlak i może uratować Kościół od zagłady.

Producenci z pewnością zacierali ręce z radości przekonani, że oburzeni duchowni zapewnią filmowi darmową promocję. Potem w "L'Osservatore Romano" ukazała się recenzja, w której "Anioły i demony" nazwano filmem nieszkodliwym. Nieszkodliwym! Albo to podstępna strategia zniechęcania, albo rzeczywiście tak uważają, ale trudno o bardziej zniechęcający epitet. Atrakcyjność filmu flaczeje jak przekłuty balon.

Głównym problemem jest scenariusz. Autorzy nie wierzą w inteligencję widowni i każą jej iść tymi samymi tropami co Langdon, pozbawiając ją dreszczyku detektywistycznych emocji. Wszystko musi być dokładnie wyjaśnione. Langdon nie rozmawia z ludźmi, tylko wygłasza wykłady. W całym filmie jest tylko jedno zdanie, które mógłby wypowiedzieć człowiek z krwi i kości. "Co za ulga: jest symbololog" - mówi ociekającym ironią głosem Stellan Skarsgard, grający szefa watykańskiej ochrony.

Tematem filmu jest konflikt między religią i nauką. Jeśli ktoś uważa, że Brown nie szanuje religii, to powinien wstrzymać się z ocenami, dopóki nie zobaczy, co się dzieje, kiedy autor "Kodu Leonarda da Vinci" weźmie na warsztat naukę. W tym odcinku przyboczną eurolaską Langdona jest fizyk atomowy Vittoria Vetra (Ayelet Zurer), która zawieruszyła słoik z antymaterią. Czy najtęższe umysły naukowe świata przechowywałyby taką niestabilną substancję między magnesami elektronowymi zasilanymi bateryjką o pojemności zbliżonej do stosowanych w telefonach komórkowych? Wydaje się to trochę mało prawdopodobne, ale taką właśnie historię serwują nam scenarzyści.

Howard buduje atmosferę grozy w ten sposób, że pokazuje mnóstwo stóp pędzących po marmurowych posadzkach i kardynałów przemierzających watykańskie korytarze władzy z zafrasowanymi minami. Wpada w hollywoodzką pułapkę przekombinowanego montażu - każda scena jest filmowana ze wszystkich możliwych kierunków. Nieustanne cięcia utrudniają docenienie gry aktorów - a szkoda, bo grający drugoplanowe role Skarsgard, Nikolaj Lie Kaas, Armin Mueller-Stahl i Thure Lindhardt to śmietanka aktorskich talentów z północnej Europy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl