13. dzieci utonęło w Wiśle w Kazimierzu Dolnym. Rocznica wielkiej tragedii sprzed 55 lat

Małgorzata Szlachetka
W piątek na korytarzu Szkoły Podstawowej nr 17 została odsłonięta tablica ku pamięci dzieci, które utonęły w Wiśle
W piątek na korytarzu Szkoły Podstawowej nr 17 została odsłonięta tablica ku pamięci dzieci, które utonęły w Wiśle Anna Kurkiewicz
W Wiśle utonęło trzynaścioro ich kolegów ze szkoły. Po latach z trudem wracają do bolesnych wspomnień z dzieciństwa.

Dla piątoklasistów najbardziej wyczekiwanym punktem wycieczki do Kazimierza Dolnego była kąpiel w Wiśle. Tym bardziej, że 23 czerwca 1961 roku było gorąco. Do Wisły dzieci weszły na wysokości kamieniołomów, pod opieką jednej nauczycielki, dwie inne zostały na brzegu.

Jeden pisk był na brzegu, a drugi pisk był w rzece

- Ja z koleżanką rozłożyłyśmy sobie koc przy brzegu. Nagle usłyszałam krzyk. W wodzie było widać tylko podniesione w górę ręce. Jeden pisk był na brzegu, a drugi pisk był w rzece - mówi Marianna Chmielewska z domu Stępniak, w 1961 roku uczennica klasy V B Szkoły Podstawowej nr 17 przy ul. Krochmalnej w Lublinie.

12-letni Stanisław był w wodzie, kilka metrów od topiących się. - Jeszcze dziś gardło mi ściska, jak o tym mówię. Po 55 latach mogę odtworzyć każdy szczegół tego zdarzenia - przyznaje dziś pan Stanisław.

Dziecko, które zaczęło się topić pierwsze, nauczycielka Jadwiga H. zdołała wyciągnąć z wody. - Później jeszcze skoczyła do rzeki po chłopaka, który dłużej niż inni utrzymywał się na wodzie. Uratowała go. W tej panice inne dzieci szły za nauczycielką - opowiada pan Stanisław.

- W tym czasie ciągle byliśmy z kolegą w wodzie, piasek zaczął nam się usuwać pod nogami. Zaczęliśmy wołać tych, którzy byli jeszcze na płyciźnie i się nie topili. Wyszliśmy na brzeg - relacjonuje. I mówi też, że widział statek wycieczkowy przepływający w tym czasie Wisłą, nie zmienił on jednak kursu.

Pani Marianna zapamiętała, że najpierw na brzeg przybiegli mężczyźni od strony kamieniołomów.

- Ciągle widzę dwie dziewczynki, które w wodzie trzymają się za ręce. Wcześniej miały takie dmuchane kółka na sobie, ale zdecydowały się je zdjąć - opowiada pan Stanisław.
Na początku nie wiadomo było, ile dzieci porwała woda. Nauczycielki kazały uczniom wejść do autokaru i usiąść na swoich miejscach. Zaczęły robić listę obecnych, licząc też puste miejsca. - Zorientowałam się, że nie ma Eli, mojej koleżanki z ławki. W autokarze także siedziałyśmy razem. Ona nie planowała wchodzić do wody... - mówi Marianna Chmielewska.

Nad rynkiem unosił się krzyk

Autokar pojechał na rynek w Kazimierzu. To tam wkrótce zaczęli przyjeżdżać rodzice uczniów z Lublina. Taksówkami, żeby na miejscu być jak najszybciej. Telegram o tragedii został wysłany z Kazimierza do szkoły, w której właśnie trwało zakończenie roku szkolnego.

- Na początku moi rodzice dostali informację, że nie ma mnie na liście dzieci, które żyją. Tata wsiadł do taksówki, był jednym z pierwszych, którzy przyjechali z Lublina. Jak mnie zobaczył, poczuł ulgę, to była ogromna radość - mówi nasz rozmówca. - Do pomyłki doszło dlatego, że nie wiedziałem o liczeniu nas w autokarze. Po wyjściu z wody wspięliśmy się z kolegą na zbocze kamieniołomu, żeby zobaczyć wszystko z góry - dodaje.

Jedna z matek weszła do autokaru, gdy stał on jeszcze na rynku. Wołała swoje dziecko po imieniu, ale nikt jej nie odpowiedział.

- W autokarze siedzieliśmy w milczeniu. Mieliśmy nie wysiadać - dodaje pani Marianna.

- Nad rynkiem unosił się jeden krzyk. Słyszałem go, jak biegłem do domu znad rzeki, po tym, jak zobaczyłem w wodzie dwa ciała. To były dziewczynki, które ciągle trzymały się za ręce, woda je niosła - wspomina Krzysztof Doraczyński z Kazimierza Dolnego, który w czerwcu 1961 roku miał dziesięć lat.

Kurier Lubelski po tragedii pisał: „Wszystkie trzy nauczycielki zrozpaczone, głęboko przeżywają tragedię”. Dalej czytamy, że nauczycielka, która poprowadziła dzieci do wody, próbowała się utopić, ale powstrzymał ją milicjant.

Przed szkołą w Lublinie zgromadził się tłum. Autokarem wrócili uczniowie, których rodzice nie zabrali z Kazimierza osobowymi autami.

Marianna Chmielewska z domu Stępniak: - W Lublinie zobaczyłam babcię Eli. Pamiętam, że bałam się do niej podejść, ale w końcu to zrobiłam. Powiedziałam jej, że nie wierzę, że Ela nie żyje.

Trzynaście białych trumien

Lublin był wstrząśnięty tragedią. Na pogrzeb dzieci ze Szkoły Podstawowej nr 17 przyszły tłumy. Msza żałobna była odprawiona w kościele pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus przy ulicy Krochmalnej. Uroczystość opóźniła się, bo w tym czasie zostało odnalezione ciało ostatniej ofiary, chłopca. Zapadła decyzja, że żałobnicy zaczekają, aby wszystkie dzieci mogły być pochowane razem. Trzynaście białych trumien było przewiezionych na cmentarz przy Lipowej na samochodach wypożyczonych przez FSC.

Na pogrzebie były też dzieci, którym udało się wrócić z wycieczki. Pani Marianna mówi o tym dniu ze łzami w oczach.

- W nowym roku szkolnym nasza klasa jeszcze się zmniejszyła, bo rodzice przenosili dzieci do innych szkół. To, co się stało na wycieczce do Kazimierza Dolnego, było tematem tabu. O tym się nie mówiło - podkreśla pani Marianna.

- Z mojej klasy utonęły cztery osoby: Marysia i Ewa, które zawsze trzymały się razem; Ela, z którą siedziałam w ławce i Czesio, taki spokojny chłopak - dodaje.

W piątek na korytarzu Szkoły Podstawowej nr 17 została odsłonięta tablica ku ich pamięci.

- Zależało nam na tym upamiętnieniu, chociaż mieszkańcy, szczególnie bliscy tych dzieci, nie chcą mówić o tym, co się stało. To nadal zbyt trudne - mówi Beata Kwiatkowska, obecna dyrektorka SP nr 17.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: 13. dzieci utonęło w Wiśle w Kazimierzu Dolnym. Rocznica wielkiej tragedii sprzed 55 lat - Kurier Lubelski

Komentarze 18

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
9 czerwca 2017, 12:02, mat:

A czy nikt nie wie,gdzi jest grób p.Jadwigi?Czy sama spędziła reszt e życia po leczeniu?

Ta pani kilka dni temu dopiero zmarła..Pochowana wśród najbliższej rodziny...Nigdy nie założyła własnej rodziny.

h
hdr
znak pojawił się po wypadku.
P
Postronna
Czemu tylko jedna osoba opowiedziała za to co się wydarzyło? Dwie pozostałe nauczycielki chyba tez były w jakimś stopniu winne, nawet za to ,ze nie weszły razem z nią do wody. Jedna opiekunka na tle podopiecznych?
m
mat
A czy nikt nie wie,gdzi jest grób p.Jadwigi?Czy sama spędziła reszt e życia po leczeniu?
W
Wieslawa
Aga,jak nie wiesz o czym piszesz to puknij sie w pusty leb,a dopiero potem wypowiadaj!
J
Joanna
Ta nauczycielka,ktora dostala "tylko 2 lata"z bolu zwariowala,osiwiala w ciagu jednej nocy,blakala sie z lalka dlugie lata I ciagle szuka dzieci.Mysle ze to wystarczajaco kara,a ona sama pewnie wolalaby sie utopic.
a
aa
Tak to prawda była chora.Potwierdzam,Bawiła się lalkami.
s
spoko
odwirdzała miejsca pełne młodzieży, miała lalke w torebce, straszne
p
purysta jezykowy
Szanowna Pani Redaktor,
Czemu w nagłówku jest 13.? Toż to nie liczebnik porządkowy...!!!
a
ag
brat mojego taty został odnaleziony kilka kilometrów od tego miejsca wiec pewnie to jego twój dziadek odnalazł
a
ag
brat mojego taty tam zginął :(
l
lubelak
Pamiętam jako mały chłopiec taką szczupłą i wysoką panią często spotykaną w kościele Garnizonowym, która wyglądała na obłąkaną. Mama mi wytłumaczyła że to właśnie jedna z tych nauczycielek. Straszna tragedia.
...
..ale na cmentarz ,na groby dzieci nikt nie poszedł.
F
Franek B.
Urodziłem się w Kazimierzu,pamietam tamten dzień, miałem wówczas 11lat, do poszukiwania topielców zostali poproszeni rybacy kazimierscy gdyż mieli prywatne łódki i to oni odnależli większość ciał,jednego chłopca to odnalazł mój dziadek parę kilometrów od Kazimierza. Straszna tragedia ale w opini wielu miejscowych winę ponoszą nauczcielki gdyż kilometr od tego miejsca była plaża i kąpielisko z ratownikiem.
d
duns szkot
po zdjęciu widać, że niektórzy przyzwyczaili się do wygodnego życia i zeszmacą się za utrzymanie takiego stanu rzeczy..... Arystoteles i Akwinata pewnie przewracają się w grobie Panie Tomaszu......
Wróć na i.pl Portal i.pl