Anioł Stróż, czyli Stanisław Kogut: Chciał być święty, a został wyklęty

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Marcin Makówka
Prawo i Sprawiedliwość z uporem maniaka tropiło patologiczny układ polityczno-biznesowy i w końcu go znalazło - w Nowosądeckiem, czyli swym małopolskim mateczniku. Wtajemniczeni twierdzą, że wszystko przez to, że niepokorny senator podpadł silniejszym w PiS.

Szum medialny wokół domniemanych łapówek wpływowego małopolskiego senatora PiS Stanisława Koguta i jego działającej w Stróżach fundacji zagłuszył inne ważne wydarzenie w mateczniku partii rządzącej. Tuż przed zatrzymaniem przez CBA syna senatora i jego rzekomo skorumpowanych kompanów prokuratura postawiła zarzuty Leszkowi Langerowi, szefowi Prawa i Sprawiedliwości w Nowym Sączu, byłemu dyrektorowi Wydziału Integracji i Rynku Pracy w miejscowym magistracie, odpowiedzialnemu m.in. za pomoc niepełnosprawnym (co jest celem fundacji senatora Koguta), a obecnie - szefowi Sądeckiego Urzędu Pracy.

Langer był przez wiele lat lojalnym stronnikiem senatora, ale - jak twierdzi Stanisław Kogut - ponad rok temu zdradził, przechodząc na ciemną stronę, która ogarnęła zarówno magistrat (kierowany od ponad 11 lat przez Ryszarda Nowaka z PiS), jak i przywództwo lokalnego PiS.

Teraz szef lokalnych struktur partii rządzącej podejrzany jest o podszywanie się pod pochodzącą z Sącza mieszkankę Oksfordu, szefową Fundacji Pomocy Osobom Niepełnosprawnym NOX. Według ustaleń śledczych, wiosną 2016 r. stworzył fałszywą stronę internetową sądeczanki i zamieszczał na niej treści dyskredytujące ją i jej fundację. Grozi za to do trzech lat więzienia. Langer przyznaje, że stworzył rzeczoną stronę, ale - zrobił to w odruchu… samoobrony przed atakami sądeczanki, wroga PiS.

Mieszkańcy nie zdążyli przetrawić tej elektryzującej wieści, gdy wybuchła afera z senatorem Kogutem. Politycy PiS podkreślają, że oba postępowania są koronnym dowodem na to, że nie ma w Polsce świętych krów. - Wszyscy są równi wobec prawa - komentuje Stanisław Karczewski, marszałek Senatu.

Złośliwi komentują, że PiS z uporem maniaka tropiło patologiczny układ polityczno-biznesowy i znalazł go - w Nowosądeckiem, czyli swym małopolskim mateczniku. Wtajemniczeni dodają, że obu afer w ogóle by nie było, gdyby nie mordercza walka pomiędzy koteriami w Prawie i Sprawiedliwości.

- Staszek poszedł na wojnę z Arkadiuszem Mularczykiem i Joachimem Brudzińskim. Myślał, że walczy w wadze ciężkiej, bo jako szef kolejarskiej Solidarności mógł kiedyś zatrzymać całą Polskę, a jako senator zbierał w wyborach dla PiS ponad 100 tys. głosów. Ale okazało się, że się bije w lżejszej kategorii. Koguciej - mówi z przekąsem nowosądecki radny PiS. W sprawie Leszka Langera pewien jest, że prokuratura ostatecznie umorzy postępowanie. W kwestii Koguta - przewiduje „jeszcze większą aferę”.

Ale w maleńkich Stróżach chyba nikt nie wierzy, by senator był zamieszany w jakiekolwiek ciemne sprawki. - On wszystko dla tutejszych zawsze robił. Jeśli nawet coś wziął, to przecież dla nich - przekonują kobiety w sklepie „Z Nami”. I dodają, że dzięki fundacji Koguta, zatrudniającej ponad 200 osób, dobrze żyje „ponad połowa ludzi w okolicy”.

Zgoda co do intencji i specyficznie rozumianej uczciwości senatora panuje także wśród doświadczonych kolejarzy, również tych, którzy niekoniecznie muszą go lubić. „Nie chce mi się wierzyć, żeby P. Kogut poprzez działania swojej Fundacji próbował coś (finansowo czy w ogóle materialnie) „zorganizować” dla siebie. To nie ten typ człowieka. Myślę, że wszystkie pozyskane środki wykorzystywane są na szczytne działania. A on po prostu lubi splendor, jaki przy okazji z tego wynika” - komentuje Anna Rosiek, była rzecznik PKP Intercity, na internetowym portalu dla ludzi z branży. Ktoś wiele lat temu założył tam, w „dziale pracowniczym”, specjalny wątek: „Stanisław Kogut news”.

Wdzięczność

Sam Stanisław Kogut tłumaczy od lat, że swą Fundację Pomocy Osobom Niepełnosprawnym w Stróżach założył z wdzięczności dla ludzi: sąsiadów, dominikanek, nauczycieli. Urodził się pół roku po śmierci Stalina w Białej Niżnej, jako najstarsze z czworga dzieci. Rodzice mieli małe gospodarstwo rolne. Było biednie. Ojciec dorabiał jako stolarz. Dzieciaki, jak inne, musiały od małego pomagać w polu i przy krowach. Korzystały z pomocy: ciuchy, jedzenie, nie tylko od święta.

Stanisław skończył Średnie Studium Zawodowe w Grybowie i w 1972 r., jako 19-letni mechanik, dostał robotę w PKP. W Stróżach zamieszkał po ślubie. W kolejnych latach rodziły mu się dzieci - w sumie trójka. Jak podkreśla, radził sobie dobrze - a jednocześnie zawsze marzył o pomocy tym, którzy z różnych powodów radzą sobie gorzej. Jeszcze za komuny, w latach 80., zorganizował zbiórkę pieniędzy dla piątki sierot. Potem były pikniki rodzinne i zbiórka… butelek na salę gimnastyczną przy szkole. Doszedł do wniosku, że w wioskach, jak Stróże, daleko od szosy, nikt z Warszawy niczego nie sprezentuje. Nic też samo nie spadnie z nieba. Niebu trzeba pomóc. Być takim - aniołem na ziemi.

Postawił na pomoc niepełnosprawnym. Ludzie zrazu się z tego śmiali, ale szybko zrozumieli, że wspomaganie najsłabszych jest nie tylko szlachetne, ale i opłacalne. Pozwala dobrze żyć całej wiosce.

- Nigdy nie mielibyśmy u nas tak świetnych i nowoczesnych obiektów, gdyby nie fundacja. I nigdy tylu ludzi bez kwalifikacji nie miałoby takiej roboty - mówią mieszkanki przechodzące koło Muzeum Pszczelarstwa.

Niektórzy widzą w Stanisławie Kogucie lokalnego anioła. Mówią: „Anioł Stróż”. I porównują go do rodziny Witkowskich, która przyniosła niespotykany w dziejach dobrobyt równie maleńkiej Niecieczy. Obie miejscowości miały okazję poznać się bliżej z racji sportowej rywalizacji awansów do wyższych lig piłkarskich. Termalika Bruk-Bet Nieciecza weszła w końcu do ekstraklasy, ma kameralny i komfortowy stadion. Stróże miały identyczne ambicje. Ściślej - miał je senator Kogut, który jako działacz Kolejarza Stróże próbował przy pomocy fundacji stworzyć odpowiedni stadion.

- Stróże i Nieciecza to dwa odmienne światy - oponuje przedsiębiorca z Sądeckiej Izby Gospodarczej. -Witkowscy to są od zawsze prywatni przedsiębiorcy. Sport, kulturę i całą działalność dobroczynną finansują wyłącznie z własnych pieniędzy. A Stanisław Kogut postawił na wykorzystywanie swej pozycji - najpierw lidera związkowego, a potem senatora - do pozyskiwania środków ze źródeł państwowych i samorządowych, a potem także od firm prywatnych - różnymi, że tak powiem, metodami.

Wtajemniczeni są pewni, że prokuraturze chodzi właśnie o te - metody.

Grillowanie

Stanisław Kogut jest o rok młodszy od Władysława Frasyniuka, legendarnego przywódcy dolnośląskiej Solidarności. W 1980 roku, w chwili powstania pierwszej „S”, miał 27 lat, a za sobą 8 lat pracy na kolei. Mimo to - w przeciwieństwie do Frasyniuka - nie zaangażował się w PRL w działalność związkową. Aktywistą „S” został dopiero w przełomowym 1989 roku.

Był kolejno: szefem związku w węźle PKP w Stróżach, szefem okręgowej sekcji kolejarzy przy Zarządzie Regionu Małopolska, a w 1997 r. został na osiem lat przewodniczącym Sekcji Krajowej Kolejarzy „S”. Była to wówczas - po górnikach - najsilniejsza i najbardziej wojownicza organizacja związkowa w Polsce. Kogut mógł jednym ruchem zatrzymać ruch pociągów. I lubił tym grozić - zwłaszcza zimą, gdy zastopowanie wagonów z węglem przekładało się wprost na temperatury z domach.

Działalność związkową łączył z aktywnością w samorządzie: od 1990 do 1998 był radnym gminy Grybów, potem - z ramienia AWS (a następnie PiS) - zasiadał w małopolskim sejmiku wojewódzkim (od 2002 r. był wiceprzewodniczącym). W 2005 r. został nowosądeckim senatorem PiS. Dwa lata później powtórzył sukces (zdobywając przeszło 162 tys. głosów!), podobnie w 2011 i 2015 r.

Od zawsze pracował zatem „na państwowym”. Miał przy tym dar zjednywania ludzi. Te dwie okoliczności oraz pozycję w „S” wykorzystał w latach 90. do założenia fundacji. Do wyłożenia kilkudziesięciu tysięcy złotych namówił szefów spółek kolejowych: WARS Rest, Agencji Centrum, Zakładów Usługowych „Południe” i Przedsiębiorstwa Robót Kolejowych.

Jak wynika z relacji menedżerów na forum internetowym kolejarzy, „Staszek potrafił się odwdzięczyć”, a zarazem - „zwalczać opornych, którzy odmawiali wykładania kasy na szczytny cel”.

- Przychodziło mu to tym łatwiej, że krajem co chwila wstrząsały związkowe protesty, w których kolejarze grali pierwsze lub drugie skrzypce - wspomina działacz związkowy, który został w PKP menedżerem i - jak twierdzi - też doznał „grillowania przez Koguta”.

Anna Rosiek: „To są takie trochę wymuszenia emocjonalne. Jeżeli odmówi się Panu Staszkowi, to on przestanie udawać, że nas lubi. A być nielubianym przez Staszka to porażka. Tu i tam, niby przy okazji, coś może powiedzieć o nas nie tak. A może ja kiedyś będę potrzebował wsparcia (np. politycznego albo związkowego - wcześniej czy później będą chcieli mnie odwołać) i wtedy Staszek się przyda”.

I dalej: „W tym, że firmy dają na fundacje, nie ma nic zdrożnego! Wszystkie firmy, w różnym zakresie starają się wspomagać, sponsorować tych, którym pomoc jest potrzebna. I Kogutowi chwała, że założył Fundację, bo wiele osób może być mu naprawdę wdzięczna! Ale w tym poszukiwaniu pomocy nieco się chyba zagalopował. Metoda! Skuteczna, ale - moralnie wątpliwa”.

Przedsiębiorca z Sącza: - Menedżerom państwowych spółek tym łatwiej było wspierać fundację, że wspierali przecież nieswoimi pieniędzmi!

Romuald Marczak, były szef krakowskiego WARS-u: „W 2004r. otrzymałem zaproszenie na spotkanie ze Stanisławem Kogutem organizowane w jednej ze spółek kolejowych mających siedzibę w tym samym budynku w Krakowie przy ul. Mogilskiej 1. Obecność obowiązkowa i natychmiastowa. W spotkaniu uczestniczyli szefowie większości firm kolejowych. Kogut przedstawił przedstawiciela jednego z operatorów telefonicznych. Kogut zachęcał do zawarcia z nim umowy”.

Metody

Inne opowieści (jest ich masa): „Zadzwonił do mnie mój szef z prośbą, abym przyjął fakturę od Grzegorza (syn senatora) za usługi marketingowe. Parę dni potem zadzwonił do mnie na komórkę młody Kogut z prośbą, abym podał dane niezbędne do wystawienia faktury”.

„Grzegorz odwiedził mnie z jakimś krewnym, którego przedstawił jako sponsora i właściciela pralni w Nowym Targu. Zaproponował, że może prać pościel z wagonów sypialnych”.

„Gdy negocjowałem obniżenie stawek za sprzątanie i przygotowanie wagonów przez monopolistę na krakowskim rynku kolejowym (…) jako jeden z argumentów przeciw obniżeniu stawek usłyszałem od prezesa tej firmy, że musi finansować fundację Koguta”.

„Po wyborach 2005 r. wszyscy wokół dowiedzieli się, że Staszek ma w komórce prywatny telefon do prezesa Kaczyńskiego. To wielu wystarczyło za motywację”.

Na liście sponsorów i darczyńców fundacji pojawiła się szybko grubo ponad setka firm. Jedna piąta z nich to spółki z grupy PKP SA. Sztandarowe inwestycje fundacji, czyli wspomniane przez mieszkańców „świetne i nowoczesne obiekty”, finansowane były głównie ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, a także przez lokalne samorządy i Fundację Polsat. Premier Jerzy Buzek (z małżonką) osobiście wmurował kamienie węgielne pod nowe obiekty fundacji.

A Stanisław Kogut dbał o świętość. Wszyscy wiedzą, że od dekad nie pali, nie pije alkoholu. W kościele ma miejsce w pierwszej ławce. „Nigdy nie ukrywałem, że jestem katolikiem, bardzo praktykującym. Do kościoła chodzę czasem nawet i codziennie, jak mam czas. Na pierwsze piątki też chodzę. I jeśli jestem katolikiem, to powinienem mieć jednakowy kręgosłup w niedzielę i w dzień powszedni” - wyznał dwa lata temu Onetowi. Należał zawsze do stronników i obrońców Radia Maryja. Ojciec dyrektor chętnie gościł go w swych audycjach. Senator do dziś uchodzi za „człowieka o. Rydzyka”.

Senator wielokrotnie zaprzeczał, jakoby w swej działalności charytatywnej kiedykolwiek wykorzystywał swe stanowisko. W odpowiedzi przeciwnicy jego metod kładą na stół kolejne wydania miesięcznika „Głos Małopolski” wydawanego przez fundację - wypełnione reklamami państwowych spółek kolejowych. - 6 tys. egzemplarzy pisma zawierającego przemyślenia Staszka było kupowane przez… państwowe spółki PKP. To rocznie ponad 140 tys. zł. Plus te reklamy… - wylicza były współpracownik „Anioła”.

W fundacji Kogut zatrudnił starszego syna (w marketingu), córkę (w kadrach), zięcia (kierowca). Miejscowi w pełni to rozumieją. - Skoro tylu obcym pracę daje, to swoim miał nie dać? - dziwią się panie w sklepie „Z Nami”.

- Czułbym się jak szmaciarz, gdybym coś brał dla siebie. Ale dzieci muszą gdzieś pracować, mam do nich ogromne zaufanie - tłumaczył nam kilka lat temu sam senator.

Za działalność charytatywną zdobył m.in. tytuł Człowiek Roku czytelników „Gazety Krakowskiej”, Medal św. Brata Alberta, Nagrodę Pro Publico Bono i Nagrodę im. Sługi Bożego Jerzego Ciesielskiego.

Wojna

Jeszcze latem 2016 r. słońce zdawało się nie zachodzić nad stworzonym przez fundację senatora Centrum Szkoleniowo-Rehabilitacyjnym im. Ojca Pio, Zakładem Aktywności, ośrodkiem dla chorych na stwardnienie rozsiane oraz Hospicjum im. Chrystusa Króla. Zintegrowanej Spartakiadzie (pod patronatem prezydenta Andrzeja Dudy), w której wzięło udział 600 niepełnosprawnych, przyglądała się z podziwem Anna Maria Anders, pełnomocnik rządu do spraw dialogu międzynarodowego. Niedługo potem fundacji udało się dokończyć budowę stadionu. Miał służyć Kolejarzowi, ostatecznie stał się „Stadionem Paraolimpijskim”.

Czarne chmury nad senatorem zaczęły się zbierać w listopadzie 2016 r., gdy Arkadiusz Mularczyk, były szef nowosądeckiego PiS, usunięty z partii za poparcie Zbigniewa Ziobry w sporze z Jarosławem Kaczyńskim, ogłosił swe odejście z Solidarnej Polski i oświadczył, że chce wrócić do PiS.

Stanisław Kogut od początku podważał koalicję PiS z „ziobrystami”. Uważa ich za zdrajców, czemu dawał wyraz często i namiętnie. Latem 2016 r., podczas zjazdu okręgowego PiS, stronnicy Koguta przeforsowali uchwałę o zakazie używania logotypów partii rządzącej przez parlamentarzystów SP, w tym Mularczyka.

- Ci zdrajcy, którzy sprzedali PiS, są niegodni tego, aby dziś używać znaczka PiS - grzmiał Kogut.

O prezydencie Nowaku, który wbrew senatorowi poparł upamiętnienie Józefa Oleksego jako wybitnego syna ziemi nowosądeckiej, mówił zaś: „Trzeba wypędzić diabła z sądeckiego ratusza”.

Nowak jest blisko związany z Joachimem Brudzińskim, szefem komitetu wykonawczego PiS i jednym z najbardziej zaufanych ludzi prezesa Kaczyńskiego. Wraz z Mularczykiem przekonał prezesa, że postawa Koguta szkodzi partii, zwłaszcza w mateczniku. Uderza bowiem w koalicję prawicy, której PiS zawdzięcza spektakularny sukces wyborczy - i władzę.

Decyzją Kaczyńskiego senator stracił funkcję szefa i pełnomocnika partii w okręgu nowosądeckim. Prezes wytypował na to stanowisko Wiesława Janczyka, wiceministra finansów. Ale na zjeździe stronnicy Koguta zbuntowali się i nominat prezesa nie zdobył wymaganej liczby głosów. - Większość ludzi coś tu Staszkowi zawdzięcza, no to jak mieli go nie poprzeć? - tłumaczy jeden z radnych.

Kaczyński się wściekł. Mimo „buntu” Janczyk objął funkcję. A skłócony z Kogutem prezydent Ryszard Nowak zapowiedział, że zawnioskuje o odsunięcie senatora z partii. Dodał, że z radością czeka na powrót posła Mularczyka.

Dla wszystkich było oczywiste, że popierająca Koguta wieś wdała się w fundamentalny spór z miastem reprezentowanym przez prezydenta Nowaka i Leszka Langera, który wcześniej, przez 13 lat, stał u boku senatora. Chodzi o lojalność i zdradę, ale przede wszystkim o to, „ile kto przez lata zrobił dla szarych ludzi”. Wieś święcie wierzy, że „Anioł Stróż” zrobił tyle, co nikt. Ponadto wydawał się jej dotąd nie do ruszenia. Kiedy kilka lat temu syn senatora, manager Kolejarza (gdzie „Anioł” pełnił oficjalnie stanowiska) został skazany za ustawianie meczów, po senatorze spłynęło to jak po - nomen omen - kaczce. Wszyscy oficjalnie uwierzyli, że nie miał zielonego pojęcia o postępkach swojej latorośli.

Ale dziś uderzenie jest o wiele mocniejsze. Po pierwsze - zarzuty są bardzo poważne, a po drugie - dotyczą samego „Anioła”, nad którym centrala PiS gwałtownie zwinęła parasol. Kogut szuka teraz pomocy u szarych ludzi - i szarych członków PiS. Liczy - a jakże - na wdzięczność.

Ale w PiS jedyną twardą walutą jest pełna karność i ślepa lojalność. Wobec Jarosława Kaczyńskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Anioł Stróż, czyli Stanisław Kogut: Chciał być święty, a został wyklęty - Plus Dziennik Polski

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl