Agnieszka Petelicka: Za mną stoi siła mojego charakteru

Dorota Kowalska
Dorota Kowalska
Agnieszka PetelickaDruga żona gen. Sławomira Petelickiego: ekonomistka, producentka filmowa, bizneswoman. Pracowała m.in. przy filmie dokumentalnym „W poszukiwaniu utraconych lat” w reżyserii Jana Sosińskiego. W 1996 roku została matką chrzestną Sztandaru Jednostki Wojskowej GROM.
Agnieszka PetelickaDruga żona gen. Sławomira Petelickiego: ekonomistka, producentka filmowa, bizneswoman. Pracowała m.in. przy filmie dokumentalnym „W poszukiwaniu utraconych lat” w reżyserii Jana Sosińskiego. W 1996 roku została matką chrzestną Sztandaru Jednostki Wojskowej GROM. Bartek Syta Whiteframes.Pl
- Chciałabym reprezentować w polskim parlamencie te środowiska, które są odrzucone, wykluczone - mówię tu o funkcjonariuszach policji i służb specjalnych oraz ich rodzinach, a także o przedsiębiorcach, bo ich sprawy są zawsze na końcu - mówi Agnieszka Petelicka, druga żona gen. Sławomira Petelickiego: ekonomistka, producentka filmowa, bizneswoman.

Pani Agnieszko, 13 września to urodziny pani męża, gen. Sławomira Petelickiego. Jak spędzaliście ten dzień?
Najczęściej chodziliśmy do restauracji. Mieliśmy jedną ulubioną, gdzie siadaliśmy przy gorącej płycie, a kucharz, przygotowując posiłek, wykonywał też specjalne sztuczki dla dzieci. Mąż organizował także przyjęcia dla przyjaciół, często to były przyjęcia w męskim gronie.

Jak to faceci!
Tak, raz zrobił wyjątek dla Marylki Rodowicz.

Myśli pani, że skąd jest ta „trzynastka” w waszym życiu, to ulubiona pani męża?
Tak, to była dla niego szczęśliwa liczba. „Trzynastka” widnieje na sztandarze jednostki GROM, 13 lipca 1990 roku powstała ta jednostka, trzynastego mąż podpisywał ważne dokumenty. Moje dzieci zaczęły się ostatnio śmiać i stwierdziły, że teraz albo nigdy, bo wybory parlamentarne mamy 13 października.

Do wyborów jeszcze wrócimy. Od śmierci pani męża minęło siedem lat, pewnie wiele się w pani życiu przez ten czas zmieniło?
Bardzo wiele. Teraz, kiedy o tym rozmawiamy, zajmie nam to kilka minut, ale to był okres długich, trudnych siedmiu lat. To był czas budowania siebie na nowo, wyznaczenia nowych priorytetów, skupienia się na wychowaniu dzieci, na pozałatwianiu spraw formalnych, wreszcie czas przeprowadzki.

Kultywuje pani mocno pamięć męża, prawda?
Zdecydowanie tak. Tuż po jego śmierci, przez kolejne trzy lata organizowałam Festyn Patriotyczny „Tobie Ojczyzno”, w ramach którego odbywały się memoriały poświęcone pamięci męża. To była duża impreza plenerowa, na którą przychodziło kilka tysięcy ludzi. Niestety, „dobra zmiana” spowodowała, że teraz nie mogę tego festynu organizować, ale myślę, że jeszcze powrócę do tej formy upamiętnienia pamięci mojego męża oraz bliskich mu tradycji Cichociemnych. Warto wiedzieć, że z inicjatywy gen. Petelickiego jednostka specjalna GROM przyjęła patronat Cichociemnych, ludzi odważnych, honorowych, zdeterminowanych, którzy wcielali w życie swoje motto: „Wywalcz jej wolność lub zgiń…” Szkoda też, że pomnik mojego męża ufundowany przez żołnierzy GROM, na polecenie byłego ministra obrony narodowej, Antoniego Macierewicza wykonane przez obecnego dowódcę, został usunięty i wywieziony z terenu jednostki. Chciałabym, żeby w przyszłym roku, na 30-lecie powstania jednostki GROM pomnik ufundowany przez „gromowców” mógł stanąć tam, gdzie jest jego miejsce.

Zdecydowała się pani wejść do polityki, dlaczego?
Startuję, bo chcę, tak jak potrafię służyć Polsce, żyć w silnym i demokratycznym państwie. Ci, którzy mnie znają, pracują ze mną, wiedzą, że jestem odważna i energiczna, a działanie to mój żywioł. W swoim programie oparłam się na doświadczeniu, na sprawach, które znam i które są mi bliskie. Nie udaję ekspertki od wszystkiego. Jestem od tego, aby łączyć, a nie dzielić Polaków. „Siła i honor” to moje hasło. Moja siła polega na łączeniu i współdziałaniu różnych środowisk. Zna pani hasło Koalicji Polskiej: Łączymy Polaków? Naszym celem jest Polska, w której szacunek dla drugiego człowieka jest najważniejszy, w której każdy może żyć godnie.

Kto panią namówił z Polskiego Stronnictwa Ludowego, żeby startowała pani w wyborach do Sejmu z list ludowców?
Od dawna mam wiele kontaktów z ludźmi tej partii, ale ostatecznie to marszałek Adam Struzik przekonał mnie do startowania z „ludowcami”. Moje pojawienie się na liście Polskiego Stronnictwa Ludowego to wynik wielu rozmów w ostatnich latach, w tym m.in. rozmów z panem Zbigniewem, strażakiem z Ochotniczej Straży Pożarnej, który bardzo mi pomagał przy organizowaniu Festynu Patriotycznego.

O co pani chce walczyć w polskiej polityce? O żołnierzy GROM?
Chcę walczyć o normalną Polskę, też o żołnierzy GROM. Wielu z nich może podzielić losy ofiar represyjnej ustawy dezubekizacyjnej, uchwalonej 16 grudnia 2016 roku, która skrzywdziła kilkadziesiąt tysięcy funkcjonariuszy policji i służb specjalnych oraz ich rodzin. Zgodnie z ustawą obniżono do najniższego wymiaru emerytury i renty tych, którzy przepracowali w Służbie Bezpieczeństwa PRL całe zawodowe życie, ale też tych, którzy przeszli pozytywnie weryfikację i pracowali w wolnej Polsce jako funkcjonariusze policji, straży granicznej, UOP czy ABW. Ustawa obejmuje też uczestników kursów, studentów i absolwentów WSO w Legionowie, a nawet tych, którzy choćby jeden dzień wykonywali zadania pomocnicze. Zależy mi na stworzeniu koalicji polityków, którzy doprowadzą do uchylenia lub dokonania dużej nowelizacji tej ustawy. Według ostatniego wyroku jednego z sądów okręgowych ustawa ta jest sprzeczna z przepisami europejskiej konwencji praw człowieka. A co najważniejsze, to ustawodawca zdefiniował winę zbiorową obywateli, a nie ustaliły jej sądy.

Jakie są dzisiaj nastroje wśród żołnierzy GROM?
To zależy, kogo zapytamy. Niestety, upolitycznienie dotknęło też formację GROM. Wiele osób wskazuje na panujący tam marazm. Nie o takiej jednostce marzył mój mąż.

Nie jest tajemnicą, że ustawa dezubekizacyjna uderzyła w wielu ludzi służb mundurowych, ale chyba nie w żołnierzy GROM?
Ta ustawa nie dotknęła jeszcze żołnierzy jednostek specjalnych, ale może ich dotknąć. Choćby za sprawą ustawy zmieniającej zaopatrzenie żołnierzy. Jej projekt pod numerem 1105 jest w Sejmie i został już skierowany do pierwszego czytania - wycofanie tej ustawy leży w gestii rządu, tylko projektodawca może ją wycofać. Żadna partia polityczna czy organizacja społeczna nie może tego zrobić. W czasie ostatniego przemówienia w dniu święta Wojska Polskiego pan prezydent Andrzej Duda powiedział, że ta ustawa nie zostanie nigdy uchwalona czy wprowadzona w życie, ale tak naprawdę od tamtego czasu nic nie zostało zrobione, aby ją wycofać z Sejmu. W nowym rozdaniu sejmowym wystarczy, aby tylko 15 posłów podpisało się pod ustawą i od nowa zacznie być procedowana.

Do pani osobiście także zgłaszały się osoby poszkodowane przez te ustawę?
Tak, wiele takich osób. Prosiły mnie o wsparcie. W tej sprawie prężnie działa organizacja pozarządowa - Federacja Stowarzyszeń Służb Mundurowych, reprezentująca represjonowanych ustawą dezubekizacyjną, podejmująca działania medialne i wsparcie prawne. Kierownictwo Federacji działające pro publico bono robi bardzo dużo, aby uchylić lub dokonać nowelizacji ustawy dezubekizacyjnej, ale bez dobrej woli polityków nie są w stanie niczego osiągnąć. Chcę w polskim parlamencie aktywnie reprezentować to środowisko, bo jest mi ono bliskie, wśród skrzywdzonych tą ustawą jest wielu kolegów i koleżanek mojego męża.

Pani mąż, gen. Sławomir Petelicki też był blisko polityki w ostatnim okresie swojego życia, prawda?
Nie mógł pogodzić się z tym, że śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej zostało wykorzystane do celów politycznych. Powstał list otwarty do ówczesnego premiera Donalda Tuska, mąż przedstawił cały program naprawczy sił zbrojnych.

Myślę, że to, co się wtedy działo, wpływało negatywnie na generała, poczuł się chyba odsunięty, niedoceniany. Nie uważa pani?
Przede wszystkim poczuł się niepotrzebny. Jego doświadczenie, jego wiedza tak naprawdę nie zostały wykorzystane dla dobra kraju. A potem było jeszcze gorzej. Zaczęły się podziały. Proces dzielenia Polaków na dobrych i złych przybiera obecnie na sile.

Jak panią przywitał Paweł Kukiz, bo wiem, że się przyjaźnił z gen. Petelickim?
Bardzo serdecznie, uściskał mnie i powiedział: „Strasznie brakuje Sławka”, to były jego pierwsze słowa. Cieszę się ogromnie, że będziemy działać pod wspólnym szyldem, że jego postulaty proobywatelskie zostały wpisane do programu wyborczego Koalicji Polskiej. Wierzę, że już wkrótce mieszany system wyborczy, o który tak konsekwentnie walczy, zostanie wprowadzony w nowej kadencji. Upór i determinacja Pawła bardzo przypomina mi postawę mojego męża, który również, pomimo wielu trudności i przeszkód, zrealizował swoje marzenie.

Znaliście się z Pawłem Kukizem wcześniej?
Spotkaliśmy się na paru uroczystościach, na wigilii czy wielkanocnym jajeczku organizowanych przez byłych „gromowców”.

Wracając do polityki, nie boi się pani do niej wchodzić? Bo ona wygląda w Polsce tak, jak wygląda, bardziej przypomina walkę na noże niż merytoryczny spór czy dyskusję.
Jestem nie tylko odważna ale przede wszystkim jestem otwarta na dialog, umiem słuchać. Nie muszę zawsze się zgadzać z oponentem, ale będę skłonna wypracować kompromis. Co prawda, nie lubię ślepego doktrynerstwa i bezrefleksyjnego podnoszenia ręki. Takim posłem nie będę, obiecuję. Bardzo podoba mi się sposób uprawiania polityki przez Władysława Kosiniaka-Kamysza: koncyliacyjny - świadczy o tym chociażby fakt, że prezes PSL zaprosił do współpracy Pawła Kukiza. To dowód na to, że otwiera się na nowe środowiska. Przecież Paweł Kukiz wniósł do polskiego parlamentu bardzo Polsce potrzebny projekt obywatelski. Wszyscy utożsamiamy go z postulatem wprowadzenia JOW-ów, ja też uważam, że to bardzo ważne, aby móc odwołać posła, bo do tej pory takiej możliwości nie było. Żebyśmy my, obywatele, mogli wybierać rzecznika praw obywatelskich, prokuratora generalnego i szefa Krajowej Rady Sądownictwa. Tak, aby to nie były wybory sejmowe, ale nasze - obywatelskie. To da wyborcy poczucie współrządzenia krajem.

Rzeczywiście, Władysław Kosiniak-Kamysz wydaje się roztropny w tym, co mówi i robi, w każdym razie uchodzi za stonowanego polityka.
Jest lekarzem, ma już ogromne polityczne doświadczenie, obserwując go na ostatniej konwencji programowej w Sandomierzu, kiedy prezentował program PSL - Koalicja Polska, widziałam, że wie, co mówi, rozumie swoich wyborców. Program, który został przez niego przedstawiony, jest pragmatyczny. To co mnie niepokoi, to fakt, iż ten program nie jest powszechnie rozpropagowany w mediach, bo w nich obserwujemy wyłącznie dwie strony: dziennikarze oddają głos politykom PiS-u i Koalicji Obywatelskiej.

Uważa pani, że ludowcy są w tej kampanii mało widoczni?
Tak, są pomijani. Nawet po ostatnich trzech ważnych konwencjach, które miały miejsce na początku września, w „Faktach po Faktach” byli przedstawiciele dwóch wiodących partii. Media, szczerze mówiąc, mają swój udział w tworzeniu duopolu partyjnego.

Tylko jak chce pani wprowadzać tę nową jakość w polskiej polityce? Do tej pory jakoś nikomu się to nie udało.
Zwyczajnie, „po kobiecemu” - ambitnie, w skupieniu. Rzetelnie wykonując zadania i obowiązki, dążąc do szerokiego dialogu - by żyło się lepiej wszystkim Polakom, we wspólnym domu. Chciałabym reprezentować w polskim parlamencie te środowiska, które są odrzucone, wykluczone - mówię tu o funkcjonariuszach policji i służb specjalnych oraz ich rodzinach, to będzie na pewno jedna grupa. Druga grupa to przedsiębiorcy, zwłaszcza ci mikro przedsiębiorcy, których spraw nikt nie broni. Choć jest ich znacznie więcej niż np. pracowników w różnych gałęziach przemysłu, są rozproszeni, nie tworzą realnej siły, a ich sprawy są zawsze na końcu - bo przecież „dadzą sobie radę”. Program PSL-u, z którym się utożsamiam, jest w tej kwestii dużo lepszy. Ten program proponuje dobrowolny ZUS, wybranie sobie takiego okresu, który dla przedsiębiorcy jest najkorzystniejszy, aby opłacać całą składkę ZUS, a może jedynie składkę zdrowotną. Kolejna sprawa - program ludowców oferuje startującym w biznesie bezzwrotną dotację w wysokości 50 tys. złotych na prowadzenie działalności gospodarczej, bo w tej chwili to 20 tysięcy. Dalej - mieszkania. Pracuję na rynku nieruchomości od 15 lat, tematy związane z mieszkaniami są mi bardzo bliskie. Obecny program, który realizuje PiS „Mieszkanie plus”, jest programem nieaktywnym. O wiele lepszy był poprzedni program „Mieszkanie dla młodych”, bo dotacje rządowe, jakie otrzymywali młodzi ludzie, były przyznawane w sposób przejrzysty i to program, który cieszył się ogromnym powodzeniem. PSL proponuje 50 tysięcy bezzwrotnej dotacji do wkładu własnego na zakup mieszkania, to na pewno ogromny zastrzyk finansowy dla młodych ludzi. Dodatkowo, dla tych, którzy mieszkają poza wielkimi aglomeracjami, PSL proponuje za przysłowiową złotówkę teren pod zabudowę domów. I jeszcze jedno: dla mnie polityka to gra zespołowa. Mądrego poznaje się po mądrych doradcach i dużym gronie ekspertów.

To chyba niezbyt długo marszałek Struzik namawiał panią do wejścia do polityki?
To była poważna decyzja, przemyślana i przedyskutowana z dziećmi. Dzieci dorosły, usamodzielniły się i popierają mnie w tym, co postanowiłam robić. Wprawdzie syn wyjechał na wakacje, ale wróci na końcówkę kampanii i mocno się w nią zaangażuje.

Jak chce ją pani prowadzić?
Przede wszystkim, najważniejszy jest dla mnie kontakt z wyborcami. Już w przyszłym tygodniu ruszam w teren: będę obecna na targach, na imprezach plenerowych. Chcę rozmawiać ze zwykłymi ludźmi. Z każdym, kto zechce mnie wysłuchać. Dodatkowo zorganizuję spotkania ze środowiskiem policyjnym i wojskowym.

Liczy pani na tak zwanych wyborców mundurowych?
Liczę na wyborców mundurowych, z wieloma utrzymuję kontakty, wiem, jak bardzo przeżywają wiele rujnujących zmian ostatnich lat. Liczę na młode pokolenie, dla którego wartości patriotyczne wciąż są wartościami ważnymi, obecnymi w ich życiu na co dzień. Liczę na mieszkańców podwarszawskich powiatów i pobliskich gmin. Chciałabym im przedstawić program PSL-u, bo wierzę w szczere intencje liderów Koalicji Polskiej, którzy chcą łączyć Polskę dla wszystkich jej obywateli, nie tylko dla wybranych. To, co różni PSL od innych, to priorytet państwa, a nie tylko własnej partii.

To znaczy?
PSL proponuje kontynuację programów społecznych, a dodatkowo chce wprowadzić, jako wyraz solidarności międzypokoleniowej, emerytury bez podatku. To sprawi, że średnio w portfelu emeryta zostanie miesięcznie więcej o 250 złotych, w sumie - prawie 3 tysiące złotych rocznie. Dla porównania trzynasta emerytura zaproponowana przez PiS wyniosła jedynie 880 złotych. Ważne, aby ten podatek od emerytury został w kieszeni emeryta, bo on tak naprawdę zapłacił już podatek w trakcie swoich lat pracy. Większość emerytów żyła i pracowała w systemie, który nie pozwalał im zapracować na dostatnią jesień życia.

Wspomniała pani o patriotyzmie, PiS bardzo dużo o nim mówi. Pani się podoba narracja, jaką w tej kwestii prowadzi partia rządząca? Bo wychodzi na to, że Polacy bardzo różnie ten patriotyzm rozumieją.
Najważniejsza jest prawda, prawdziwa historia. PiS zawłaszczył historię, stworzył własnych bohaterów. Jest nam narzucany sposób rozumienia historii promowany przez Instytut Pamięci Narodowej.

Pani zmarły mąż do tych bohaterów nie należy.
Nie, niestety, mimo że w wolnej Polsce, pomimo wielu przeciwności stworzył jednostkę GROM, która uchodzi za jedną z najlepszych w świecie.

Ale pracował w peerelowskich służbach i to go z panteonu bohaterów wyklucza.
Mój maż działał i służył Polsce w różnych czasach. A robił to w takich warunkach, jakie ta Polska mu dawała. Trzeba pamiętać, że gdyby w nich nie pracował, to nie zdobyłby doświadczenia, i nie miałby możliwości obserwowania funkcjonowania najlepszych elitarnych jednostek na świecie. Uczył się od najlepszych, dzięki temu mógł profesjonalne wzorce wykorzystać przy tworzeniu jednostki specjalnej GROM. Pierwsze szkolenia prowadzili komandosi z Delta Force i Special Air Force. Gdyby mąż nie został pozytywnie zweryfikowany przez naszych sojuszników, takie merytoryczne, logistyczne i finansowe wsparcie nie byłoby możliwe.

Co powiedziałby pani mąż, gdyby się dowiedział, że startuje pani w wyborach parlamentarnych? Pewnie kibicuje pani z góry.
Zawsze mówił, że sobie świetnie poradzę bez niego. On i tak daje mi sygnały, na początku w ogóle ich nie odczytywałam. Ale bardzo często się zdarza, że w trudnych chwilach, kiedy mam wątpliwości, przychodzi do mnie esemes albo dzwoni telefon dokładnie o godz. 13.13. Wtedy wiem, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Nawet niedawno, kiedy po konwencji wyborczej Koalicji Polskiej w Sandomierzu wsiadałyśmy z moją asystentką do samochodu sięgnęłam po telefon i zobaczyłam - godz. 13.13. Pomyślałam sobie, że mój mąż jest obecny, że wszystko widzi i wspiera nas. Liczę na to, że moja działalność społeczna idzie w dobrym kierunku.

Zauważyła pani, że mamy coraz więcej pań w polityce, że coraz częściej pełnią one znaczące role? Żeby wspomnieć chociażby o Beacie Szydło, Ewie Kopacz czy Małgorzacie Kidawie-Błońskiej, która została namaszczona na przyszłego premiera, oczywiście, jeśli Koalicja Obywatelska wygra wybory.
Powiem pani, że mój mąż zawsze wspierał kobiety w polityce. Był wielkim fanem Margaret Thatcher. Uważał, że podjęła słuszną decyzję o ataku na Falklandy. Cenił ją za bezkompromisowość. Zawsze powtarzał, że kobiety nie mają wielkiego ego, nie kierują się niezdrową ambicją, bardziej skupiają się na rzetelnym wykonywaniu zadań i dążą do dialogu. We wtorek przedstawiano nowych komisarzy Unii Europejskiej i po raz pierwszy w historii wśród nich jest tak wiele kobiet. Bardzo mnie to cieszy.

Tylko o kobietach w polskiej polityce mówi się, że to „paprotki”, że każda z nich ma za sobą jakiegoś wpływowego mężczyznę.
Nasi politycy chowają się w cień wysuwając na pierwszy plan kobiety, kiedy mają negatywny elektorat. Tak było w przypadku pana Kaczyńskiego, tak jest w przypadku pana Schetyny. Myślę, że przyjdzie taki czas, kiedy kobiety zawalczą o swoją pozycje w sposób merytoryczny, oczywisty. Dzisiaj promowanie kobiet przez panów prezesów partii politycznych dyktowane jest sondażami i emocjami, a nie przemyślaną strategią.

Po prostu wynika z kalkulacji politycznej!
Dokładnie tak.

Muszę więc zapytać, jaki mężczyzna stoi za Agnieszką Petelicką?
Żaden. Jestem czwarta na liście. Za mną stoi siła mojego charakteru.

Liczy pani na sukces? Na to, że PSL znajdzie się w Sejmie?
W to, że PSL - Koalicja Polska znajdzie się w Sejmie wierzę głęboko. Mnie zależy na zdobyciu jak największej liczby głosów, chciałbym, żeby wyborcy zauważyli, iż zależy mi na aktywnym reprezentowaniu ich spraw w Sejmie. To mój cel. Wszystko w rękach wyborców. Jeśli mi zaufają i zostanę posłem, na pewno ich nie zawiodę.

od 7 lat
Wideo

Jak wyprać kurtkę puchową?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Agnieszka Petelicka: Za mną stoi siła mojego charakteru - Plus Polska Times

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl